Coldblood – Indescribable Physiognomy of the Devil
(20 grudnia 2016, napisał: Paweł Denys)

Na płyty tego zespołu zawsze czekam z niecierpliwością. Doskonale wiem czego się po Coldblood spodziewać, a więc wiem też, że nie czekają mnie tu żadne niemiłe niespodzianki. Niemalże od razu można zakładać przed odsłuchem każdej kolejnej płyty, że będzie ona zawierała porządną dawkę death metalu starej szkoły, który to nie kłania się krzyżom i innym takim. Wyklucza to też jakieś innowacje w muzyce zespołu, ale tym niech się zajmują inni, a Coldblood niechaj będzie sobą. Właśnie sobą i to w pełnym wymiarze są ci Canarinhos na nowej płycie. Tu nie ma żadnych niedomówień. Od początku jest jazda w najlepszej tradycji death metalowego rzemiosła. Nieważne, czy wziąć tu pod uwagę krótkie strzały, takie jak np. „Darkness Above The Firmament” czy też może bardziej rozbudowane, miażdżące ciężarem i klimatem potwory takie jak np. „Metaphysical Evil”, wszystko jest tu podporządkowane zrobieniu solidnej death metalowej zawieruchy. To nic, że można zespołowi zarzucić stanie w miejscu i grzebanie wciąż w tym samym miejscu. Nie ma to żadnego znaczenia, bo też Coldblood doprowadził swoją formułę muzyczno-brzmieniową do perfekcji. Muzyka wypełniająca krążek jest bezpośrednia, agresywna, rewelacyjnie brutalna i tyle. Tych czterech (po nagraniu płyty zostało trzech) gości z uporem maniaka w prosty i skuteczny sposób niszczy narządy słuchu. Oczywiście jest tu kilka smaczków w postaci znakomitych thrashowych riffów przywołujących najlepsze lata Sepultury, czy np. kilka rewelacyjnych solówek, które to wyżej stawiają klimat niż łamanie palców na gryfie. To są jednak tylko dodatki i jeśli choć przez moment pomyśleliście, że panowie chcą się bawić w jakieś techniczne sprawy, to czym prędzej porzućcie takie myśli, bo nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo błądzicie. Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach taka muzyka jest w lekkim odwrocie, ale dopóki komuś się chce tak grać, a ktoś inny chce tego słuchać to nie ma problemu. Nie ma też sensu udowadnianie, że to jakieś wiekopomne dzieło i może przedefiniować waszą death metalową czołówkę. Tak się zapewne nie stanie, ale przekonany jestem, że w mig załapiecie w czym tkwi siła tej płyty i przyjmiecie ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. To muzyka od maniaków do maniaków. Tylko ludzie z przynajmniej kilkuletnim stażem będą w stanie w pełni docenić wartość „Indescribable Physiognomy of the Devil”. Pewnie mógłbym się przyczepić do kilku rzeczy (trochę więcej różnorodności by się przydało, trochę mniej zbasowane brzmienie mogłoby być), ale mi się zwyczajnie nie chce. Zamiast tego wolę po raz kolejny dopalić ten krążek i dać się ponieść muzyce granej przez zdeterminowany i przekonany o własnej sile Coldblood. Weterani brazylijskiej sceny wciąż mają sporo dobrego do zaproponowania i oby taki stan rzeczy trwał jak najdłużej. Autentycznych, trzymających się raz obranej ścieżki i niepopadających w śmieszność zespołów z tak długim stażem jest coraz mniej. Cieszmy się więc tym co jest i już.
Wyd. Satanath Records/Metallic Media, 2016
Lista utworów:
1. Indescribable Physiognomy of the Devil
2. Tetragrammaton
3. Darkness Above the Firmament
4. The Synchrony of the Cursed Star
5. Cacoon of Neophyte
6. Demons of Nox
7. Sulphur
8. Draco/Pneumatik Phenom
9. Bury the Universe
10. Metaphysical Evil
11. Indescribable Physiognomy of the Devil – instrumental
12. Draco/Pneumatik Phenom – instrumental
13. Metaphysical Evil – instrumental
Ocena: +8/10
https://web.facebook.com/ColdBlood.officialpage/
