Imperium – Titanomachy
(7 lipca 2016, napisał: Paweł Denys)
„Titanomachy” to już druga płyta Imperium, ale dla mnie to pierwszy kontakt z muzyką tego zespołu lub projektu, bo to zdaje się jest teatr jednego aktora, który jedynie wokale powierzył komuś innemu. Mniejsza o to, bo najważniejsza jest sama muzyka. Imperium gra death metal i to trzeba od razu jasno powiedzieć. Miesza w swojej muzyce w najlepsze elementy starsze z tym nowoczesnymi, ale dzięki spójnemu brzmieniu nic się tu nie rozłazi. Wszystko jest na swoim miejscu, tak jak na porządnej płycie death metalowej być powinno. Nie ma tu nic oryginalnego, ale w myśl zasady, że nie każdy musi być prorokiem i czasami wystarczy bardzo dobre rzemieślnictwo, to słucham tego albumu z przyjemnością. Jest odpowiednio brutalnie, jest całkiem pomysłowo, nie ma klasycznych wypełniaczy. Wszystko tu zostało zagrane z rozwagą, odpowiednio przemyślanie i tak też nagrane. Potrafi ten materiał zrobić kuku, ale też nie jest tak, że słucha się go przez cały czas z jednakowym zaciekawieniem. Ponad czterdzieści minut muzyki to całkiem sporo przy dzisiejszych standardach, a żeby grać intensywny death metal i prezentować go w takiej ilości na jeden raz, to trzeba dysponować sporym arsenałem pomysłów, nie wystarczy być jedynie sprawnym. To za mało i dlatego już pod koniec „Titanomachy” zaczyna z lekka nużyć. Ten feler nie przysłania mi jednak plusów tego wydawnictwa, a jest ich tutaj więcej niż trochę. Przekonacie się o tym, gdy tylko zdecydujecie się zapoznać z jego zawartością. Nawet lekkie skręty w paru momentach w stronę deathcore’a mi nie przeszkadzają. Ta muzyka nawet na moment nie traci na sile, a to że pod koniec brakuje trochę dobrych pomysłów, to jeszcze jakoś przeboleję. Nie będzie to żadna płyta roku, nie zamiesza ten album w żadnych podsumowaniach, ale jestem przekonany, że miłośnikom dobrej death metalowej młócki, zagranej naprawdę z głową, dostarczy emocji na więcej niż kilka przesłuchań. Nie wydaje mi się, żeby twórcy tego materiału mieli ambicję na coś więcej. Może to i lepiej, bo przynajmniej unikną rozczarowań. Imperium gra to, co lubi i całkiem dobrze na tym może wyjść. Zaznajomionych z tematem nie trzeba przekonywać, a cała reszta może spróbować. Nie, nie musi, ale właśnie może. Takich płyt powstaje przecież miesięcznie dużo, a więc wybierać jest w czym. „Titanomachy” jest krążkiem solidnym, ale tylko solidnym. Czy to wystarczy to się za jakiś czas okaże. Ja wysłuchałem całości kilka razy i nie zanotowałem z tego powodu jakichś bezsensownych strat czasu.
Wyd. Ultimate Massacre Productions, 2016
Lista utworów:
1. Othrys
2. Castrate The Father of The Sky
3. Beast From Beneath
4. Descend The Abysmal Void
5. Ingurgitate The Traitor
6. Into Abode of The Dead
7. The Unseen One
8. Skies That Bear Thunder
9. Phlegathon Rising
10. Minos
11. Neither Like Gods Nor Men
Ocena: 7/10
https://web.facebook.com/imperiumuk?_rdr