Hellghast – Acrimony

(15 czerwca 2016, napisał: Pudel)


Hellghast – Acrimony

Hm, nie wiem z jakiej paki, czemu i po co płyta „Acrimony” singapurskiego Hellghast przyszła do nas właśnie teraz – jest to bowiem materiał z 2010 roku, ani w książeczce, ani w internetach nie znalazłem informacji, żeby była to re-edycja… No nic, przyszło, to opisujemy, zwłaszcza, że akurat w tym przypadku jest na czym zawiesić ucho. Kapela na tej płycie prezentuje death metal, taki raczej klasyczny, choć nieprzesadnie oldschoolowy, mocny i ostry, ale nieprzesadnie ekstremalny, z dużą dozą thrashowego feelingu. Trochę to brzmi jakby nieco „dobrutalizować” (zwłaszcza wokalnie) Kreatora czy innego Slayera. Muzyka sama w sobie jak już wspominałem do bardzo ekstremalnych nie należy, ale są tu całe pokłady tego podziemnego, trupiego jadu, który sprawia, że płyty słucha się doskonale. W sumie… nie jest to takie odległe co prezentowało niemało polskich kapel deathowych na kasetach z Barona czy innych tego typu tytanów ówczesnej fonografii, o, choćby Dragon na bardzo niedocenianym „Sacrifice”. Albo na rpzykład wczesny czeski Krabathor. Albo Master nawet. Pewnie, do kilku rzeczy można by się tu przyczepić, sampli z Hellraisera jest jak dla mnie ciut za dużo, brzmienie trochę pływa, wyciszenie na końcu kawałka to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej, ale to wszystko jest nieistotne. Bowiem powerem i czadem z tej płyty niejedno wydawnictwo o wiele bardziej uznanej formacji obdzielić by się dało. „Acrimony” to nie jest rzecz oryginalna, przełomowa, odkrywcza, zmuszająca do jakiegoś wielkiego wgłębiania się w zawartość i odkrywania przy szesnastym przesłuchaniu siódmego dnia. Nie, nic z tych rzeczy. To jest po prostu dobry, deathmetalowy krążek. Jak go nigdy na swojej drodze nie spotkacie – nic się nie stanie, ale stracicie 40 minut naprawdę dobrego, agresywnego metalowego łojenia. Że czasem jakaś solówka jest tak bardzo nie w tonacji, że nawet ja to słyszę to nic nie szkodzi, bo po prostu ładnie to wszystko sobie jedzie do przodu, jak taki wesoły czołg napędzany browarem i szatanem. Ogółem niby nic wielkiego, ale jednak jest to solidne i jakieś takie po ludzku sympatyczne. Zespół tempo wydawniczo – promocyjne ma srogie, ale jak jakoś w okolicach 2035 roku wpadnie mi w ręce ich kolejny album, to z chęcią posłucham.

 

Wyd. Evildoer production, 2010

 

Lista utworów:

 

1. The Trepidation Within
2. Into The Unknown
3. Travesty
4. …Of Blood And Fire
5. Hell And Ghastly
6. Cancerous Devotion
7. Kun Fayakun
8. A Dim Beneath The Dark
9. Venibbeth Untold (The Valediction)

 

Ocena: +7/10

 

https://www.facebook.com/Hellghast.SG/

divider

polecamy

Brüdny Skürwiel – Silesian Bastards Mutilation Case – Mutilation Case Pincer Consortium – Geminus Schism Königreichssaal – Psalmen’o’delirium
divider

imprezy

Banisher, Dormant Ordeal oraz Terrordome na wspólnej  trasie jubileuszowej! Finał „Metal 2 the Masses Polska 2025″ już 21 czerwca w Chorzowie Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Unholy Blood Fest IV – Toruń
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty