Sfenson 6669 – Errorz
(21 marca 2017, napisał: Pudel)

Kurde, miałem przeboje z tym materiałem, nie powiem. Najpierw były jakieś problemy ze ściągnięciem cyfrowej promówki, potem trochę sobie pliki poleżały na moim dysku bo było milion innych rzeczy do roboty, gdy w końcu zgrałem sobie m.in. „ErrorZ” na ipoda na dłuższy służbowy wyjazd to… akurat wtedy niezawodny do tej pory produkt firmy z Jabłkiem w logu wziął i zdechł. No ale w końcu udało się kilka razy przewałkować ten mini album i kilka słów o nim skrobnąć. Najpierw słów kilka wyjaśnienia co to w ogóle wszystko jest. Otóż pod ksywą Sfenson 6669 ukrywa się muzyk znany przede wszystkim jako gitarzysta grindowego Unborn Suffer a także industrialnego Kontagion. Obecne wydanie „ErrorZ” to zremiksowana wersja materiału wydanego pierwotnie w 2013 roku. No i cóż, zawsze mam pewne obawy sięgając po solowe projekty gitarzystów, tym razem jednak liczyłem, że choćby ze względu na muzykę jaką pan Damian gra w innych zespołach nie będzie to czerstwe pitolenie na tle bez sensu zaprogramowanych bębnów. No i faktycznie, „ErrorZ” ma momenty i zaciekawić potrafi. Można by muzykę tu zawartą nazwać industrialnym metalem, ale to pojęcie może oznaczać na dobrą sprawę cokolwiek, więc może jednak rozwinę trochę temat. Ogólnie wygląda to tak, że mamy tu raczej ciężkie, solidne riffy, czasem jadące Sepulturą (z okresu od Chaos AD) czy Soulfly, czasem migną jakieś deftonsowskie czy machineheadowskie fragmenty, w innych znów fragmentach przenosimy się bardziej w okolice Seattle (także za sprawą wokalu), ogólnie jeśli chodzi o gitary to mamy tu taki przegląd tego co się działo w kręgach „mocnej alternatywy” tak od połowy lat dziewięćdziesiątych. Dużo tu dołu, brudu, bas za to dudni potężnie i czytelnie. Do tego – jednak – dosyć kwadratowy automat, który z początku może irytować, jednak mają te dosyć monotonne partie bębnów swój sens i może właśnie takie miały być i wprowadzać jakiś taki transowy lekko klimat? Zaskakuje nieco „Choice – life or death”, zagrany na akustyku, w miarę czysto zaśpiewany, z jakimiś dziwnymi dźwiękami w tle – postapokaliptyczny blues? „Anthem” z kolei nasunął mi jakieś dosyć dalekie, ale jednak skojarzenia z… Type o Negative. Trochę szkoda, że te dwa numery są umieszczone obok siebie, bo ciężko – groovowo – industrialny początek z dosyć monotonnym, „ryczanym” wokalem momentami może trochę zmulić. Trochę ten minialbum sprawia wrażenie niedopracowanego, jakby to były bardziej szkice a nie pełnoprawne numery, co nie zmienia faktu, że przy całej swojej różnorodności (ktoś złośliwy by napisał: braku spójności) słucha się tego nieźle, zwłaszcza, że druga część wydawnictwa (wliczając w to bonus) jest zdecydowanie ciekawsza od pierwszych utworów. Ciężko tu wydawać jakieś „wyroki”, rzecz nie jest nowa, ciężko się oprzeć wrażeniu, że chyba nie miało to być nic ponad poboczny projekt… ale efekt finalny jest dosyć intrygujący i potrafi na kilka ładnych odsłuchów przykuć uwagę.
Wyd. Infernum Media, 2013/2016
Lista utworów:
1.Quarrel
2.Split Up
3.Rage
4.Pain Despair
5.Choice – Life Or Death
6.Anthem
7.Empty (bonus track)
Ocena: +6/10
