YITH – Dread
(2 marca 2017, napisał: Paweł Denys)

„Dread” to debiutancki album projektu Yith. Nie znam poprzednich dokonań, a więc nie mam żadnego porównania, ale to nic a nic nie przeszkadza mi w swobodnym słuchaniu tej płyty. Słuchania jest na niej całkiem sporo, choć podczas początkowych przesłuchań wydaje się, że nic wielkiego i ciekawego tu się nie dzieje. Ot, doskonale znana i nawet lubiana mieszanka black i doom metalu, gdzie fragmenty, gdy ten drugi gatunek przejmuje pałeczkę są zdecydowanie lepsze i ciekawsze. Mają zdecydowanie większą siłą oddziaływania, bo też wystarczy raz przesłuchać ten materiał, żeby stwierdzić, że doom metalowe momenty są w stanie wpędzić w wyjątkowo podły nastrój. Z tymi black metalowymi fragmentami już tak dobrze nie jest, ale też daleki byłbym od mieszania ich z błotem i psioczenia na lewo i prawo, że nie powinno ich tu być i ktoś wyraźnie się minął z rozumem. Co to, to nie. To, że w większości chłoszczące dźwiękiem momenty są po prostu dobre nie oznacza, że płyta jakoś wybitnie na tym traci. Nie traci, ale też specjalnie nie zyskuje. Na całe szczęście jedyny sprawca całego zamieszania, a więc nazywający się tak samo jak projekt muzyk, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie odkrywa tu żadnej Ameryki i skupia się na tworzeniu dobrych, momentami ostrych, a momentami nastrojowych piosenek, które przy dłuższym obcowaniu są w stanie dość głęboko wleźć pod skórę. To nic, że nie ma tu ani jednego bardzo charakterystycznego fragmentu, który od razu sobie przypomnicie, gdy tylko o tej płycie pomyślicie. Ważne jest to, że całość trzyma bardzo równy poziom, a dzięki temu przesłuchanie tej płyty nawet kilka razy pod rząd nie nastręcza żadnych problemów. Znudzić ta muzyka nie ma prawa, ale niestety też nie zagwarantuje wybitnych uniesień. Może nawet dobrze sprawi się jako wypełniacz tła, ale sam tego nie sprawdziłem, gdyż słuchawki na uszach dość skutecznie taką czynność mi uniemożliwiły. Za spory pozytyw odczytuję też fakt, że im dłużej „Dread” słucham, tym bardziej mnie całość wciąga. Czekam dość niecierpliwie na momenty, gdy muzyka w żółwim tempie wylewa się na moją głowę i nie pozwala skupić się na niczym innym. Szkoda, że nie jest tak przez cały czas, ale może przyszłość przeniesie większe przesunięcie proporcji w muzyce Yith? Tego bym sobie życzył. Wy natomiast śmiało możecie po ten album sięgnąć i na własne uszy przekonać się, że nawet jednoosobowe projekty są w stanie tworzyć ciekawą muzykę, która w przyszłości może się rozwinąć w coś naprawdę interesującego.
Wyd. Hellthrasher Productions, 2017
Lista utworów:
1. Time and Loss
2. Resentment
3. Remembrance
4. Dread
5. Centuries of Horror
6. Upon Dark Shores
7. Immurement
Ocena: 7/10
https://web.facebook.com/yithmetal/
