Bloodwritten – Bastard & Thanathos

(2 czerwca 2005, napisał: Prezes)


Bloodwritten – Bastard & Thanathos

Cześć chłopaki! Zacznijmy może naszą pogawędkę od samego początku tej historii, czyli do 1997 roku, wtedy to właśnie założyłeś zespół z Thanathosem. Powiedz co tak właściwie Wami kierowało gdy powoływaliście do życia Bloodwritten? Sława, pieniądze, wywiady i rzesze groupies czy po prostu chęć zabicia nudy?

T: Tylko sława i pieniądze. Nie nawet tylko pieniądze. Tylko gdzie ich szukać?

B: Definitywnie groupies. Ktoś zakłada zespoły z innych powodów ?

Dlaczego właściwie Bloodwritten? Trochę już jest tych zespołów, które zaczynają się od słowa „Blood…”

T: Może i są. Ale nasz jest niepowtarzalny, swojski, rodzimy, polski.

B: Zarzucałem chłopaków nazwami, które wpadały mi do głowy. Na próby przynosiłem po 10, 20 nazw. Nad każdą dyskutowaliśmy, Bloodwritten podobało się wszystkim.

Graliście już wcześniej w jakiś zespołach?

T: tak, najpierw był zespół Pax Destroyer – taka szkolna kapela grająca metalowe covery, a potem całkiem ciekawy projekt The Clatters, który grał pogranicze rocka i pnka. Swojego czasu nawet dwa na raz ciągnąłem ale ostatecznie sytuacja sama się wyjaśniła i jest tylko Bloodwritten.

B: Grałem w Disillusion, zespole doom-death metalowym. Grałem tam na gitarze i próbowałem sił jako drugi wokal. Niestety różnice personalne i problemy z alkoholem lidera doprowadziły do rozwiązania zespołu – później do Bloodwritten ściągnąłem jeszcze Ostrego, basistę Disillusion.

Od samego początku chyba nie mięliście szczęścia do sekcji rytmicznej. O ile dobrze policzyłem to Matt, obecny perkusista, jest już Waszym piątym pałkerem…

T: Piątym? Chyba że nie liczyć tych co nie przeszli nawet weryfikacji, bo wtedy trochę więcej by się tego nazbierało. Ale to fakt nie mieliśmy za dużo do nich szczęścia.

B: dobrze to ująłeś – do sekcji rytmicznej. Basistów też mieliśmy deficyt. Albo nie umieli grać, co okazywało się przy nagrywaniu materiału, albo odchodzili przed koncertami…
Thanathos ma rację, wielu perkusistów grało z nami jedną próbę i odchodzili, niejednokrotnie bez dania znaku życia. Na szczęście Matt i Chaos są z nami już dłuższy czas i pokazali profesjonalne podejście do grania, co nie jest częste w dzisiejszych czasach.

Bastard, ponoć w pierwszych latach istnienia zespołu równocześnie grałeś na gitarze i śpiewałeś. Dlaczego więc postanowiłeś porzucić grę i zająć się tylko wokalem?

B: Doszedłem do wniosku, że lepiej skupić się na jednej rzeczy i tę doskonalić. Wolałem wokal, szczególnie że ówczesny sesyjny/koncertowy basista Hypnos zawsze preferował gitarę. Jestem przekonany, że zespołowi wyszło to na dobre.

Z trzech Waszych materiałów słyszałem tylko ostatni, Reborn. Moglibyście mi coś więcej powiedzieć o dwóch poprzednich?

T: Pierwszy materiał to dawne dzieje i nie ma co do tego wracać. Drugi „Pages In Blood” to nasze przetarcie o niby studio nagrań i teraz z perspektywy czasu wiemy co i jak. Dlatego powstał „Reborn”, bo wiedzieliśmy czego chcieliśmy. Do tamtych materiałów już nie wracamy. To jest zamknięta karta naszej historii.

B: Pages in Blood to było zachłyśnięcie się studiem nagraniowym, przy braku doświadczenia w artykulacji naszych pragnień odnośnie brzmienia. W dodatku okazało się, że nasza sekcja rytmiczna jest bardzo słaba, bądź nie ma jej w ogóle – partie basu musiał nagrywać Thanathos, bo basista po zmarnowaniu 6 godzin w studiu powiedział, że chyba nie potrafi zarejestrować swoich partii.
Po początkowym zachwycie materiałem, na chłodno doszliśmy do wniosku, że jest on słaby aranżacyjnie i brzmieniowo, więc niespecjalnie chcieliśmy się nim promować. Reborn jest naszym najważniejszym materiałem i tak naprawdę pierwszym przemyślanym od początku do końca.

Tak właściwie to dlaczego dowiedziałem się o Bloodwritten dopiero jakiś czas temu? Chyba nie przykładaliście się do promocji, co? A może to ja się nie starałem:)

T: Na pewno się nie starałeś. Ale poważnie promocja to jest wyzwanie, zarówno organizacyjne jak i finansowe i nie jest łatwo. Ale skoro o nas usłyszałeś to znaczy że ostatnia promocja nie jest zła.

B: Prawdziwą promocję rozpoczęliśmy dopiero po nagraniu Reborn, dlatego mogłeś wcześniej o nas nie słyszeć.

Przejdźmy teraz może do spraw bardziej aktualnych, czyli do „Reborn”. Jak ten materiał został odebrany w naszym podziemiu?

B: Bardzo pozytywnie. Trafiały się pojedyncze głosy o zbyt czystym brzmieniu, czy braku oryginalności, jednakże były to głosy odosobnione. Większość uznała nasz materiał przynajmniej za dobry i wart przesłuchania. Oczywiście, nie możemy podobać się każdemu, ale to nie jest naszym celem.

A jaki był odzew wytwórni? Rozsyłaliście także do „lejbelów” czy tylko do prasy?

Wysyłaliśmy, wysyłamy i będziemy wysyłać. Mieliśmy kilka propozycji wydania bądź dystrybucji naszego pełnoczasowego materiału, który nagramy prawdopodobnie pod koniec 2005 roku, ponownie w studio Hertz. Zdajemy sobie sprawę, że 13 minutowy materiał niespecjalnie nadaje się do wydania płyty, ale Reborn miało dać przedsmak naszej muzyki. Znając polskie realia, spróbujemy uderzyć też do zachodniej Europy, może Ameryki.

Jak dla mnie wasz najnowszy album to taka swoista „sałatka”, do której powrzucanych jest wiele stylów. Skąd ta różnorodność?

T: To proste każdy słucha innej muzyki i inną preferuje. Ja osobiście uwielbiam Iron Maiden i stary thrash metal, stad też takie granie wychodzi spod mojej ręki.

B: To prawda, mieszamy kilka gatunków – thrash, death, black, heavy metal. Thrash jest głównym składnikiem, blackowego smaczku nadaje wokal i niektóre partie gitar, inspiracje death i heavy sa lekko wyczuwalne, jak przyprawy w dobrej sałatce.
Nigdy nie chcieliśmy zamykać się w jednym gatunku, starając się jednocześnie nie robić numerów zbyt różniących się od siebie gatunkowo. I myślę, że udało się.

Ten materiał nagrywaliście w Hertz’u, co jest równoznaczne z gwarancją jego jakości. Powiedz mi jak pracowało się z braćmi Wiesławskimi, którzy wyprodukowali już całą masę zajebistych materiałów?

T: Różni ludzie różnie mówią o tym studiu. Ja jestem zadowolony ze współpracy, naprawdę nic do zarzucenia i nie bez powodu chcemy tam wejść ponownie.

B: Świetna atmosfera, profesjonalizm a jednocześnie swoboda i prawdziwie domowe warunki. Bracia czują to co robią i naprawdę potrafią pomóc. Co do takich samych produkcji – zapraszam do posłuchania Reborn.

Wiadomo, że białostockie studio do najtańszych nie należy… Skąd mieliście kase na nagrania? Czy to właśnie dlatego na tym materiale znajdują się tylko trzy kawałki?

T: No jak to skąd z grania, w końcu gramy dla kasy. Prawda smutna i bolesna jest taka, że każdy wysupłał ze swoich kieszeni po parę seteczek.

B: Po doświadczeniu z Pages In Blood, które trwało 36 minut i kosztowało nas mnóstwo kasy i stresu, uznaliśmy, że demo powinniśmy nagrać na tyle krótkie, żeby każdemu chciało się je przesłuchać, a jednocześnie pokazać różnorodność stylu Bloodwritten. Oczywiście kasa też miała znaczenie.

Przyznam się szczerze, że Twoje wokale zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Przyznaj się… ile trzeba dziennie wypić, żeby tak ładnie charczeć?

B: Najlepiej nie pić za wiele. Powiem tak: technika śpiewu jest taka sama jak przy śpiewie czystym, dodajesz do tego jedynie odpowiednie zniekształcenie – a to już praktyka i eksperymenty. Dziękuję za komplement i zapewniam, że na nowym materiale wokale będą jeszcze lepsze.

Tak właściwie to o czym tak namiętnie śpiewasz?

B: Moje teksty nie niosą głębokiego przesłania. Tekst ma uwypuklać klimat kawałka, dlatego są to liryki dość mroczne, inspirowane grozą, horrorem, moimi fantazjami.
Kawałek ma kopać dupę, a tekst jest jednym z jego elementów.

Niech zgadne… kolejne teksty inspirowane tekstami mistrza Lovecrafta?

B: no właśnie niekoniecznie. Mamy gotowe już cztery nowe kawałki, z czego jeden jest czymś w rodzaju naszego credo. Jego tytuł, to „Seed of Destruction”

Odcinasz się zatem od tych wszystkich ‚prawdziwych’ muzyków którzy twierdzą, że najważniejsze jest przesłanie a muzyka to tylko środek do jego przekazania?

B: Hmm, nie tyle odcinam, bo szanuję zespoły chcące nieść przekaz, choć nierzadko w takich przypadkach forma nadąża za treścią. Uważam natomiast, że można grać muzę, traktując tekst jako dodatek – ważny, ale nie ważniejszy od muzyki. My się po prostu dobrze bawimy, nawet jeśli tekst jest bluźnierczy – jak np. w „The Throne” czy lovecraftowski jak w „Praise the Black sortery”.

A co z Waszym nowym materiałem, mieliście ponoć na początku tego roku coś nagrać? Macie już jakiś materiał gotowy?

B: Początkowo chcieliśmy nagrać jak najszybciej nowe demo, ale jako że były problemy z rezerwacją studia, doszliśmy do wniosku, że może lepiej skomponować jeszcze kilka numerów i wejść do studia pod koniec tego roku, aby nagrać przynajmniej 20-25 minut materiału. Wtedy moglibyśmy wydać „Reborn” razem z nowym materiałem jako pełnoczasowy materiał. W końcu Reborn nie jest tak powszechnie dostępny, a moim zdaniem wart jest posłuchania. Dzięki dłuższemu materiałowi, profesjonalnemu wydaniu i promocji więcej osób zapozna się z muzyką Bloodwritten.
Obecnie mamy już gotowe 4 utwory, 3 kolejne są w fazie kompozycyjnej. Te 4 nowe kawałki można już usłyszeć na naszych koncertach.

Zamierzacie dalej motać ze stylami czy pójdziecie bardziej w stronę jednego z nich?

T: Oczywiście że idziemy w kierunku jednego stylu. To jest styl Bloodwritten.

B: Zastanawiam się nad twoim pytaniem. Właściwie nie widzę większego motania w utworach Bloodwritten, materiał jest dość spójny. Wpływy z innych gatunków to pewne smaczki, dodające smaczku i może szczypty oryginalności ?

Pełnometrażowy album wydacie dopiero wtedy, gdy nawinie się jakaś wytwórnia, czy bierzecie pod uwagę wydanie takiego własnym sumptem?

B: Znając realia polskie, spróbujemy wydać to własnym sumptem, przynajmniej jakieś limitowane wydanie. Mamy ciekawe propozycje dystrybucji, szkoda byłoby to zmarnować. Ale jeśli ktoś będzie nas wydać, nie widzimy przeszkód.

Gracie jeszcze w jakiś innych zespołach, czy Bloodwritten pochłania cały Wasz wolny czas?

T: Nie gramy w innych kapelach, wszyscy są nieźle zapracowani w życiu zawodowym, więc nie ma czasu na dwie kapele.

B: Dokładnie. Czasem trudno nam znaleźć czas na tę jedną, ale staramy się jak możemy.

Graliście już sporo koncertów, ale niewiele gracie poza Warszawą. Macie w planach jakieś „wyjazdy”? Zapraszam na Śląsk!

T: O tak jesteśmy w stanie grać wszędzie dla naszej publiczności, bo dla nich gramy (a kasa przy okazji).

B: Cały czas prowadzimy rozmowy w sprawie koncertów poza Warszawą. 12.06 pokażemy się w Poznaniu, na Najdłuższym Festiwalu u Bazyla. Jak wszystko dobrze pójdzie, pojawimy się w Ciechanowie, Częstochowie… Na Śląsk też bardzo chętnie przyjedziemy, i to być może wkrótce. Przy okazji, jeśli ktoś chce, żebyśmy odwiedzili jego okolicę, piszcie na bloodwritten@wp.pl . Naprawdę chętnie zagramy wszędzie, gdzie chcą nas posłuchać.

Wawa to niby stolica, takie duże miasto i wogóle cycuś ale największej sceny metalowej w naszym kraju to wy tam chyba nie macie, co? Chyba że przekonasz mnie i podasz nazwy kilku wartościowych kapel

B: Z warszawskiego podziemia ? Hmm, faktycznie scena jest słaba, w dodatku wiele zespołów podcina wzajemnie skrzydła innym. Wymieniłbym Chaosphere, Vedonist, Hostile.

A właśnie nie wiesz co tam u Vedonistów? Gerhalt dawno się do mnie nie odzywał a wiem że mięli coś nagrywać?

B: Nagrywają, materiał jest podobno niesamowicie połamany i zakręcony.

Na koniec powiedz mi jeszcze tylko jedno… Twoja ksywa to hołd dla płyty Kata?

B: Już kilka razy słyszałem takie pytanie. Nie, Kat nie jest moim ulubionym zespołem. Pseudo wziąłem z cyklu fantasy pani Robin Hobb o Skrytobójcy. Swoją drogą polecam.

Wielkie dzięki za poświęcony mi czas! Życzę powodzenia z nowym wydawnictwem!

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Tankard, Defiance i Accu§er w Jablunkovie – thrash metalowa uczta tuż przy polskiej granicy Forever Nu! Festival 2025 – hołd dla legend nu metalu w Krakowie Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Furor Gallico w Krakowie Dom Zły w Krakowie – koncert w Klubie Gwarek EXEGI MONUMENTUM tour HOSTIA mini trasa koncertowa koncerty Mercurius Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty