Asphyx – Incoming Death
(2 października 2016, napisał: Paweł Denys)

Death metal w roku 2016 ma się bardzo dobrze. Inaczej być nie może, gdy z nowym materiałem atakuje legendarny Asphyx. Ten zespół już za życia stał się legendą. Legendą, która wciąż ma wiele dobrego do zaproponowania. „Incoming Death” dowodzi z całą stanowczością, że jeszcze wiele czasu będzie musiało minąć zanim młode stażem zespoły zbliżą się do poziomu reprezentowanego przez Holendrów. Bo tak po prawdzie, to po co szukać czegoś innego skoro Asphyx przychodzi, ładuje okrutną lute w zęby i zamyka w try miga dyskusję na temat najlepszej płyty death metalowej w bieżącym roku. Mowa tu oczywiście o klasycznym podejściu, bo też nie ma przecież sensu udowadnianie, że znajdziecie na tej płycie coś nowego, coś czego wcześniej nie słyszeliście. Nic z tych rzeczy. Jest do bólu klasycznie, ale niech każdy zespół z takim stażem nagra tak mocny i esencjonalny materiał, który nawet przez sekundę nie będzie nudził. To nie jest taka prosta sprawa, o czym już nie raz i nie dwa mogliśmy się przekonać. Tymczasem „Incoming Death” rzuca się na słuchacza niczym wściekły pies i sadzi ciosy raz na razem. Ciosy tak siarczyste, że sami bracia Kliczko by się ich nie powstydzili. Te sportowe porównanie nie wzięło się znikąd. Asphyx nie zamierza się bawić w żadną finezję. Tu rządzi prawo silnej ręki, która nie zamierza iść na kompromisy i od razu wybija z głowy zbereźne myśli, które spróbują doszukiwać się minusów albumu. Nie ma czegoś takiego, bo też być nie mogło. Tu nie było czego spierdolić i nic nie zostało spierdolone. Produkcja na najwyższym poziomie, a gdy dodamy do tego jakość samej muzyki, to sami rozumiecie, że nie da się obok tej płyty przejść obojętnie. Szybciutko wyłapiecie jej niezaprzeczalne atuty, a wraz z coraz dłuższym obcowaniem z całością będzie coraz mocniej zachwyceni płytą. Nieważne, czy będziemy rozmawiali o tych rozbujanych motywach, czy też ocierających się o doom metal ciężarach, które wprasowują w podłoże z siłą walca drogowego. To wszystko już było, ale jest w tym zachowany złoty środek, który niejako zespół opatentował lata temu i się go trzyma. Niech ten stan rzeczy trwa jak najdłużej, bo nie mam wątpliwości, że każdy maniak będzie zachwycony i przesłucha ten album niezliczoną ilość razy. Jeśli tak się nie stanie, to będzie to oznaczało totalną głuchotę i pomylenie miejsc. Te czterdzieści siedem minut mija tak szybciutko, tak doskonale kopie dupę, że pozostaje jedynie zapętlić album w odtwarzaczu i masakrować się nim aż do porzygania. Innego wyjścia nie ma, bo klasa muzyki na to nie pozwoli. Nie ma sensu za dużo pisać o tej płycie. Kto Asphyx zna, ten wie czego się spodziewać, a że zespół już od dłuższego czasu utrzymuje się w doskonałej formie, to spodziewajcie się, że muzyka przyciśnie was do ściany i będzie zadawała cios na ciosem. Będzie bolało, będzie piekło, ale jednocześnie z głupkowatym uśmiechem będziecie błagali o więcej. Płyta od początku do samego końca skrojona według najlepszych wzorców i z najlepszych pomysłów. Za kilka lat będzie żelazną klasyką death metalu, a już dziś szybciutko się z nią zapoznajcie i zarezerwujcie dla niej wysokie miejsce, jak będzie na koniec roku robili prywatne rankingi najlepszych tegorocznych płyt.
Wyd. Century Media Records, 2016
Lista utworów:
1. Candiru
2. Division Brandenburg
3. Wardroid
4. The Feeder
5. It Came From The Skies
6. The Grand Denial
7. Incoming Death
8. Forerunners of The Apocalypse
9. Subterra Incognita
10. Wildland Fire
11. Death: The Only Immortal
Ocena: 9/10
https://web.facebook.com/officialasphyx?_rdr
