Noise Emission Control – Desordre et Mepris
(11 grudnia 2016, napisał: Pudel)
Dziś udajemy się na północ Francji, gdzie od dziesięciu lat działa sobie zespół Noise Emission Control. Zespół ma na swoim koncie koncerty obok kapel pokroju Napalm Death czy Anthrax (choć nigdzie nie jest napisane, ze nie były to występy o 10 rano na bocznej scenie festiwali gdzie wyżej wymienione kapele grały jako gwiazdy; przepraszam z góry za sceptycyzm, ale przeciez mnóstwo kapel tak żenujących chwytów promocyjnych używa bez skrepowania…), jeśli chodzi o dokonania studyjne to trochę bieda – zespół popełnił do tej pory tylko samodzielnie wydany album w 2012 roku. No i teraz dostajemy znów wydany własnymi siłami krótki, pięcioutworowy minialbum. Miałem obawy co do tej płytki, bo jakoś ogólnie francuska muzyka do mnie nie trafia i już. Dodatkowo nie lubię języka francuskiego – a zespół jak widać choćby po tytułach śpiewa w ojczystym języku. Dodajmy do tego, że zespół reklamuje swoją twórczość jako „high energy rock”, co może zwiastować kłopoty. No ale cóż, do odważnych świat należy, odpalamy to cholerstwo. I cóż, przy pierwszym numerze miałem dość. Dużo szarpania, dużo motywów, wokal wrzeszczy zupełnie obok czegokolwiek – zasadniczo wszystko to, co mnie wkurwia w „alternatywnej” muzyce okołorockowej. Na szczęście dalej jest dużo lepiej i muzyka staje się całkiem zjadliwą mieszanką dosyć melodyjnego punka, hard rockowego feelingu z odrobiną hardcorowej motoryki – coś jakby zmieszać Pro-Pain, Bad Religion i Chrome Division. Francuskojęzyczny wokal jest całkiem ciekawy, zresztą kurde, praktycznie zawsze lepiej jest jak kapela śpiewa w ojczystym języku. Nie powiem, ma ta płytka „momenty”, zwłaszcza przebojowy „Desordre et Mepris” i „Computer” w którym goście porządnie dokładają do pieca. Jest też mielizna w postaci numeru pierwszego, oraz nieco mniej udany „Le style”, gdzie chyba trochę zabrakło pomysłu na ciekawe rozwinięcie – choć nie wątpię, że numer na żywo może robić dobra robotę, jest motoryczny i w sumie to się trochę czepiam, żeby czepiać. W sumie to jest całkiem niezły kawałek „imprezowego” mocnego rocka, zagranego jednak bez wiochy i wąsa. Można sprawdzić, czemu nie.
Wyd. własne zespołu, 2016
Lista utworów:
1. Hurlez!!!
2. L’an Pire
3. Desordre et Merpis
4. Computer
5. Le Style
Ocena: +6/10