Moshmachine – Tożsamość
(7 stycznia 2017, napisał: Paweł Denys)
Mam z MoshMachine problem. Z jednej strony muzyka, którą wykonuje ten ansambl nie trafia zbyt mocno w mój gust, a z drugiej strony jest to na tyle fachowo wykonana robota, że zjechanie płyty od góry do dołu nie wchodzi w rachubę. Tak więc postaram się jak najbardziej obiektywnie całość ocenić, choć obiektywizm w recenzjach nie istnieje przecież. Na pewno słychać tutaj, że mamy do czynienia z zespołem, który chce być konkretny. Już od pierwszych chwil muzyka stara się sprowadzić słuchacza do parteru i skopać go niemiłosiernie. Z pewnością miłośnicy takiej dość nowoczesnej metalowej rąbanki będą zadowoleni. W sumie nie ma tu nawet wiele materiału do analizy, bo też tego albumu się powinno po prostu słuchać i zbytnio się nie zastanawiać nad tym, co z głośników wyleci. To całkiem dobry podkład do wyładowania z siebie wszelkich negatywnych emocji, ale gdy się nad całością przysiądzie i spróbuje wsłuchać, uważnie wsłuchać, to też nie ma sensu udawać, że dzieją się tu rzeczy wielkie. Na pewno jest profesjonalnie, na pewno jest agresywnie i całość świetnie sprawdzi się w wydaniu koncertowym. Mam takie wrażenie, że właśnie klubowe sceny, obijający się o siebie maniacy to naturalne środowisko MoshMachine i tylko wtedy jest szansa w pełni docenić wysiłek zespołu. W warunkach domowych ten materiał może z lekka nużyć już podczas drugiego lub trzeciego odsłuchu, a to wcale nie jest plus dla zespołu. Mieszanka thrashu, deathu i hard core’a w wykonaniu Krośnian jest przygotowana profesjonalnie, zawiera wszelkie niezbędne elementy, ale też nie wyściubia nawet na milimetr nosa poza swój starannie pielęgnowany ogródek. Nie oczekuję od takich zespołów fajerwerków, ale nie obraziłbym się za jakieś nieoczekiwane zwroty akcji itp. Na to może jeszcze przyjdzie czas, może w przyszłości zespół postara się o większe urozmaicenie swoich kawałków. Dziś jest poprawnie, solidnie i tyle. Niby nic wielkiego, ale na pewno materiał wzbudza optymizm, bo też coś dobrego w przyszłości może z MoshMachine być. Na chwilę obecną jedynie maniacy takich dźwięków całość łykną, maniacy np. starego Frontside, a cała reszta może przejść obojętnie. Doceniam profesjonalizm zespołu, doceniam umiejętne połączenie w/w gatunków, ale zachwycać się całość do końca nie umiem. Poczekam na kolejny krok zespołu i wtedy zobaczę, czy coś dobrego tzn. wielkiego może z nich być. Teraz dostałem do łap solidny album, ale jednak tylko drugoligowy. Są perspektywy na awans o klasę wyżej, ale to może zająć trochę czasu. Kończę więc pisaninę, jeszcze raz całość przesłucham i to będzie na tyle. Jeśli tęsknisz za starym, potrafiącym zadawać głębokie rany Frontside, to ten materiał jest dla ciebie, a jeśli już wtedy miałeś np. Frontside gdzieś, to omiń „Tożsamość” i idź dalej.
Wyd. własne, 2016
Lista utworów:
1. Intro
2. Plan
3. MoshMachine
4. W Imię Boga
5. Nadejdzie Czas
6. Obietnica
7. Ecce Homo
8. Czy mogło by
Ocena: +6/10
https://web.facebook.com/moshmachinePL/?fref=ts