Inverted mind – Broken Mirror
(20 lutego 2017, napisał: Pudel)
Inverted Mind to jeden z tych wielu zespołów, który kojarzyłem z nazwy, ale jakoś nie dane mi było wcześniej zapoznać się z dźwiękami przez ów band tworzonymi. Czas najwyższy to nadrobić, a wydany pod koniec stycznia bieżącego roku nakładem Defense drugi duży album grupy jest ku temu całkiem dobrą okazją. Krakowska kapela się, kolokwialnie mówiąc nie pierdoli i grany przez nich powolny i ciężki metal naprawdę potrafi solidnie przytłoczyć. Przy czym nie jest to bynajmniej żaden funeral doom czy inny drone a coś czemu najbliżej do sludge. W notce od wydawcy pojawiają się nazwy takie jak Crowbar, Eyhategod czy Blindead i są to dobre tropy. Przy czym krakowskie trio nie eksperymentuje zbytnio z brzmieniami czy aranżacjami, stawiając na atak najbardziej tradycyjnym możliwym instrumentarium – gitara + bas + bębny. O ile w kwestii obsady personalnej jest tradycyjnie, tak same utwory zdecydowanie stawiają klimat, trans ponad jakieś niesamowite riffy czy częste zmiany nastroju. Przelewa się ten materiał przez głośniki, mimo co najwyżej średniego tempa jest potwornie gęsty, zawiesisty. Tak więc na pewno jest to płyta – monolit, która niejednego fana takich dźwięków może solidnie „pomęczyć” w dobrym znaczeniu tego słowa. Tylko problem z tą płyta mam taki, że nijak porwać mnie te dźwięki nie są w stanie. Kiedyś słuchałem mnóstwo takiej muzy, uważałem wręcz, że taka stylistyka ma spore widoki na przyszłość i tak dalej. I jak najbardziej, dzieje się nadal w tym klimacie sporo, ale propozycja Inverted Mind zbyt często niebezpiecznie ociera się o rejony, w których ten ciężar, trans i klimat zaczyna graniczyć ze zwyczajnym męczeniem buły. Wszystko tu jest dokładnie takie, jakie na płycie ze sludżem być „powinno”. Mnóstwo dołu, drący się wokalista (w tej roli pan grający na gitarze), wolne i średnie tempa, mocno walące bębny. I czasem tyle wystarczy, żeby było cacy, tutaj czegoś brakuje. Ale zabijcie mnie, nie mam pojęcia czego… w sumie jak w nielicznych fragmentach panowie trochę przyspieszają i jednocześnie robi się troszeczkę stonerowo to jakoś to się ożywia wszystko. Tak jak kilka takich bardziej sabbathowo – melancholijnych riffów zdecydowanie robi dobrą robotę. Z tego co widzę, to zespół w przeszłości miał „pełnoetatowych” wokalistów, może właśnie bardziej zróżnicowany wokal by załatwił sprawę? Bo teraz wygląda to tak, że płyta jest jak najbardziej ok, stylowa, dobrze brzmiąca i mógłbym takie okrągłe słówka pisać aż by mi bateria w laptopie siadła – ale nie zmieniłoby to wszystko faktu, że po iluś tam „recenzenckich” odsłuchach nie mam zamiaru do tej pozycji wracać. Może po prostu w moim przypadku to jest ta „o jedna za dużo” płyta z takim graniem, najlepiej i najprościej będzie, jak ocenicie sami – płyta jest jak już wspominałem co najmniej ok, a może znajdziecie w niej to coś, czego ja usłyszeć nie potrafię?
Wyd. Defense, 2017
Lista utworów:
01. Cold Breath
02. Broken Mirror
03. Self-Portrait
04. Subconscious
05. Perception Chains
06. Fear
07. Deep Hole
08. Lost in My Own Fears
09. Let Your Freedom Be Your Grave
Ocena: +6/10
https://www.facebook.com/InvertedMind