Moanaa – „…..inspiracje czerpiemy z życia…..”

(22 października 2016, napisał: Paweł Denys)


Moanaa – „…..inspiracje czerpiemy z życia…..”

Moanaa nagrała bardzo dobrą płytę. Nie mam wątpliwości, że jedną z najlepszych w tym roku w naszym kraju. „Passage” jest albumem dopracowanym, wciągającym, świetnie wydanym, który w przeważającej większości zbiera bardzo pochlebne recenzje. Nie pozostało mi więc nic innego, jak skontaktować się z nimi i wypytać o parę rzeczy. Na moje pytania odpowiadał gitarzysta zespołu Łukasz „cHooDy” Kursa.

 

 

Witam w MetalRulez! Jesteście świeżo po wydaniu nowego albumu. Możesz już na chłodno odnieść się do jego zawartości i ocenić to, co udało wam się na nim  zrealizować, jak również dostrzec rzeczy, które mogliście zrobić lepiej?

 

Łukasz „cHooDy” Kursa: Na chłodno, to starałem się odnosić do materiału jak był jeszcze czas na jakieś zmiany czy poprawki – czyli zanim płyta wyszła (śmiech). Udało się zrealizować powiedzmy 80%-85% z tego, co mieliśmy w głowach, więc chyba całkiem nieźle. Teraz już raczej nie rozbieram płyty na części pierwsze, nie szukam rzeczy, które można by było zrobić lepiej, bo płyta już „jest, jaka jest i taka zostanie”. Na pewno wyniosłem spory bagaż kolejnych doświadczeń z pracy w studiu i wiem, co następnym razem będę chciał zrobić inaczej – ale nie dlatego, że teraz było źle, tylko po prostu, żeby spróbować czegoś innego.

 

Pierwsze pytanie nie było przypadkowe, bo jak zapewne sam doskonale wiesz spore grono muzyków woli o swoich płytach nie opowiadać i zostawia słuchaczy samych sobie, żeby ci z kolei wyrobili sobie własne zdanie i się jego trzymali. Zapytam więc, jak wasz nowy album jest odbierany przez słuchaczy i recenzentów? Spotkałem się zarówno z recenzjami bardzo pochlebnymi, jak również takimi, które zarzucają wam stanie w miejscu i nachalne czerpanie z ogranych patentów. Bierzecie to do siebie?

 

ŁK: No ja też nie będę o tej płycie opowiadał. Jakbym chciał opowiadać o muzyce to bym został dziennikarzem, a nie gitarzystą. Myślę, że „Passage” to płyta typu „kochaj albo miej w dupie” i mam wrażenie, że dokładnie z takim odbiorem się spotyka. Albo się wsłuchasz i znajdziesz dla siebie coś, co Cię poruszy, albo przeleci gdzieś w tle i nawet nie będziesz w stanie stwierdzić, który numer z płyty aktualnie leci. Co do stania w miejscu – uważam, że zrobiliśmy milowy krok od „Descent” pod wieloma względami, a że ktoś zarzuca nam, że stoimy w miejscu – cóż, jego prawo. Z drugiej strony, trochę mnie to bawi, że tak strasznie się post-metalu uczepili, bo przecież w każdym nurcie jest kupa czerpania od poprzedników. Nie pamiętam, żebym przeczytał gdzieś w recenzji jakiejś grindcoreowej kapeli, że „meh, nuda, zjadają swój ogon, bo same blasty i zżynają z Napalm Death” (śmiech). Poza tym chyba tylko w jednej recenzji ktoś zauważył jedną z moich większych inspiracji muzycznych, czyli The Cure.

 

Moanaa para się szeroko pojętym post metalem (będę się upierał), który to gatunek sam w sobie już dość dawno temu przestał być czymś świeżym. Znacznie częściej można spotkać się obecnie z tezami, że pozostało mu już tylko wcinanie własnego ogona. Zapytam wiec, co jest takiego w tym gatunku, że właśnie takie dźwięki zdecydowaliście się tworzyć? Chciałbym również dowiedzieć się, gdzie według Ciebie leżą jego granice, jak również gdzie widzisz szansę na rozwój? Widzisz w ogóle?

 

ŁK: Samo określenie post-metal jest tak naprawdę dla mnie trochę bez sensu, bo zostało wymyślone, żeby zaszufladkować kapele wymykające się szufladkom. Przez to „siedzimy w jednym worze” z Isis, Cult of Luna, ale i z Obake, Helmet, albo Boris a przecież to są dwa zupełnie inne światy. Przynajmniej dla mnie, ale podobno jestem pojebany. Tworzymy takie dźwięki, bo lubimy i tyle, tu nie ma się chyba nad czym rozwodzić. Natomiast co do rozwoju, to myślę, że następuje on z próby na próbę, z numeru na numer i zobaczymy gdzie zawędrujemy z czasem.

 

Krótkie formy muzyczne to zdecydowanie nie wasza bajka. Lubicie długo i nieśpiesznie opowiadać historie zawarte w utworach. Chcecie, żeby słuchacz się trochę wysilił podczas słuchania waszej muzyki? Pewnie zdajesz sobie doskonale sprawę, że w dzisiejszym świecie coraz trudniej o skupienie się na jednej rzeczy przez dłużej niż chwilkę. Nie boisz się trochę tego, że ludzie mogą nie mieć cierpliwości i zwyczajnie pójdą słuchać czegoś innego?

 

ŁK: Widzisz, uwielbiam też filmy, które długo i nieśpiesznie opowiadają swoje historie. Zauważam wtedy więcej szczegółów, ulotnych gestów aktorów, zmian na ich twarzach. Mam też więcej czasu na własne przemyślenia i spostrzeżenia. Co do „wysiłku” o którym wspomniałeś, to absolutnie nie o to chodzi, żeby ktoś się męczył. Wolelibyśmy, żeby słuchacz odpłynął na trochę, oddalił się od wybrzeża szarej rzeczywistości i pomyślał w nieco innej przestrzeni. A jak ma problemy ze skupieniem uwagi na czymś dłużej niż przez 6 minut, to niech „zwyczajnie idzie słuchać czegoś innego”, przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza (śmiech).

 

Kiedy tak naprawdę czujecie, że dany kawałek jest skończony i przybrał formę, która w pełni was zadowala?

 

ŁK: Nie jestem w stanie powiedzieć. Po prostu jest taki moment, że po zagraniu danego numeru mówimy sobie: „Ok, zostaje, nie ruszamy już”.

 

W naszym kraju post metal nie ma jakiejś długiej i obfitej tradycji. Kilka bardzo dobrych płyt się jednak zdążyło ukazać. Czy macie ambicję, żeby za jakiś czas np. „Passage” było wymieniane wśród tych płyt, które stanowią największą wartość tej muzyki w naszym kraju?

 

ŁK: Czy ambicje muzyków mają jakikolwiek wpływ na odbiór ich płyt przez słuchaczy? (nie o to pytałem – przyp.PD)

moanaa_2016_1_small

Nie chcę Cię pytać o inspiracje muzyczne, bo te każdy może wyłapać sam podczas słuchania muzyki. Zapytam za to, co jest w waszej muzyce oryginalnego, co jest tylko i wyłącznie wasze. Coś z czego jesteście dumni, że to macie i po tym można was rozpoznać w tłumie?

 

ŁK: Szkoda, że nie chcesz, bo jak się okazuje, wielu ludzi za blisko tych inspiracji szuka (śmiech). Na dalszą część pytania nie potrafię za bardzo odpowiedzieć. Nie nam oceniać co jest w Moanie oryginalnego, bo my tę muzykę tworzymy, dla nas wszystko jest w niej na swój sposób oryginalne.

 

Muzyka jaką gracie nie cieszy się obecnie jakimś wielkim wzięciem. Teraz na topie jest np. black metal, który zdecydowanie przeżywa swoje chwile sławy. Myślisz, że macie szansę dotrzeć do szerokiego grona odbiorców, którzy wpadną w wasze sidła niczym mucha w pajęczynę? Frekwencja na koncertach potwierdza zainteresowanie waszą muzyką?

 

ŁK: Jak będziemy robić swoje, to grono odbiorców stopniowo będzie się powiększało. Nie liczę na jakieś nagłe jebnięcie morzem fanów, po prostu, musimy dalej pracować. Na frekwencję nie narzekamy – możemy sobie pozwolić na pojechanie w Polskę bez brania kredytów, co w stylistyce, w której się obracamy, uważam za małe zwycięstwo (śmiech).

 

Trafiliście z nową płytą do małej, ale prężnie działającej wytwórni. Są reklamy w mediach wszelakich, były zapowiedzi materiału i tak naprawdę nie dało się nie zauważyć, że „Passage” wychodzi. Interesuje mnie jednak coś innego. Forma wydania płyty powala na kolana. Jak ważny to dla Moany aspekt? Wszystko ma tworzyć spójną wizję i zmuszać do głębszego zastanowienia się słuchaczy? Myślisz, że dzięki tak drobiazgowemu dbaniu o każdy szczegół przy wydaniu płyty uda się skusić kilka osób więcej do zakupu fizycznego nośnika?

 

ŁK: No Krzysiek jest niesamowity, jeżeli chodzi o to, co udaje mu się zrobić z Arachnophobią. Czasem się zastanawiam czy on ma w ogóle czas na sen, gdzieś między rodziną, byciem księgowym i właścicielem wytwórni. Cieszę się, że oprawa się podoba, przynajmniej dwójka ludzi poświęciła na nią w cholerę czasu. Zresztą, ja też jestem bardziej niż zadowolony – jak zobaczyłem pierwszą pracę od Pastora to wiedziałem, że był strzałem w dziesiątkę. I tak, bardzo ważnym aspektem jest dla nas spójność tego, co robimy. Bardzo możliwe, że będzie to miało wpływ na „wyniki sprzedażowe”, natomiast, jeśli tak się stanie, to będzie to raczej efekt uboczny niż zamierzony cel.

 

Nie jesteście zespołem, który gra milion koncertów rocznie. Raczej należałoby stwierdzić, że gracie sporadycznie na żywo. Na koniec października zagracie np. w Gdańsku, co pewnie w waszym przypadku jest nie lada wyzwaniem logistycznym. Czy przygotowujecie się jakoś specjalnie do koncertów? Co jest dla Ciebie najważniejsze podczas grania na żywo? Odegranie utworów tak jak na płycie i tyle, czy może coś więcej? No i przede wszystkim, czy nie wkurwia Cię obecność osób z komórkami w tłumie pod sceną, bo to ostatnio zdaje się jedno z najważniejszych pytań odnośnie koncertów?

 

ŁK: Nie gramy stu koncertów rocznie, ale teraz końcem października nie jedziemy w trasę (traskę?)pierwszy raz, więc z tym nie lada wyzwaniem logistycznym to bym nie przesadzał (śmiech). Przed gigami gramy po prostu parę intensywniejszych prób, jakieś cuda się nie dzieją. Natomiast w trakcie koncertu najważniejsze jest dla mnie przekazanie emocji publiczności, wolę nawet posadzić parę krzywych dźwięków ale szczerze, niż stać na baczność z gitarą pod samą szyją, byleby tylko wszystko idealnie odegrać i każde wibrato było jak na płycie. Jeśli chodzi o komóry i tablety pod sceną, to niemożebnie mnie wkurwiają jako widza, natomiast jak gram, to musiałbym mieć częściej otwarte oczy, żeby w ogóle je zauważać (śmiech).

 

„Passage” powstawało w różnych studiach. Dlaczego to właśnie tak? Czym się kierowaliście podczas wyboru danych miejsc i przede wszystkim, czy jesteście w pełni zadowoleni z uzyskanych efektów? Przyznam się, że dla mnie płyta brzmi co najmniej bardzo dobrze, ale nie obraziłbym się na trochę większy ciężar gitar.

 

ŁK: Instrumenty nagrywaliśmy u siebie w Bielsku z dwóch powodów. Po pierwsze bardzo dobrze mi się współpracowało z Marcinem Piekło podczas poprzedniej płyty a po drugie… nagrywaliśmy u siebie na miejscu (śmiech). Wiadomo – obcięło to koszty utrzymania poza miastem (noclegi, żarcie, urlopów nie trzeba było wykorzystywać) a tę samą kasę mogliśmy wpompować w produkcję. Rafał upatrzył sobie na wokale studio Nihila, które też jest w sumie godzinę jazdy samochodem od Bielska, ale jest bardzo specyficznym miejscem – będąc w środku, momentalnie traci się poczucie czasu i kontakt z rzeczywistością co bardzo pomogło w osiągnięciu klimatu wokali na „Passage”. Tak jak wspomniałem na początku – myślę, że uzyskaliśmy 80%-85% tego, co chcieliśmy – nie wierzę, że są na świecie kapele, które wychodzą ze studia mówiąc, że nic by nie zmienili/poprawili i wydają dobrą płytę (śmiech). Co do brzmienia przesterów to akurat ja bym zupełnie nic nie ruszał. Pamiętam, że jak dostałem próbkę od Haldora, właśnie jakiegoś rytmicznego riffu, to zeszło ze mnie tak ze 100 kilo, bo wiedziałem, że w końcu mamy gościa do miksów.

 

Poza tym, jak się nagrywa taką muzykę jak wasza w letnie miesiące? Ja rozumiem jakaś deszczowa jesień, ale lato? No jak to tak, co?

 

ŁK: No wchodzi się do nory bez okien, zamyka drzwi i się nagrywa, zapominając po 15 minutach, jaka jest pora dnia czy roku. Poza tym instrumenty nagrywaliśmy w marcu, wokale w kwietniu – za ciepło to wtedy jeszcze nie było (śmiech).

 

Nie będę pytał o znaczenie tekstów zawartych na nowej płycie, niech każdy sobie sam zdanie wyrobi, jak się w nie zagłębi. Zapytam za to, skąd czerpiecie jako zespół inspiracje do ich tworzenia? Filmy, książki, czy też może coś innego? Tekst ma o czymś konkretnym opowiadać, czy też może być jedynie dodatkiem, uzupełnieniem muzyki?

 

ŁK: To pytanie bardziej do naszego wokalisty, bo on odpowiada w 100% za sferę liryczną, natomiast myślę, że udzieliłby bardzo podobnej odpowiedzi do mnie – inspiracje czerpiemy z życia i tak, teksty opowiadają o konkretnych rzeczach. „The Process” jest swojego rodzaju preludium – opowiada w skrócie, o czym jest „Passage” a kolejne utwory zgłębiają już poszczególne zagadnienia.

moanaa_2016_2_small

Co dalej będzie się z wami działo? Macie jakieś dalekosiężne plany, co do działalności zespołu, czy też wolicie się skupić na tym co tu i teraz i za bardzo w przyszłość nie wybiegać?

 

ŁK: Trudno tu rozdzielić dalekosiężne plany od teraźniejszości, bo to, co robimy teraz, wraca z pewnym opóźnieniem i ma odbicie w przyszłości. Po prostu będziemy dalej robić swoje. Na pewno będzie kolejna płyta i na pewno będą kolejne koncerty.

 

To już wszystko co mam do Ciebie. Na koniec powiedz mi jeszcze jak się Ci podoba nowy album Neurosis i jakie płyty zrobiły na Tobie największe wrażenie w tym roku, jak również na jakie szczególnie jeszcze czekasz? Dzięki wielkie za wywiad. Do zobaczyska na jakimś koncercie, mam nadzieje.

 

ŁK: Z tym nowym Neurosis to mam taką dziwną sytuację, bo na pewno mi się podoba nieskończoną ilość razy bardziej od „Honour Found in Decay”, ale jakoś mam problem, żeby się przemóc i znowu posłuchać – możliwe, że chwilowo mam wewnętrzne zapotrzebowanie na inną muzykę. Za to nie mogę się oderwać od płyty Sumac z tego roku, która z niewiadomych przyczyn trafiła do mnie dopiero parę tygodni temu i po prostu miażdży brzmieniem i riffami. „Sorceress” Opeth’u na chwilę u mnie też zagościła, ale dość szybko mi się „oklepała”, a od paru dni chodzę w metrum 17/8 do nowego Dillingera, który jest po prostu genialny. Z 2016 na pewno jeszcze głęboko wrył mi się w mózg ostatni Dalek i „A Moon Shaped Pool” od Radiohead. Dzięki, do zobaczenia!

divider

polecamy

Exul – Path To The Unknown Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte
divider

imprezy

Exodus, pionierzy thrash metalu, powracają do Polski! 06/04/2024 Ariadne’s Thread, Slave Keeper, The Masquerade, Kruh 25/05/2024 KREW OGIEŃ ŚMIERĆ: Stillborn, Ragehammer, Hellfuck, Chaingun Trve Metal Camp vol. 4 22/03/2024 – Dom Zły & Clairvoyance & Moriah Woods Aftermath Tour – Banisher, Truism CZARNA WIELKANOC vol.1 THE ACT OF FRUSTRATION TOUR Injure Grind Attack Stillborn, HellFuck, Ragehammer w maju Left To Die i Incantation na jedynym koncercie w Polsce! MASTER gwiazdą finałów polskiego Bloodstock! Wolves In The Throne Room, Gaerea oraz Mortiferum zagrają w Polsce Tribute To Seattle 2024 Unholy Blood Fest vol. 3 Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty