Vader – Iron Times
(17 sierpnia 2016, napisał: Paweł Denys)
Pomniejsze wydawnictwa to już taka tradycja w przypadku Vadera. Natrzaskali ich w swojej historii bardzo dużo. Jedne były bardzo udane („Sothis”, „The Art of War”), inne z kolei nikomu nie były potrzebne („Blood”). Trochę się więc zdziwiłem, gdy w eter poszła informacja, że w tym roku ukaże się kolejna ep-ka. Sama idea wydania „Iron Times” może i nie jest zła, ale z muzyką już tak dobrze nie jest. Od początku jednak, żeby nie było za dużego chaosu. Od dobrych kilku lat Vader cofa się w czasie. Sięga coraz mocniej do swoich początków, a przez to coraz mniej w ich muzyce death metalu a za to poważnie króluje thrash metal i klasyczny heavy metal. Taka też pewnie była myśl przewodnia związana z tą ep-ką. Przywołać ducha starych czasów, zagrać trochę dźwięków, które inspirowały na samym początku zespół, a także oddać hołd Lemmy’emu w postaci coveru Motorhead. Na początek jednak dostajemy dwa nowe kawałki. Szczerze? Brzmi to trochę tak, jakby ktoś posadził Petera w studio, dał mu gitarę i nakazał nagrać na szybkiego coś nowego, żeby później można było to wydać. Zarówno „Parabellum” jak i „Prayer To The God of War” są nijakie, żeby już nie używać dosadniejszych słów, czy wręcz przekleństw. Ja naprawdę daleki jestem od krytykowania zespołu tylko po to, żeby krytykować, ale nie jestem w stanie wysłuchać tych kawałków, żeby się autentycznie nie wkurwiać. Pomysły te same, co na kilku ostatnich płytach, bardzo nieumiejętne nawiązanie do klasycznego heavy metalu. Tu pewnie miał być ogień, a tymczasem jest tu go tyle, co na Antarktydzie, czyli wcale. Do tego brzmi to fatalnie. Gdzie jest moc, że się tak zapytam? Na pewno nie ma jej w tych dwóch nowych kawałkach. To może będzie na nowej płycie? Oby, bo w innym przypadku trzeba będzie ją szybko w klopie spuścić. Pozostają jeszcze covery. O przeróbce Motorhead wolę milczeć i się nie denerwować. Słabo to wyszło. Coś na pewno poszło nie tak, bo ja tu nie słyszę ani werwy, ani tym bardziej jakiejś autorskiej myśli. Słabizna w najgorszym wydaniu. Zostaje jeszcze „Pięść i Stal”. No tego to ja już nie rozumiem nic a nic. Peter coveruje sam siebie? No to już ewidentne przegięcie. Już naprawdę nie chce mi się pisać o jakości tego utworu. Już coś w tym stylu dostaliśmy przy okazji ostatnich wydawnictw, a więc nie wiem, po co zespół dalej brnie w takie paździerzowe granie. Fakt, można się pośmiać, ale to chyba nie o to chodziło. A może jednak? Jeśli tak to brawo. „Iron Times” potwierdza pewną stagnację w zespole. Potwierdza coraz mocniejsze cofanie się w czasie. Potwierdza brak pomysłów i jechanie na patentach zużytych niczym stara kutwa. Obawy odnośnie zawartości nowej płyty są bardzo mocne. Coś czuję, że rewelacji nie będzie. Jeśli się pomylę, to super. Jeśli jednak się nie pomylę, to pozostanie jedynie postawić krzyżyk na zespole.
Wyd. Nuclear Blast Records, 2016
Lista utworów:
1. Parabellum
2. Prayer To The God of War
3. Pięść i Stal (Panzer X cover)
4. Overkill (Motorhead cover)
Ocena: 3/10
https://www.facebook.com/vader/?fref=ts