NUCLEAR HOLOCAUST – Overkill Commando
(11 lipca 2016, napisał: Paweł Denys)

Demo Nuclear Holocaust, które to miałem okazję całkiem niedawno opisywać, zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Ucieszyłem się więc, gdy dotarł do mnie pełnoprawny debiut zatytułowany „Overkill Commando”. Słucham tego materiału już dłuższy czas i wciąż cieszę się jak małe dziecko na samą myśl o kolejnych przesłuchaniach. Tak się właśnie powinno grać prawdziwego grind core’a. Żadnych niepotrzebnych wynalazków typu jakieś wtręty z rzeźni, czy filmów grozy. Żadnych rzygów, pierdów itp. Tu się od początku ładuje po pysku znakomitymi kompozycjami, które są krótkie, skondensowane i naszpikowane znakomitymi motywami. Nieważne, czy mówimy tu o gitarach czy też może o znakomicie walącej po głowie perkusji. Nuclear Holocaust skupiło się na wyciągnięciu samej esencji z takiej muzyki i się to im udało. Oczywiście nie ma mowy o oryginalności, o próbach wymyślania czegoś nowego. To nie jest nikomu potrzebne. Każdy średnio zorientowany miłośnik takich dźwięków będzie znał ten album już po pierwszym kontakcie, ale też zaręczam wam, że będziecie do tej płyty wracać często i gęsto. Zawartej tu dawki zabójczej energii nie idzie okiełznać po jednym czy też dwóch przesłuchaniach. Płyta wprost aż się prosi o słuchanie głośnie i bardzo częste. Samą radość te dźwięki przynoszą. Wybitnie oczyszczająca muzyka wyszła Nuclear Holocaust. Muzyka, która zagłusza wszystko dookoła, która znakomicie rozładowuje wkurwienie i dodaje sił. Mi nic więcej nie jest potrzebne w grind core’rze. Tak ma właśnie być. Ma boleć, ma paraliżować przypadkowe osoby i ma przynosić jakże przyjemne oderwanie od rzeczywistości. Nie ma sensu skupiać się na pojedynczych kawałkach, choć przyznać muszę, że za taki np. „Mashed With A Club” jestem gotów bić zespołowi pokłony. „Overkill Commando” słucha się jednym tchem od początku do samego końca. Krótki to album, a więc nie będziecie mieli żadnego problemu, żeby sobie go zapodawać raz za razem, aż do kompletnego wyczerpania. Co potem? No jak to co, chwilka oddechu i jedziemy od początku. Taka muzyka ma w naszym kraju naprawdę ciekawą historię i Nuclear Holocaust bardzo umiejętnie dopisuje do niej kolejną stronę. Liczę, że to jeszcze nie jest wszystko na co ten ansambl stać. Teraz już jest po prostu wybornie, ale ja chcę więcej. Tak przemyślanej i jednocześnie nieokiełznanej grind core’owej jatki chce się po prostu słuchać raz za razem. Polecam z czystym sumieniem. Cholernie warto się w ten krążek zaopatrzyć. Dajcie tylko im szansę, a w try miga staniecie się radioaktywni.
Wyd. Selfmadegod Records, 2016
Lista utworów:
1. Abominations of Annihilation
2. Overkill Commando
3. Epicentre of Terror
4. Cryptic Stench of Radioactive Foetuses
5. Power-Hungry Paranoia
6. Religious Mutation
7. Deathbringer of Death
8. Toxic Whore
9. Mashed With A Club
10. Only Cockroaches Will Survive
11. Vomiting Blood
12. Queen of Sodomy
13. Pulverized
14. Nuclear Waste Repository
15. Frostbitten By The Radioactive Fullmoon
16. Disciples of The Flesh
17. We Are The Batpeople
18. Gore Cult
19. God Is Undead
20. Atomic Suicide
Ocena: 8/10
https://web.facebook.com/Nuclearmetalpunks/?fref=ts
