Lifend – Inner Scars
(25 maja 2005, napisał: Ancient)
Lifend w dosyć interesujący sposób jest w stanie połączyć Death, Doom, Gothic Metal i to wszystko upiększyć wstawkami jazzowymi. Zróżnicowanie i rozbudowanie każdej kompozycji jest aż zaskakujące. Trzy wokale – dwa męskie (czysty i growl) i jeden damski – łączą w sobie agresję i piękno. A wszystko ubrane w świetną oprawę muzyczną. Pomieszanie szwedzkiego death metalu z partiami akustycznymi i technicznymi wzwodami (tak, to jest dobre określenie) robi wrażenie.
Lifend najlepiej brzmi w motywach wolnych, akustycznych – Doom’owych. Gorzej (wręcz nudno) jest momentach szybkich, agresywnych – brak tu czegokolwiek intrygującego.
Włosi największy nacisk postawili na tej produkcji na wokal Sary i wyszło im to, co najmniej, na dobre. Jakby porzucili growl i bardziej się nastawili na wolne, monumentalne utwory to materiał ten byłby bezkonkurencyjny.
"Innerscars" jest innym, bardziej progresywnym, świeżym spojrzeniem na metal. Pozycja warta uwagi.
Lista utworóó
1. Innerscars
2. Absence
3. Blood-Red-Pain
4. Shattering: Assurance
5. In Darkness I Bleed
6. Open Wound
7. Memorie
8. Spiral Dance
9. Congedo
Ocena: 8-/10