ULCER UTERUS – CURSED SAINTS

(31 października 2016, napisał: Przem "Possessed")


ULCER UTERUS – CURSED SAINTS

Gdy Karol podesłał mi nowy album Ulcer Uterus wrzuciłem płytę do odtwarzacza i … moje wrażenia były mieszane. Bo niby jest brutalnie, ostro, dobre brzmienie… totalna profeska… lecz … No właśnie, z każdym kolejnym przesłuchaniem albumu moje zdanie co raz bardziej się zmieniało. Z gąszczu upchanych gęsto dźwięków, zaczął się wyłaniać obraz brutalnego i równocześnie inteligentnie zagranego death metalu. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że „Cursed Saints” to materiał, którego nie można posłuchać w biegu. Trzeba nad nim usiąść i wsłuchać się w muzykę, a wtedy potrafi zawładnąć Tobą. Tak dokładnie, tak gdyż przy tak ekstremalnej formie, takim napakowaniu dźwiękami każdej sekundy zbyt wiele umyka słuchaczowi i tak naprawdę płytę zacząłem w pełni doceniać dopiero po czasie. Spotkaliście się pewnie nie raz z opinią, że „baby” to się do garów i łóżka nadają. A tu dwie kobiety w składzie i to, co prezentują potrafi zawstydzić swoją brutalnością większość czysto męskich zespołów. Więc jak to jest z tymi kobietami w metalu? Ja zawsze byłem na tak. Lecz nie o podziale ról i szowinizmie miała być tu mowa, więc wróćmy do muzyki.

„Cursed Saint” to tytułowy utwór i pierwsze dźwięki już sugerują, że nie będzie tu brania jeńców. Całość instrumentarium wraz z wokalem wchodzi od razu w szybkim tempie. Ryk Ulcera i kanonada perkusji przechodzą w rytmiczne grzańsko i po chwili już pojawiają się ciekawe patenty, a to w grze gitar, a to w rytmie perkusji. Muzyka zwalnia do średniego tempa, riffy się zmieniają, a nad całością unosi się niczym cień soczysty growl. Gitary tną szybko i nieubłaganie ciekawymi riffami. Szczególnie rozwalają mnie średnie tempa z zabójczymi riffami, które zapadają w pamięć i bardziej pokombinowaną pracą perkusji. Wokale nakładają się momentami na siebie, a w niski growl wcinają się krzykliwe wokalizy. „We Preach War” rozpoczyna się w niemal marszowym rytmie. Wstawki gitarowe urozmaicają ciekawie ułożone riffy. Pojawiają się tu nawet inspiracje Suffocation w pracy gitar i w moich uszach brzmi to świetnie. Nic nie jest tu przewidywalne, jak na przykład wybijająca się na pierwszy plan genialnie wpleciona partia basu. Nagle pojawiająca się solówka, której dźwięki przeciągają się jak kontrast dla szybkiej muzyki. A całości rytm wybija mocna praca perkusji. „Christ Consumed” od pierwszych dźwięków brzmi wyśmienicie. W ciekawy, chociaż prosty riff wbija się perkusja, po chwili riff się zmienia i staje się prawie genialny, by po kilku taktach ponownie ulec zmianie. Tempo zwalnia przechodząc w średniej szybkości ciężki walec. Nagle perkusja milknie i zostajemy z samymi gitarami i wokalem. Wszystko nabiera tempa i pojawia się chora solówka, a raczej kilka wymieniających się. Nie myślcie, że to spowalnia, czy zmiękcza muzykę. Jest wręcz przeciwnie, to krótkie skomasowane uderzenia i już lecimy z „Become, Begone”. Kilka taktów i przyspieszenie, zmiana riffu. Tutaj muzykę prowadzą gitary, reszta gdzieś dostosowuje się do ich pracy. Wrażenie robi szybka i ciekawie zaaranżowana praca perkusji. Tu nie ma chwili wytchnienia. Szybkie tempo porywa nas i wyrzuca zmielonych intensywnym bombardowaniem. Pojawia się krótka i bardzo Slayerowa solówka, która idealnie wpasowuje się w tą bezkompromisowość muzyki. Nagle muzyka przechodzi w bardziej rytmiczne rejony. Gitara wygrywa w kółko ten sam riff, aż nagle wszystko przyspiesza i już dostajemy „Killer In Me”. Ten utwór zaczyna się w średnim tempie. Jedynie stopy pracują szybko. Wokal chowa się nieco z tyłu. Ciekawe riffy wymieniają się by przejść do przyspieszenia, zmienia się tonacja i muzyka nieco zwalnia, a Ulcer umiejętnie moduluje swój głos. Nagle rozlega się śmiech i wszystko przyspiesza. Chwila ciszy, w której słychać wyraźnie pulsowanie basu i po chwili dostajemy zwolnienie, z genialnym riffem. Niby sporo w tym melodii, lecz idealnie ten fragment oddaje szaleństwo i chaos zamknięte w głowie zabójcy. „Venomous Visions” rozpoczynają niecodzienne rytmy perkusji i wtórujący jej bas i ryk wokalisty. Gdy pojawiają się gitary muzyka przyspiesza. Pokręcony riff wciąga nas coraz głębiej w otchłań szaleństwa, tempo schodzi do średniego, pojawiają się podwójne wokale. Nagle wszystko przyspiesza, a ja wsłuchuje się w zmieniającą się rytmikę perkusji. Tak swoją drogą trzeba mieć kondycję, żeby zagrać takie rzeczy w takim tempie. „Relentless Justice” uderza średnim tempem. Początek brzmi dość typowo, by przejść w ciekawy riff z kombinacjami w partiach perkusji i nagle całość przyspiesza w dość zaskakujący sposób, by przejść w ostrą młóckę szybko przerwaną, rytmicznym riiffem i ciągłymi zmianami pracy perkusji. Nakładające się wokale brzmią wyśmienicie. W sumie to ciężko nadążyć za tym co się dzieje w muzyce Ulcer Uterus. Ponownie przez grad dźwięków przebija się praca basu i znów muzyka przyspiesza, by zwolnić w rytmiczny sposób. „Defiler” rozpoczyna psychodeliczny riff, zmiana tonacji i muzyka wchodzi w średnie, lecz intensywne tempo. Nagle gitara ogranicza się do pojedynczych uderzeń w struny i pojawia się kolejny genialny riff. Lecz to, co robi Revager za garami to mistrzostwo świata, każde uderzenie jest wyważone i równe jak od metronomu. Nagle muzyka znów wchodzi na wysokie obroty, a blasty sypią się jak z rękawa, kolejna zmiana tonacji i w końcu bas wychodzi na pierwszy plan. Takich smaczków jest tu mnóstwo i ciężko za nimi nadążyć. Nawet w obrębie średniego tempa muzyka naładowana jest zmianami rytmiki, riffów i modulacji wokalnych. Kolejne szybkie tempo kończy utwór. Pozostało jeszcze „Outro”. Gęsta praca perkusji i nagłe przyspieszenie z ostro i szybko tnącym riffem, przyspieszenie, powrót do pierwotnej rytmiki. Nawet zakończenie albumu nie jest żadnym samplem tylko konkretną, urywającą łeb instrumentalną wstawka.

„Cursed Saints” to zaledwie 26 minut skomasowanego ataku brutalnych dźwięków, lecz zawartych jest tu tyle pomysłów i riffów, że spokojnie można by obdarować nimi z 10 płyt innych zespołów. Nie przyczynia się to do łatwego odbioru tej muzyki, lecz kogo to obchodzi. Jeśli ktoś raz już załapał w czym rzecz to uwolnienie się od tego albumu staje się wręcz niemożliwe. Z każdym przesłuchaniem „Cursed Saints” można odkryć kolejne smaczki ukryte pod warstwą agresji, a muzyka Ulcer Uterus niejednokrotnie jest nieprzewidywalna. Czyżby to wpływ kobiecego (co w tym przypadku nie jest synonimem delikatnego, a wręcz przeciwnie) podejścia do muzyki? Jakby nie było, drugi album Ślązaków pozamiatał mnie konkretnie i mam nadzieję, że na kolejny nie każą czekać nam następne 8 lat.

 

 

Wyd. Infernum Media 2016

 

Lista utworów:

  1. Cursed Saints
  2. We Preach War
  3. Christ Consumed
  4. Become, Begone
  5. Killer In Me
  6. Venomous Visions
  7. Relentless Justice
  8. Defiler
  9. Outro

 

Ocena: 9/ 10

 

 

https://www.facebook.com/ulceruterus?ref=ts&fref=ts

https://www.facebook.com/pages/Infernum-Media/449801915128550

http://www.infernum-media.com/

 

 

 

 

divider

polecamy

Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte Jad – Ból Yfel 1710 / Martwa Aura – Kali Yuga Boys
divider

imprezy

Urgehal w POLSCE Christ’s Death vol.3 – Warfist, Crippling Madness, Okrutnik, Atonement, Rat King wiosenne koncerty Death Denied Psychodelic Misanthropy fest #18 – XX-lecie Moloch Letalis GdyniaROCKZ! 2023 Tribute To Seattle koncert Praise the Sun tour • The Proffer of Light TRAUMA: „35th Anniversary Tour 2023″ Deströyer 666 zagra trzy koncerty w Polsce Soilwork i Kataklysm w Polsce Cannibal Corpse znów w Polsce
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty