Outer Edge – Ostatni Bastion
(10 czerwca 2005, napisał: Sęky)
Outer Edge to kolejny niezły zespół hard rockowy, którego mam przyjemność recenzować w ostatnim czasie. Jak to dobrze, że jest w naszym kraju tyle kapel, parających się właśnie tą szlachetną odmianą szeroko pojętej „muzyki rozrywkowej”. Wszystkie cztery piosenki, wchodzące w skład tego dema, robią dobre wrażenie. Nie można mieć zastrzeżeń zarówno do instrumentalistów, których umiejętności stoją na wysokim poziomie, jak i do produkcji płyty. Ciekawe są też aranżacje oraz głos wokalisty, który wysunięty został na pierwszy plan, przez co można bez problemu zapoznać się z liryczną warstwą krążka, mimo braku tekstów we wkładce. Kolejną dobrą stroną „Ostatniego bastionu” jest jego różnorodność. W każdej niemal piosence spotkać możemy softowe przygrywki na „cleanie”, które przechodzą płynnie w hard rockowe mocne riffy, a nawet w heavy metalowe galopy a la Iron Maiden. Niestety jest też tu i druga strona medalu… Ta różnorodność niekiedy powoduje, że piosenka, która z początku zapowiada się bardzo dobrze, a nawet nosi znamiona hitu, z powodu kompletnej zmiany klimatu, z czasem staje się niemalże zwykłym rockowym przeciętniakiem. Najmocniejszą pozycją na płycie jest kończący ją utwór pt. „Hemingway”, który nawiązuję do słynnej i doskonałej noweli pt. „Stary człowiek i morze”. Myślę, że w świetny sposób oddaje heminwayowską ideę, mówiącą że życie człowieka jest ciągłą walką. Naprawdę warto zapoznać się z tym wydawnictwem. Nie będziecie się nudzić ani przez chwilę trwania tego krążka.
Lista utworóó
1. Nie mów mi
2. 9mm
3. Dość
4. Hemingway
Ocena: 8/10