Bottom – Laski
(11 maja 2017, napisał: Pudel)

Bottom hałasuje już od 22 lat. Własnie wydali panowie nowy album, który nazywa się „Psychofilia”. I kopie on dupę. Z tej okazji postanowiłem wziąć na spytki Laskiego, który w tym sympatycznym zespole odpowiada za gitarę (jak również w niedawno reaktywowanym Psychoneurosis). Nie będę ukrywał – jestem „fanem” tej załogi od dawna, więc oprócz standardowego marudzenia na tematy bieżące postanowiłem pogrzebać troszkę w historii kapeli. Nie ma co przedłużać – zapraszam do lektury
1. Na wstępie pogratulować nowej płyty należy. „Psychofilia” jest jeszcze ciepła, więc nie będę pytał o jakieś wielkie refleksje na jej temat, interesuje mnie jednak jak powstawał ten materiał – przerwa między „Psychofilią” a „Hipokracją” była krótka w stosunku do Waszego wcześniejszego cyklu wydawniczego….
Laski: Czołem. No to na wstępie dziękuję. Przerwa była nadzwyczajnie krótka, jeśli weźmiemy poprawkę, że poprzednie materiały wychodziły w odstępach pięć lat i cztery lata. Tylko wiesz… teraz mamy dwa lata przerwy, ale „Hipokracja” swoje odleżała haha. Nagrywana była w 2013 roku, a wyszła dopiero w 2015 roku. Można więc powiedzieć, że kawałki na „Psychofilię” zaczęły powstawać jakoś pod koniec 2014 roku, bo to też rok, kiedy mocno poszerzyła się załoga Children Of Bottom haha. Czyli mieliśmy już jakiś początek do „Psychofilii”, a wydawaliśmy dopiero „Hipokrację” hahaha.
2. Po tygodniu obcowania z „Psychofilią” doszedłem do wielce odkrywczego wniosku, ze to Wasz najcięższy, najbardziej grindowy materiał. Wprawdzie już poprzedni album zwiastował taki kierunek, ale takiego ciosu jednak się nie spodziewałem. Z czego wynika taki a nie inny kurs? Aż tak mieliście dosyć porównań do Frontside ;) ?
L: Cios? Super. To cieszę się. Kurs wynika z… życia hahaha. Bo My to taki życiowy band i okazuje się, że zamiast być coraz bardziej spokojnymi tatuśkami, to chyba jesteśmy coraz bardziej wkurwionymi tatuśkami, choć mili z nas faceci. Fakt, średnich temp to za wiele nie ma. Janek obliczył, że są dwa kawałki, gdzie nie ma żadnych blastów. No co mam powiedzieć? Tak wyszło. „Maszkarada” była praktycznie w całości w tempach średnich. Na „Hipokracji” już było trochę szybciej. Teraz w sumie po nagraniach okazało się, że kurcze… szybko jest, co mi kompletnie nie przeszkadza. Kolejną płytę się zrobi w klimacie funeral doom i się wyrówna haha. A Frontside? Ci powiem, że jak przeczytam w jakiejś recenzji znowu o Frontside, to cisnę komputerem przez okno. O ile po „Maszkaradzie” to gdzieś tam mogłem się na to godzić, tak po „Hipokracji” trochę to już było dla mnie niezrozumiałe, ale ok. Opinia jest jak dupa – każdy ma swoją. Teraz, kiedy jest dostępna „Psychofilia”, będzie to dla mnie oznaka, że recenzent jest głuchy jak pień.
3. Kolejny już raz nagrywaliście w ZED studio. Nie kusiło Was czasem, żeby nagrać materiał gdzie indziej?
L: Kiedy już wpadliśmy na to, że ten materiał jednak będzie zdecydowanie szybszy i bardziej grindowy, przez ułamek sekundy przeszło Nam przez myśl, aby nagrać u Tomka (tutaj nie było zawahania), ale miksować w innym miejscu, chociażby u Jarka z Ass To Mouth. Przecież to już miał być czwarty raz w Zed Studio. Szybko jednak porzuciliśmy myśli o miksach w innym miejscu. Tomek nie da rady?? No nie ma szans. No i po wejściu do studia zaczęła się mała batalia na linii My-Tomek. Tomek to perfekcjonista, pieprzony geniusz. Jak usłyszał o naszej koncepcji samego nagrywania, bo tutaj też pewne zmiany wprowadziliśmy i to, jak mniej więcej chcemy, aby to zabrzmiało, to kręcił trochę nosem. Po nagraniu za to, jak przykręcił gałami, to mi osobiście kopara opadła, bo w studio niby trochę narzekał, ale skubaniec słuchał tego, co mówimy. Po pierwszej propozycji mixu, zmienił dosłownie kilka pierdół typu niektóre poziomy. Sam w recenzji zwróciłeś uwagę na brzmienie, bo jednak to nie ten „Tomek”. Myślę, że też coś wyniósł z tej sesji haha. Poczekaj, jak usłyszysz Psychoneurosis, które było nagrywane podczas tej samej sesji. Też jest ciekawie.
4. Kilka dni temu zakończyliście minitrasę promującą nowy album, jak wypadły te koncerty? Widziałem katowicki gig, wszystko było super, ale frekwencja jak na taki skład powinna być najmarniej trzy razy taka – a promocja przecież była ok.
L: Jakby w Katowicach frekwencja była trzy razy taka, to Korba by tego nie zmieściła haha. Promocyjnie, My i Wojtek z Deformeathing staraliśmy się zrobić jak najwięcej. Specjalnie Psychoneurosis reaktywowaliśmy haha… nie no, teraz to żart. Wiesz, ja na to patrzę inaczej. Powiem Ci na przykładzie koncertu we Wrocławiu. Było – jak to często, aczkolwiek nie zawsze we Wrocławiu – kameralnie, ale Ci, którzy byli, zrobili taki ładny rozpiździel, że grało się naprawdę dobrze. W Katowicach, patrząc po ilości sprzedanych biletów, spodziewaliśmy się i tak jakichś 20-30 osób więcej, więc płaczu nie ma. W Rzeszowie byliśmy pierwszy raz, a frekwencja nie było minimalna. Dla nas ważne jest to, że się sieje. I taki Rzeszów to pokazał, bo po gigu i płytki się sprzedały, a i ludziska podchodzili i mówili, że się podobało. Nawet kilka dni temu na Napalm Death w Krakowie były osoby, które były na koncercie w Rzeszowie. Poznali, powtarzając słowa o naszym gigu. Trzeba siać, siać, siać, jak mawia Ojciec Tadeusz haha. A reasumując… dobra ekipa osobowa jeździła, bo przecież razem z nami na wszystkich koncertach grał Straight Hate, a to srogie misie są. Na dwóch Rotengeist, który to rypie bardzo dobry thrash, a osobowo fajne chłopy. Inni goście również nie zawiedli (Psycho Visions, Underule, Offence). Wspomnieć należy o Torched z Wrocławia!!!! Niech się chłopaki ogarniają, bo jak przypierdolą płytą, to czapki z głów. Ci, którzy byli na naszych urodzinach, słyszeli ich jeszcze pod nazwą Junk Fuck Militia. No i na koniec… pierwszy po 16 latach koncert Psychoneurosis, akurat na naszej mini trasie, co przecież jest bardzo dziwne hahaha. Chrzest chyba Psycho przeszło, więc możemy napierać dalej.
5. „Psychofilia” to dopiero pierwszy Wasz materiał, który trafił na rynek wydany niesamodzielnie przez zespół, opowiadaj jak doszło do „podpisania papierów” z Deformeathing, dlaczego właśnie ta wytwórnia a nie inna, jakie macie wobec niej oczekiwania?
L: Z Wojtkiem znamy się 15 lat, od czasu, kiedy to razem zagraliśmy koncert w Bielsku. Potem jeszcze graliśmy support na ich trasie z Antigamą w 2004 roku. Potem Wojtek zniknął, nasze losy też były różne. Jak znowu zaczął kombinować z Deformeathing i wydawać fajne rzeczy, to brałem od niego płytki. W końcu stwierdził, że wpadnie na nasz gig do Korby, potem rozłożył się ze swoim majdanem na naszych XXI urodzinach i pod Leśniczówką dogadaliśmy wsio. Na luźno przy piwkach. Powiedziałem, jak ja bym to widział, On przekazał swoją wizję i spotkaliśmy się w pewnym miejscu. Stwierdził, że działamy, mimo iż nie słyszał nawet 10 sekund nowej muzy. Znał stare materiały, bo miał w distro i to wszystko. Aczkolwiek do tej pory nie mam pewności, czy ich słuchał haha.
A dlaczego nie inna? Widzieliśmy, co robi Wojtek. Widzieliśmy, co robią inni. Według mnie, biorąc poprawkę na nasz tryb robienia muzy i w ogóle robienia wszystkiego wokół Bottom, czyli w sumie „nicnierobienia”, Wojtek jest idealny. Konkretnie podszedł do tematu i poszło. Oczekiwań nie mamy absolutnie żadnych. Kurcze, przecież to wszystko podziemie. I my, i Wojtek. Można powiedzieć, że wspieramy się nawzajem. Póki co, wykonuje kawał zajebistej roboty i wiem, że nadal będzie to robił. Wiesz… przecież my mamy po 40 lat praktycznie i robimy to wszystko na luzie. Jedyna spina to taka, żeby muza była godna umieszczenia na nośniku. A cała reszta… kosmetyka haha. Może Wojtek myśli trochę inaczej, ale…to Jego zmartwienie hahahaha. Pozdrowionka.
6. Planujecie jakąś ekspansję wydawniczo – koncertową poza granicami naszego pięknego kraju?
L: Nie. Znaczy… się zdarzy – pojedziemy. Się nie zdarzy – nie będziemy rozpaczać. Kochamy gigi bez dwóch zdań, to jest clue tego, co robimy, ale ciśnienia na granie poza Polską nie ma. Poza tym, zdajemy sobie sprawę z ograniczeń wynikających z tego, że mamy polskie teksty(niby tak, choć np. dla mnie jak kapela śpiewa w ojczystym języku to zawsze jest plus, ile można anglojęzycznych hord słuchać?! – Pudel). Na chwilę obecna, a to info sprzed chwili, w sensie chwilę temu się dowiedziałem, że już mogę ujawnić, gramy na Obscene Extreme i jeśli chodzi o zagranicę, to chwilowo tyle.
7. Gdy zaczynałem się interesować lokalną sceną, jakieś 15 lat temu, można Was było zobaczyć w towarzystwie kapel metalowych. Potem – może to tylko moje wrażenie – grywaliście więcej z kapelami HC, teraz jakby znowu bliżej Wam do Diabła. Jakbyś porównał te dwie sceny, a z innej beczki: sa jakieś kapele, z którymi nie ma mowy byście zagrali na jednej scenie?
L: „Dziś bliżej…bliżej mi do diabła. Dziś moja łapa ściska młot” hahaha, że zacytuję Romana K. A poważniej… nie cierpię, nie znoszę pojęcia „scena” i wybitnie drażni mnie taki podział. W szafie obok koszulek Emperor, Morbid Angel, Brutal Truth, czy The Arson Project wiszą koszulki H.G.W., czy Hardwork. Jak słyszę „scena to”, „scena tamto”, to już mi się odechciewa. Prawda jest taka, że na początku graliśmy przeważnie i tu, i tu, potem przeważyła faktycznie część HC/Punk. Czemu? Nie wiem. Tak było, co nam nie przeszkadzało. Zakładam, że mogło to wynikać z tego, że zawsze byliśmy trochę pośrodku, a „scena” HC/Punk była trochę bardziej otwarta. Potem nagle zaproszenia z tej sceny przestały przychodzić. Nie płakaliśmy, szczególnie biorąc poprawkę na to, iż dowiedzieliśmy się z jakiego powodu. Nie będę tego wywlekał, bo to nie czas i miejsce, ale niektórzy ze sceny HC/Punk powinni się mocno piznąć w łeb. Na szczęście, sytuacja ta uległa zmianie i od pewnego czasu wszystko wraca do normy, czego przykładem chociażby koncert 20 maja na Punk Zadymie, czy zagrane wcześniej koncerty. Dotarło do niektórych chyba coś. Może się piznęli jednak…
Nie każ mi proszę porównywać tych dwóch „scen”, bo ilość zjebów i zajebistych ludzi po obu stronach jest podobna. Dogaduje się z człowiekiem, nie ze sceną. To mnie interesuje. A odnośnie ostatniej części pytania… nigdy nie zagramy z kapelami w jakikolwiek sposób nawiązującymi do faszyzmu/nazizmu i tego typu gówien. Na scenie HC/Punk nam to nie grozi. Na scenie metalowej niestety trzeba mieć baczenie. Tylko nie na zasadzie „w tej kapeli gra ten, co to zna tego, który to ostatnio był widziany z tym, który kiedyś palił fajkę na przystanku z tym, który grał na basie w …..”. Takie przypadki też znam. Ba, pewien młodzian tak mi mówił o osobie, którą znam trochę krócej, niż ten młodzian miał lat. Ręce mi opadły. To jest zwyczajnie głupie. Pieprzyć nazi, ale pieprzyć też paranoję. Za stary na to jestem.
Aha…. I jeszcze z jedną kapelą metalową nie chcemy już grać, bo… nas denerwują osobowo, że tak napiszę i za starzy jesteśmy na użeranie się z nimi hahaha.
8. Od dłuższego czasu macie raczej stabilny skład, choć nie ominęła Was bolączka chyba każdej ciężej grającej kapeli a mianowicie cyrk z basistami. Koniec końców musieliście przekwalifikować na cztery struny gitarzystę… Jak sądzisz, z czego to wynika że tak ciężko dobrego basowego wynaleźć?
L: Nie wiem, kurcze… nie mam pojęcia. Basiści to jakiś osobny przypadek. Gram jakieś 25 lat i za cholerę tego nie pojmę już chyba. Powiem Ci tylko, że Piter, który to normalnie jest gitarzystą, ale u nas jest basistą, to czasem też łapie jakieś taki „basistowskie” zwiechy hahaha. Może to cholera od wibracji tych grubszych strun hahaha. Wiesz, może są to jakieś częstotliwości, które jednak odbijają się jakoś na osobie obsługującej instrument hahaha. Pozdro Piterku!!! Twoje zdrowie!!
9. Pomęczę teraz kilka tematów „historycznych”, bo ileż można o nowej płycie gadać. Między pierwszymi trzema Waszymi wydawnictwami były dosyć długie przerwy – czemu tak było i czy macie może jakieś niewydane „skarby”, nieukończone materiały itd?
L: Czemu? Życie. Powiększające się rodziny, ogólnie zmiany. Brak czasu, ale też brak chęci i zapału. Norma taka. Czas zasuwa, my nie mamy po 20 lat, więc… tak to jest. Do tego dochodziły problemy z drukarniami, problemy z czasem Tomka (tym razem było inaczej), bo to dość rozchwytywany człowiek, a i na „etacie” w Comie.
Z „Hipokracji” zostały nam cztery kawałki, których nie wrzuciliśmy na płytę. Podczas sesji „Psychofilii” też dwa kawałki poleciały. To jest sześć kawałków. EP zgrabne z tego wyjdzie jakby co haha.
10. Pamiętam, ze dawno temu zagraliście na cover koncercie poświęconym… Metallice w starym Mega Clubie, zaskakując licznie zebraną publikę dosyć niestandardowym doborem coverów (co zresztą kilka lat później zerżnęliśmy od Was z moja kapelą przy okazji analogicznej imprezy), co Was w ogóle podkusiło żeby tam zagrać i jak tam trafiliście?
L: No toś teraz trupa z szafy wyciągnął. Błędy młodości. Sprawdziłem, że to był 2003 rok. Jak się tam znaleźliśmy, to już nie pamiętam. Poważnie. Graliśmy z pożyczonym ze Scabies gitarzystą, który zagrał na basie (znowu ten casus basisty haha). Pamiętam, że położył For Whom The Bell Tolls. Co jeszcze graliśmy, to musiałbyś mi przypomnieć(„Green Hell” z repertuaru Misfits bodajże – Pudel), ale chyba Last Caress i coś tam jeszcze wmiksowaliśmy. Głupie to było, ale było. Nigdy więcej żadnych takich imprez nie graliśmy. W ogóle tego typu „przeglądy”, to bzdura niemiłosierna. Nie kumam jarania się czymś takim. Muzyka to nie wyścigi. Chyba, że… czekaj, czekaj… jest to przegląd, gdzie do wygrania masz beczkę piwa vide imprezy dawno temu w chorzowskiej Rampie. Wiadomo, że to jest tylko przykrywka i konspiracja do czegoś bardziej wzniosłego hahaha.
11. Materiał pod tytułem „Deklaracja Morderców” jest do dziś w miarę osiągalny (i moim zdaniem wciąż nieźle się broni), „Hateful music terrorism” zapewne był ogrywany na koncertach na które już się załapałem na początku XXI wieku, natomiast intryguje mnie co to takiego jest te „Strachness”. Wiem, że jakieś numery z tego wydawnictwa pokutowały na Waszym majspejsie, jednak trochę to taki materiał – widmo. Wiem, ze z obecnego składu grał tam tylko bębniarz i wokalista, jednak pewnie nie tylko ja jestem ciekaw cóż to ten Bottom tam grał?
L: Osiągalny mówisz? Powiedz gdzie, bo są tacy, którzy chcieliby zdobyć „Deklarację Morderców”, ale posucha się zrobiła. My już nie mamy.(mea culpa – zmyliła mnie okładka na zespołowym straganiku 8merchowym… za to gdzieś się natknąłem na ten materiał w wersji cyfrowej na dziwnym blogu pisanym cyrylicą, haha – Pudel) Ostatnio dwie sztuki zostały odnalezione i po minucie od ogłoszenia tego faktu, już ich nie było. Pytania kolejnych chętnych jednak były. Sporadycznie widuję na allegro. W zaprzyjaźnionych distro pytałem ostatnio – brak. Trzeba będzie o jakiejś reedycji pomyśleć haha. A „Strachness”… taki swojski thrash metal w czterech kawałkach. Tak, tylko Janek i Gigol z obecnego składu nagrywali ten materiał. Niebawem może wrzucimy do sieci ten materiał jako ciekawostkę. Kurcze, ten materiał ma 20 lat.
12. Pozostając w „oldschoolowych” klimatach – obserwujemy obecnie renesans takich nośników jak winyl (choć ten na dobra sprawę na szeroko rozumianej „scenie niezależnej” nigdy do końca nie zdechł), ale też kaseta magnetofonowa. Myśleliście, żeby wydać któryś materiał na jednym z tych nośników, a może były takie propozycje, ale macie to w dupie?
L: Jak ktoś zechce, to ok. Ja i tak nie będę miał na czym posłuchać zarówno jednego, jak i drugiego nośnika. Jak wspominasz… winyl ze sceny niezależnej w sumie nie zniknął. Kasety… no tutaj trochę ciężko mi zrozumieć ten fakt, ale zakładam, że to bardziej sentyment, a nie jakość przeważają za takimi ruchami. Mnie osobiście wybitnie drażni, kiedy jakaś kapela, którą normalnie lubię, wypuszcza nowy materiał np. tylko na winylu. Nosz ku… a ja to kto? Jam nie godzien? Krew mnie wtedy zalewa. To uwaga min. do Radka i Jego ekipy z The Dead Goats.
13. Byliście odpowiedzialni za zamieszanie pod tytułem „End of summer fest”, opowiedz proszę pokrótce co to było, czemu zdechło, czy jest szansa, ze powróci i dlaczego do jasnej Anielki u nas jakoś tego typu „ołpen air” imprezy zdychają a w Czechach się da?
L: End Of Summer Fest przyszedł nam do głowy w 2006 roku i błyskawicznie załatwiliśmy wszystko, co się dało. Na pierwszej edycji zagrało tylko siedem lokalnych kapel. Pełen spontan. Impreza plenerowa, nad jeziorem w Rogoźniku. Wjazd za darmochę. Pyknęło. Troszkę ludzi przyjechało, mimo informacji o imprezie na tydzień przed bodajże. Rok później już dwanaście kapel, w tym kapele zagraniczne. Już tutaj zaczęło się dziać ciekawiej. Od rana do wieczora hałas. Zimą zorganizowaliśmy edycje pod dachem. Następnego lata już mieliśmy na liście trzynaście kapel, ale w rozbiciu na dwa dni. Pełen relaks. Ludzie przyjeżdżali i wynajmowali domki nad jeziorem, część miała namioty. Oj, ciężko było. Dużo można opowiedzieć. Jest co wspominać.
No i łącznie odbyło się sześć edycji, po czym straciliśmy zapał, ale też trochę się działo wokół nas. Akurat po 2011 roku, w którym to odbyła się ostatnia edycja w życiu niektórych z nas doszło do pewnych zmian. Nie było głowy i czasu. Ponadto, wszystkie letnie edycje odbyły się za free, jednakże impreza się tak rozrosła, że zwyczajnie wymagała większych nakładów, albo biletowania. Za nakładami już nie mieliśmy czasu latać, a biletować nie chcieliśmy.
Zakładam, że to zamknięty rozdział. Rok temu zrobiliśmy spore XXI urodziny(bdb impreza, z atrakcjami w rodzaju szukania Czechów z Malignant Tumour po lesie! – Pudel). Następną większą imprezą, którą będziemy organizować to zapewne będą XXV urodziny… jak dotrwamy. Na End Of Summer Fest chyba nie znajdziemy już czasu…
A Czechy… inna bajka. Tam się jakoś chce. Podejście jest jednak inne. Kwestia mentalności, która jest jednak inna, niż nasza, polska.
14. Jak już pisałem w recenzji całkiem intensywnie obecnie działacie. Jak to jest możliwe, skoro lata lecą, obowiązków zapewne nie ubywa, rodziny się powiększają… a Wy co dwa lata wypuszczacie płyty i jeszcze stare zespoły reaktywujecie, hę?
L: Spokojnie, teraz się sprężyliśmy, ale za chwilę znowu odejdziemy w ciszę hehehe. A poważniej… wiesz, w pewnym momencie następuje pewna stabilizacja i chyba u nas tak się stało, aczkolwiek do pełniejszej stabilizacja brakuje jeszcze paru lat, kiedy jednak dzieciaki niektórych z nas będą trochę starsze. Ponadto, teraz tak to wygląda, bo od momentu wejścia do studia do momentu wydania minęły niecałe trzy miesiące. Zawsze zajmowało to lata. Wiemy na pewno, że nie jest to ostatni materiał, więc przy następnym wywiadzie pytaj o to ponownie haha.
A odnośnie reaktywacji Psychoneurosis, bo zapewne o tę hordę Ci chodzi… Nie byłoby tej reaktywacji, gdyby nie jasno określone zasady tej reaktywacji. Psycho nie będzie funkcjonowało jak Bottom. Pewnie, nowe materiały zapewne będą. Pierwszy już nagrany i czekamy na wydanie. Kolejny może jeszcze w tym roku, na początku kolejnego, jednakże nie będzie kilkudziesięciu koncertów rocznie. Powody proste: Sonia na „wyspach”, Bottom, życie… Będą fajne sztuki do zagrania, to je zagramy. Pierwszy gig za nami. Kolejny na Obscene Extreme. Następne w planach na wrzesień i październik, jednakże jeśli do końca roku zagramy nie wiem… pięć koncertów, to będzie to pewno maks.
15. Na koniec, dla rozrywki: Najdziwniejszy koncert, jaki się Wam przytrafił to:
L: A mogę więcej? Dzięki haha. Pierwszy to Opole w 2006 roku. Temat bardziej przedkoncertowy niż koncertowy. Na kilka dni przed imprezą, dostaliśmy wiadomość, iż jest problem z perkusją. Niestety, nie mieliśmy możliwości zabrania. Jedna z organizatorek wpadła więc na pomysł, aby każdy zespół „wziął po jednym bębenku” i się złoży na miejscu hahaha. Cudo. Na miejscu wyszły jeszcze inne kwasy, ale pominę. Drugi koncert, to również rok 2006 i Skarżysko-Kamienna. Graliśmy sześciodniową traskę z nieistniejącą już Clinica Muerte. Skarżysko było trzecim koncertem na tej trasie. Dzień wcześniej graliśmy w Częstochowie. Z Częstochowy uciekł wynajęty kierowca razem z busem. Zostaliśmy bez transportu na dalsze koncerty. Totalna padaka. Czujesz… wynajmujesz busa, a ten cichcem spieprza podczas trasy. Mogę przypuszczać czemu, no ale… hahaha. Na szczęście dzień później udało się wynająć kolejnego i pojechaliśmy do Skarżyska. Tam się okazało, że promocja została totalnie położona. Na koncert wpadło kilka osób. No to co? Kapele same sobie robiły młyn. Do tego morze kupionego za własną kasę alkoholu. Wspominam o tym, bo pod koniec imprezy pojawił się właściciel klubu, który stwierdził, że przecież kapele maja za free alko. Nosz ku… Tyle, że my już… z siłami tak nie bardzo, więc tylko mała dobitka. Bez kasy i z dołem, że właściciel tak późno nas poinformował haha. Wspomnę jeszcze o gigu w Kołobrzegu w 2004 roku. Koncert odbył się w klubie mieszczącym się w latarni morskiej. Zresztą do tej pory ten klub bodajże istnieje. Fajne miejsce. I na koniec… Komprachcice i klub Jamajka hahaha. Miejscowość położona obok Opola. Graliśmy tam dwa razy (2007 i 2008). Nie powiem, dlaczego dziwne, ale wspomnieć musiałem. Ptaku, jeśli to czytasz, to wiedz, że jesteś wielki!!! Aha… na totalny już koniec… 2012 rok i Łódź. Koncert z Extreme Noise Terror w klubie Luka. Wspominam z dwóch względów. Pierwszy to piach. Cały klub był wypełniony piachem. Do tego palemki itd. Drugi powód, to poniekąd powrót do jednego z pytań. Pieprzony Extreme Noise Terror przyjeżdża do Polski, a ludzie mają to w dupie i zostają w domach. Paranoja jak dla mnie.
Wsio! Dzięki za zainteresowanie!! Dzięki za muzyczną reminiscencję haha!! Zapraszam na profil FB (facebook.com/bottom1995) i zachęcam do zakupu płyty w Deformeathing Prod.!
