Stormvold – IV Katakismo
(17 lipca 2016, napisał: Paweł Denys)

Teneryfa kojarzy się przeciętnemu mieszkańcowi naszego pięknego kraju ze słońcem, plażami i drinkami pitymi pod parasolami w okolicach plaż właśnie. Z czym za to może się kojarzyć fanatykowi metalowego łojenia. Był(jest?) Cryfemal, jest Muert. Black metal pełną gębą, nie dający się okiełznać i głęboko w poważaniu mający wszelkie dobre obyczaje. Odpowiedzialny za te dwa projekty niejaki Ebola, to niespokojny duch, a więc od kilku lat bawi się też w nowy projekt, który zwie się Stormvold. Tu z kolei zachciało mu się pograć death metal. Death metal intensywny, nieuznający żadnych kompromisów. Po serii demówek i kompilacji, w końcu doczekaliśmy się pełnoprawnego debiutu. „IV Katakismo” premierę miał całkiem niedawno w barwach niezmordowanej Xtreem Music. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji się z tym albumem zapoznać, to powinniście czym prędzej nadrobić zaległość. Warto po te dźwięki sięgnąć, żeby nausznie przekonać się, że Ebola to cholernie kreatywny gość, któremu nie powinno zabraknąć pomysłów przez bardzo długi czas. Zawartość debiutu Stormvold dobitnie tego dowodzi. W porównaniu z poprzednimi materiałami, tym razem wszystko jest lepsze. Lepsze jest brzmienie, zdecydowanie mocniej zostały przemyślane i dopracowane same kompozycje. Oczywiście, nie powinniście mieć żadnych obaw, to wciąż jest furiacka muzyka, która nie zamierza do nikogo puszczać oka i się mizdrzyć. Ma być fizyczny ból, ma być gwałt na narządach słuchu i to wszystko tu znajdziecie. Pierwsze przesłuchania mogą nieźle zdezorientować, tak to intensywna sieczka. Tym razem zdecydowanie większe akcenty zostały położone na death metalową stronę muzyki projektu. Niemalże zupełnie zniknęły słyszalne w przeszłości wpływy black metalu. Wyszło to zdecydowanie na plus, co bez trudu zrozumiecie, gdy tylko odpalicie ten album. Te trzydzieści parę minut dowodzi, że ze Stormvold trzeba się liczyć i mieć na nich baczenie. Nie, nie będzie to żaden wielki zespół, nie będą go słuchać wszyscy, ale ci, którym nieobce jest podziemne, death metalowe przyłożenie powinni być bardzo zadowoleni. Przede wszystkim jakością muzyki. Tu nie ma kawałka, który nie przenosiłby jakichś ciekawych rozwiązań. Raz będą to cholernie mocno wżynające się w mózg solówki, innym razem zajebista rytmika, a jeszcze gdzie indziej pojawią się bardzo ciekawe pochody melodyczne, które tylko podnoszą wartość materiału. Wyraźnie słychać, że Stormvold chce się rozwijać i nie chce grać na jedno kopyto. Jeszcze nie ma perfekcji, ale już teraz jest muzyka, która bez większych problemów przyśpieszy bicie serca i pozytywnie podniesie ciśnienie. Niczego więcej na dzień dzisiejszy od Stormvold nie oczekuję. Wszystko byłoby bardzo dobrze, gdyby nie ta felerna okładka. Sam zamysł może i był ciekawy, ale wykonaniu i kolorystyka cholernie mocno gryzą mi się z zawartością muzyczną. Nic to, nie będę na ten cover po prostu patrzył podczas kolejnych odsłuchów „IV Katakismo”, bo w to, że kolejne odsłuchy będą to nie wątpię.
Wyd. Xtreem Music, 2016
Lista utworów:
1. Eclipse Astral
2. Achuhucanac
3. Constructor de Tormentas
4. Ruido del Viento
5. Agujero Negro
6. Diluvio Cosmico
7. MontaAas de Venganza
8. Explosion Estelar
Ocena: 8/10
https://web.facebook.com/stormvold666?_rdr
