Mastectomy – Hell on earth
(24 maja 2017, napisał: Pudel)
„Jednoosobowe hordy” to raczej domena black metalu, tymczasem niejaki Adam Nowak, nagrywający pod szyldem Mastectomy wymyślił sobie samodzielne tworzenie zupełnie innej muzyki. Sam początek debiutanckiej płyty (wcześniej było demo i split) mogłoby sugerować jakieś dosyć nowoczesne slamowe granie, ale potem atakuje nas już coś troszkę innego. Coś, co można nazwać brutalnym death metalem. Tyle, że szanowny pan twórca miesza tutaj bardzo wiele elementów i co więcej robi to na tyle dobrze, że płyta co najmniej intryguje. Jako, że bębny lecą z automatu, pierwsze co przychodzi do głowy to Mortician. I faktycznie, trafiają się tu mocarne, walcowate riffy, okrutne blasty automatu a nawet sample (na szczęście użyte w takich ilościach, że nie nudzą przy kolejnych odsłuchach). Trafiają się też bardziej, hm, tradycyjnie deathowe fragmenty, ale ten jakiś taki duch gore’owej chamówy cały czas jest obecny, mimo nieoczywistych i na pewno nie prostackich kompozycji. Bo w sumie blasty blastami, ale wiadomo, że każdy (skrycie lub nie) pobujać się lubi – a są tu momenty bezczelnie wręcz przebojowe, dosłownie rozbrajające miarowo tupiącym rytmem i tłustymi, obrzydliwymi riffami. Serio, nie raz i nie dwa łapałem się na tym, że chętnie bym posłuchał tego na żywo – ciekawe, czy jest w planach powiększenie składu? Aczkolwiek jeśli nie, to też tragedii nie będzie, bo na „Hell on earth” udało się ominąć zmorę większości jednoosobowych projektów, a mianowicie przeładowanie, przekombinowanie materiału. W sumie to nie dziwne, że jak takiemu delikwentowi nie ma kto powiedzieć, żeby już zluzował z tymi riffami, to potem różnie bywa – na szczęście tutaj tego problemu nie ma wcale. I wyszedł bardzo stylowy, brutalny album. W zasadzie mający tylko dwie wady: po pierwsze, wokalistą wybitnym to pan Adam nie jest. Jest ok, ale słyszałbym tu głębszy, niższy growl. Po drugie – album trwa 50 minut. Prezentuje równy poziom. Ale jakby z cztery – pięć numerów stad wyekspediować na jakąś EPkę czy split, to by się jeszcze lepiej tego słuchało. Niemniej jednak dla wszystkich zwyroli tęskniących nadal za Necrophilem i nie mogącym się pogodzić z kierunkiem, w jakim większość dzisiejszego DM zmierza, „Hell on earth” jest pozycją godną polecenia. Religijnych uniesień, filozoficznych rozkmin i wielkich refleksji nad kondycją świata to Wam ten krążek nie przyniesie. Za to wpierdol spuści niewąski a przy tym, hm, całkiem finezyjny.
Wyd. Rotten Music, 2017
Lista utworów:
01. Destroying The Monument Of Holy Mary
02. Repulsive Inhuman Bestiality
03. Global Cesspool
04. Suffocated By Barbed Wire
05. Krew For Krew [Blood For Blood]
06. Domain Of A Dreadful Reprisal
07. Multiple Pavulon Injections
08. Deadly Chain Of Events
09. Beat Down That Fucking Bitch
10. Aborted From A God’s Womb
11. Squeezing The Trigger
12. Family Execution
13. Pornopaedophilic Infestation
14. Sadystyczne Zabawy [Sadistic Games]
Ocena: 8/10