Miał już kiedyś przyjemność zetknąć się z muzyką Parh. Kontakt był to co najmniej ciekawy i nie miałem żadnych problemów, żeby tą nazwę zapamiętać. W tym roku płoccy degeneracie zdecydowali się wypuścić nowe wydawnictwo, na które składają się zaledwie cztery kawałki. Niby mało, ale na dzień dzisiejszy jest to absolutnie dawka wystarczająca, żeby przekonać się o tym, że Parh stawia kolejny krok do przodu. To wciąż jest sludge metal, okropny, zakopany w bagnistym terenie, nieprzyjazny czy wręcz odpychający. Wyraźnie słychać, że muzycy tworzący ten zespół czują się w takich klimatach jak przysłowiowe ryby w wodzie. Sunie tu prawie wszystko powoli do przodu, atakuje ciężarem i atmosferą, która doprawdy jest w stanie przytłoczyć. Być może o to właśnie zespołowi chodziło, żeby podczas pierwszych przesłuchań słuchacz został przytłoczony właśnie, niemalże wprasowany w podłoże. Nie jest łatwo przebrnąć tak od razu przez ten materiał, nawet biorąc pod uwagę fakt, że jest relatywnie krótki. Nagromadzenie wszelakiego obrzydlistwa jest tu całkiem sporo i trzeba się z tym spokojnie oswoić, a dopiero wtedy może się uda odczuć przyjemność z obcowania z płytą. Pewne wpływy wyłapiecie tu od razu, ale jednocześnie nie powinniście mieć żadnego problemu z dojściem do wniosku, że na dzień dzisiejszy Parh to jeden z najciekawszych polskich zespołów obracających się w tej konkretnej stylistyce. Ciekawi mnie za to jedna rzecz. Czy zespół pozostanie wierny sludge i będzie doskonalił swój pomysł na muzykę w jego obrębie czy też może zdecyduje się na skok w trochę inną stronę? Skąd to pytanie? A no stąd, że w kawałku otwierającym całość bardzo wyraźnie słychać, że część składu gra death metal na szwedzką modę. Te charakterystyczne tempa, gitarowe riffy czy nawet sam wokal pokazują, że przyszłość przed tym zespołem może rysować się w ciekawych barwach. Taki konglomerat dźwiękowy może przynieść dużo dobrego, ale trzeba go bardzo umiejętnie zlepić w jedną koszącą całość. Tu tak na razie nie jest, bo kawałki sludge sobie, a wpływy death metalu sobie. Jest to jednak na pewno ciekawy kierunek i nie miałbym nic przeciwko, żeby zespół w tą stronę poszedł. Jak będzie, to pokaże przyszłość, a teraz warto się z „Journey Through Wasteland” zapoznać, bo to naprawdę kawał porządnego grania. Nie na każdą porę dnia i nocy, ale z pewnością trochę cennego czasu wam ten krążek zabierze, a to już samo w sobie świadczy jak najlepiej o muzyce go wypełniającej.

Wyd. własne, 2016

Lista utworów:

1. Hebephrenic Psychosis
2. Jerusalem Syndrome
3. Epileptic Creations
4. Kvlt of Fear

Ocena: 7/10

https://web.facebook.com/pages/PARH/310238739167670?_rdr