Paganland – From Carpathian Land
(21 listopada 2016, napisał: Pudel)
Skłamałbym okrutnie twierdząc, że pogański/symfoniczny/klawiszowy/leśny black metal to moje ukochane odmiany mocnego grania, niemniej jednak i w tych gatunkach jest wiele wartościowych rzeczy a także czasem odczuwam jakąś dziwną potrzebę zanurzenia się w ostępach takiego muzycznego boru. I właśnie z tego drugiego powodu sięgnąłem po promówkę ukraińskiego Paganlandu. Zespół to dosyć doświadczony, z kilkuletnią przerwa działa od prawie dwudziestu lat, od 2010 roku (po reaktywacji w mocno przemeblowanym składzie) kapela wzięła się ostro do roboty i „From Carpathian Land” to ich trzeci duży krążek. Nie miałem wcześniej styczności z tą grupą, choć nazwa gdzieś tam mi migała. No i cóż my tu mamy? W zasadzie pięć numerów, plus intro i outro. Introdukcja to dosyć standardowe plumkanie na syntezatorze, które jednak nieźle wprowadza w „odpowiedni” do tematyki albumu nastrój. „Właściwa” muzyka to – cóż za zaskoczenie! – dosyć standardowy, raczej mało oryginalny black metal. Niestety, ze strasznie biednym brzmieniem. Niby jest surowo i jest las, ale całkowicie jest to wyprane z mocy, energii. Sporo tu klawiszy, podobnie jak w inrze mało oryginalnych, przywołujących klimaty soundtrackowo – epickie, oczywiście w dosyć amatorski sposób. Było sporo takich bandów i u nas, jakieś 15 -20 lat temu. Tylko o ile „nasi” stawiali raczej na klimat i granie „atmosferyczne” tak tutaj mimo bardzo wyraźnych niedostatków brzmieniowo – aranżacyjnych idzie to całkiem nieźle do przodu i paradoksalnie dobrze się tego słucha. Zwłaszcza, że panowie jednak mają trochę ciekawych pomysłów – w takim Belted by Spirit dzieje się sporo, ale naprawdę fajnie jest to wszystko poukładane. Oczywiście chwile potem kawałek „The Gloom” atakuje nas klawiszowym wstępem rodem z najgorszego gothic metalowego koszmaru. Z kolei w najdłuższym, tytułowym numerze mimo znów niezbyt pięknych keyboardowych plam naprawdę udało się kapeli stworzyć coś ciekawego, troszkę jakby z okolic starego Falkenbach? Podoba mi się ogólnie też użycie folkowych motywów – jest ich bardzo mało i nie są nachalne, ale właśnie dzięki temu robią dobrą robotę. Nie do końca wiem jak w zasadzie podoba mi się ten album. Wad ma sporo, i to niemałych. Niemniej jednak z tych nie najlepszych momentami pomysłów, brzmieniowej biedy i chyba zbytniego przywiązania do przebrzmiałych już schematów muzykom udało się stworzyć coś, co naprawdę potrafi wciągnąć. Czego na pewno nie można powiedzieć o ostatnich produkcjach za ciężką kasę takiego Dimmu Borgir czy innych tego typu „blackowych” celebrytów. Tak więc zachęcam przede wszystkim do samodzielnego zapoznania się z tym albumem.
Wyd. Svarga Music, 2016
Lista utworów:
1. Stozhary
2. At the Heart of Carpathians
3. Black Mountain
4. Belted by Spirit
5. The Gloom
6. From Carpathian Land
7. Chuhayster
Ocena: +6/10