Astheria – Astheria
(11 września 2016, napisał: Pudel)

Ciekawa sprawa z tą Astherią – grupa pochodzi z Gostynia i swoją najnowszą płytkę nazywa debiutem, co generalnie by się zgadzało jeśli chodzi o pełnometrażowe wydawnictwa, natomiast niezastąpione metal-archives podaje, iż w Gostyniu działał sobie zespół o tej nazwie już od 2004 roku i popełnił lata temu dwa mniejsze wydawnictwa. Nieważne, Pantera się nie przyznaje do trzech dużych albumów to co tam demko i singiel ;). Obecną Astherię tworzy trzech muzyków, obsługujących typowo rockowo – metalowe instrumentarium (gitara + sekcja), natomiast na płycie słyszymy też niemało klawiszy czy tam innej elektroniki. Styl jaki zespół bowiem uprawia to granie, które było na topie jakieś 15 lat temu, czyli dosyć mroczny, atmosferyczny, „gotycki” metal. Przy czym nie mający jednak nic wspólnego z „symfoniczną” (i dosyć fajansiarską z dzisiejszej perspektywy patrząc) odmianą tego podgatunku. Fajnie wydany i dobrze brzmiący krążek gostynian już przy pierwszych dźwiękach przeniósł mnie w okolice Metalmanii 2002, kolejnych numerów „Mystic arta” i „Metal hammera” kupowanych głównie dla składanek i tak dalej – muzykom idealnie udało się przywołać tamte klimaty. Tiamat z „Skeleton Skeletron”, Paradise Lost z „Host” i „Believe in nothing”, „Darkness and hope” Moonspell, Anathema miejscami nawet Type O Negative – tego typu rzeczy mi od razu stanęły przed uszami gdy słuchałem omawianej tu pozycji. Taką muzykę można lubić lub nie, nie sposób jednak Astherii odmówić warsztatu i przede wszystkim dobrych kompozycji. Niby album jest zwarty i dosyć jednorodny, jednak mimo zbliżonych temp poszczególnych kawałków raczej się nie nudzi. Utwory może nie włażą do głowy na lata niczym hiciory Sisters of Mercy ale przebojowości odmówić im nie sposób – nie brak tu i nośnych riffów i ogólnie dosyć chwytliwych fragmentów. Całość to po prostu takie dobre, niezbyt ciężkie ale broń Szatanie nie przesłodzone granie z pogranicza gotyckiego rocka i lżejszego „mrocznego” metalu. Jak już wspominałem, bez zbędnych „orkiestr”, damskich wokali omdlewająco – anielskich ale też i industriali dziwnych. Tylko tyle i aż tyle. Nie wiem czy dla takiej muzy jest teraz miejsce na scenie, ale nie zdziwiłbym się, jakby trochę ta płyta namieszała, bo jest po prostu dobra.
Wyd. własne zespołu, 2016
Lista utworów:
1. For Blood
2. Saving Schizophrenia
3. Clouds
4. Fire!
5. Lost It All
6. The Barrier
7. In This Living Hell
8. As a Raven
Ocena: +7/10
