Neurosis – Fires Within Fires
(11 października 2016, napisał: Paweł Denys)
Pewnie każdy choć trochę zaznajomiony z muzyką Neurosis miał względem nowej płyty swoje własne oczekiwania. Każdy pewnie sobie ją inaczej wyobrażał i liczył, że znajdzie się na niej jak najwięcej tego za co ten zespół szanuje. Sęk w tym, że sami muzycy takie oczekiwania już od dawna mają gdzieś. Nie, panowie nie zmienili stylu, nie nagrali też czegoś zupełnie nowego i dotąd niespotykanego. Mam takie wrażenie, że tym razem Neurosis weszło sobie do studia i nagrało płytę bardzo szybko, żeby tylko nie babrać się za długo w dźwiękach. Sami muzycy zapewniają, że „Fires Within Fires” to miał być zapis tej jednej konkretnej chwili i ja im w to wierzę. Słyszę na tej płycie zespół pewny swoich racji. Słyszę zespół, który nie ma zamiaru się z nikim ścigać. Słyszę też zespół, który okres rewolucji i potężnego rozkwitu ma już za sobą. Ci nie najmłodsi już panowie chcą po prostu grać dźwięki, które kochają, a to czy ktoś inny je pokocha (czyt. każdy z nas), to już ich zupełnie nie obchodzi. Najpiękniejsze w tym jest to, że nawet, gdy wziąć pod uwagę, że to najkrótszy album zespołu od bardzo wielu lat, do tego nagrany szybko i w paru miejscach ocierający się o niedopracowanie, to i tak kasuje całe morze kopistów w kilka sekund. Liderzy mogą być tylko jedni i to są właśnie oni. Spotkanie z utworami tworzącymi „Fires Within Fires” potrafi jednak dostarczyć niesamowitych emocji, a to jedynie zaświadcza o tym, że wciąż jest w muzycznej formule zespołu sporo miejsca na prawdziwe i szczere uniesienia. Właśnie szczerość jest kluczem do zrozumienia tej płyty. Tu nikt nie próbuje czegoś udawać, nie próbuje łamać schematów, aby tylko na siłę udowodnić, że wciąż się da. Pewnie się da, ale widocznie teraz im się nie chciało i trzeba się z tym pogodzić. Gdyby komuś zachciało się marudzić, to niech lepiej założy słuchawki na uszy, puści płytę na cały regulator i uważnie śledzi każdy fragment. Szybciutko taki delikwent przekona się, że w dzisiejszych czasach taki Neurosis to prawdziwy skarb. Skarb, który nic a nic nie traci ze swojego blasku, a że do tego wciąż wzbudza ogromne emocje to tym lepiej. Nie można przejść obok tej płyty obojętnie. Przekonany jestem jednak, że zdecydowana większość głosów, to będą peany pochwalne. Dlaczego? Bo grać swoje, nie robić już śmiałych kroków do przodu, a mimo to kasować swoją muzyką zarówno słuchaczy, jak i wszelkie zespoły próbujące podążać podobną ścieżką, to wciąż potrafią nieliczni. Neurosis jest jednym z tych nielicznych.
Wyd. Neurot Recordings, 2016
Lista utworów:
1. Bending Light
2. A Shadow Memory
3. Fire Is The End Lesson
4. Broken Ground
5. Reach
Ocena: 9/10