Groovenom – Modern Death Pop
(7 grudnia 2016, napisał: Pudel)

Mają tempo skubańcy z niemieckiego Groovenom, nie powiem. Dopiero co recenzowaliśmy re-edycję ubiegłorocznej, drugiej płyty zespołu, „Pink Lion” a już dotarł do nas trzeci album formacji – „Modern Death Pop”. Muzyka grupy jest… hm, powiedzieć, że „specyficzna” to jakby powiedzieć, że Józef Stalin nie był zbyt dobrym człowiekiem. Goście mieszają deathcore, groove – death metal i tego typu odmiany ciężkiego grania z elektroniką. I o ile jeszcze na „Pink Lion” można było powiedzieć, że było to ciężkie granie z dodatkami, tak teraz panowie pojechali już po całości. Co ciekawe, elementy metalowe prezentują się o wiele lepiej niż na poprzedniej płycie. Riffy wgniatają ciężarem, trafiają się okrutnie ciężkie zwolnienia jak i prawie blasty. Wokalista też ryknąć potrafi srogo. Tylko, że to wszystko jest teraz równoważone elektroniką i melodiami. I to nie są jakieś mroczne czy też typowo industrialne dźwięki, a chamskie 100% niemieckie techno – disco beaty i melodyjki rodem ze składanki „Bravo hits” (swoją droga wokalista to niezły rzezimieszek, tak dobrze odnajdywać się w zupełnie różnych stylach śpiewu, to jednak trzeba umieć). I teraz najlepsze: nie mam pojęcia jakim cudem, ale to wszystko razem świetnie działa. Nie raz i nie dwa wejścia „techniawy” wywołują fejspalma i uśmiech na ryju, ale chwilkę później orientujemy się, jak dobrze to ze sobą „żre”. Dodatkowo na płycie pojawia się – szkoda, że tylko incydentalnie – ojczysty język panów twórców i to już w ogóle pasuje idealnie. Oczywiście nie wszystko tu jest aż takie super cacy, emo-smutny początek „Final Girl” to jednak trochę zbyt wiele. Jako całość płyta wypada jednak nad wyraz pozytywnie, a i kilka singli dałoby radę z tego spokojnie wykroić (choćby „FCK MTL” czy „The King is dead”). Pozostaje tylko pytanie, czy takie granie można jeszcze w ogóle nazwać metalem… ale w sumie – kogo to, kurwa obchodzi. Album oczywiście można traktować jako taki dziwoląg, niemniej jednak naprawdę można tu różne ciekawe rzeczy odkryć. Jak już jakoś Wam to wpadnie w ręce to przestrzegam przed podchodzeniem do tej płyty na zasadzie „nowomodne gówno, 2/10″. Oczywiście nie jest to album dla każdego, ale jeśli na przykład po pięciu browarach przypominacie sobie, że w pedałówie to w sumie najbardziej lubiliście jak na Vivie puszczali Scootera to warto za tym czymś się rozejrzeć.
Wyd. Noizgate records, 2016
Lista utworów:
1. The King Is Dead
2. Stay Awesome!
3. Pu$$y Dance
4. FCK MTL
5. Proud 2B Loud
6. Final Girl
7. Brutal Party Massacre
8. Shut The F#ck App
9. Hallo Welt
10. Libido
11. We Are Legend
12. Not Another Trancecore Band
Ocena: +7/10
