BLOOD INCANTATION – Starspawn
(28 lipca 2016, napisał: Paweł Denys)

Bardzo odważnie swój debiutancki album zaczęło Blood Incantation. Ponad trzynaście minut trwa tu pierwszy numer, a więc od razu nastawcie się, że lekko nie będzie, ale jednocześnie ten jeden kawałek niemalże w stu procentach odpowie wam na pytanie, czego możecie się po tej płycie spodziewać. Sam zespół nie trzyma się kurczowo jednej stylistyki, choć bez wątpienia jest to muzyka na wskroś ekstremalna. Nie, nie w taki sposób, że nie da się jej słuchać. Słuchać da się jak najbardziej, a nawet w miarę coraz dłuższego obcowania z „Starspawn” narasta w człowieku uczucie niedosytu i chęć kolejnych przesłuchań całości. Początki nie są łatwe, trzeba sporo wytrzymać, żeby dotrzeć do sedna tej płyty, ale gdy to już się stanie, to raczej szybko się od tego albumu nie uwolnicie. Nie mogę jednak dać słowa, że każdy zachwyci się tą płytą. Ba, jestem w stu procentach przekonany, że znajdą się słuchacze, którzy po jednym przesłuchaniu wyrzucą płytę do kosza i będą chcieli o niej szybko zapomnieć. Czort z tym, bo też nie zamierzam się przejmować tym, że płyta nie jest dla każdego. Najważniejsze jest to, że zespół pokazuje tu pełną paletę swoich możliwości. Umie bezwzględnie przyłożyć do pieca, na tyle mocno, że kapcie wam z nóg pospadają. Umie też zaatakować black metalowym jadem, który może i nie jest niczym oryginalnym, ale znakomicie ubarwia cały album. Najciekawsze są jednak dla mnie fragmenty, gdy klimat bierze górę, a całość staje się zwodniczo wręcz piękna. Tak, oczy was nie mylą. W całej zalewie metalowego łojenia, którego nikomu nie powinno tutaj zabraknąć, Blood Incantation potrafi zwolnić czy wręcz skręcić w rejony, które z czystą muzyką metalową nie mają za wiele wspólnego. Początkowo wydawało mi się, że jest tu za dużo kombinowania, za dużo prób pokazania jak otwarte głowy mają muzycy tworzący ten zespół. Dopiero po jakimś czasie wszystko zaczynało mi się układać w logiczną całość, a gdy to już stało się faktem, to nie mogę się od tej płyty oderwać od paru dni. Wciąż odkrywam na niej jakieś ciekawe elementy, które stanowią niezbity dowód na to z jak ciekawym zespołem mam do czynienia. Blood Incantation jest talentem najczystszej wody, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi tak samo odebrać ich pierwszy duży album. Tylko od waszego samozaparcia zależy to, jak wam całość wejdzie. Mogę jedynie zaręczyć, że warto się ze „Starspawn” zmierzyć, odczekać kilka przesłuchań i poczuć jej wielką moc. Kreatywność tego zespołu jest bezwzględna. Umiejętne prowadzenie narracji płyty jest tego najlepszym dowodem. Nie wahajcie się nawet przez moment i czym prędzej wejdźcie w kontakt z tą płytą. Nie gwarantują orgazmu, ale solidne rany na umyśle to już jak najbardziej.
Wyd. Dark Descent Records, 2016
Lista utworów:
1. Vitrification of Blood (Part 1)
2. Chaoplasm
3. Hidden Species (Vitrification of Blood part 2)
4. Meticulous Soul Devourment
5. Starspawn
Ocena: +8/10
https://web.facebook.com/Blood-incantation-508899805936788/?_rdr
