To nie jest nowy materiał Dakhma. Swoja premierę miał w zeszłym roku, ale dopiero teraz dzięki Godz Ov War można nabyć go w fizycznej formie. Wszyscy ci, którzy znają ten zespół z pewnością to zrobią, ale ci którzy jeszcze nie mieli okazji zmierzyć się z twórczością tego szwajcarskiego zespołu powinni przygotować się na ciężkie chwile. Nie jest łatwo wysłuchać całości za jednym podejściem. Już samo brzmienie potrafi odstraszyć od tej płyty co wrażliwsze jednostki. Przebić się do sedna tej płyty, to zadanie bardzo trudne wymagające wiele samozaparcia. Co prawda po jakimś czasie zaczyna się tu wszystko układać w bardzo sensowną całość, ale żeby do tego dotrzeć to trzeba poświęcić sporo czasu i zdrowia. Jest w tym albumie coś wręcz perwersyjnego. Z jednej strony odpycha on od siebie, ale z drugiej budzi w człowieku wybitnie masochistyczne instynkty, które z uporem maniaka nakazują wręcz męczyć się i próbować zrozumieć całość. Taka postawa może przynieść nagrodę, ale wcale nie musi, i powinniście być tego w pełni świadomi zanim zdecydujecie się wejść w kontakt z płytą. Porażająca jest również intensywność tej płyty. Nawet chwilowe pozostawienie wzmożonej ostrożności z boku może okazać się zabójcze dla słuchacza. Chciałoby się wręcz napisać, że ten album jest ekstremalny w pełnym znaczeniu tego słowa. Tak zarówno pod względem samej muzyki, jak i sposobu jej realizacji. Być może właśnie o to Dakhma chodziło, ale tego nie jestem pewien na sto procent. Wiem za to na pewno, że ta mieszanka death/black metalu wsparta iście przerażającym klimatem potrafi wywołać prawdziwe ciarki na plecach. Nie jest jednak prosto dojść do tego momentu, bo też nie raz i nie dwa łapałem się na dużej chęci wyłączenia płyty jak najszybciej. Musiałem łapać oddech i uspokajać nerwowe drżenie rąk. To doprawdy fascynujące, jak ten album wyprowadza z równowagi, jak napawa słuchacza obrzydzeniem, a jednocześnie trzyma przy sobie na tyle silnie, żeby po jakimś czasie do niego wrócić i niczym świnia grzebać z uporem maniaka w poszukiwaniu smakołyków. Fakt, jest tu sporo znakomitych riffów, sporo black metalowe klimatu rodem z początku lat 90-tych, ale to tylko elementy większej całości. Całości, która jest cholernie ciężkim orzechem do zgryzienia. Warto jednak się pomęczyć. Ostrzegam jednak, że zdrowie psychiczne wcale nie musi być w najlepszym stanie, gdy płyta zakończy swój bieg, a wy zostaniecie z głupim wyrazem twarzy i wieloma pytaniami, na które odpowiedzi wciąż będą bardzo głęboko na płycie ukryte. Ryzykujcie i próbujcie znaleźć na nie odpowiedzi. Jak coś, to skargi i zażalenia proszę słać do wydawcy.

Wyd. Godz Ov War Productions, 2016

Lista utworów:

1. Barashnûm (Defiled by Dead Flesh)
2. Where Shattered Minds Collide (The Immortal March)
3. Ascension (Flesh and Bone)
4. Ascension II (The Light Eternal)
5. Chinvat (Ascension III – Agony)
6. Consuming the Nasu (of Shredded Impurity)
7. Of Charred Flesh (Blessed by Illuminating Fire)
8. The Silent Tower (Gather Ye of Life)
9. Call From The Grave (Bathory Cover)
10. Rite of Daebaaman (The Spiritual Invocation Of Akem Manah)

Ocena: 8/10

https://web.facebook.com/dakhmacavern?_rdr