L.O.W – Fuck your prerogatives
(26 maja 2016, napisał: Pudel)

Z okładki demówki zespołu L.O.W spogląda na nas jakaś sympatyczna, aczkolwiek potęzna i budząca respekt maszyna budowlana. I w pewnym sensie bardzo dobrze ta okładka pasuje do dźwięków granych przez ten enigmatyczny, szczeciński zespół. Ten niespełna kwadrans muzyki, wypełniony przez trzy numery to kawał całkiem rasowego i stylowego stoner metalu. Pierwszy numer jest doskonały. Miażdży brzmienie, riffy niosą jak trzeba, wokalista drze ryja jak trzeba. Początkowo mniej przyzwyczajone do takich dźwięków uszka może zniszczyć brzmienie, pełne dołu, mułu, piachu i błota. Ale pasuje tu idealnie. Trochę ten numer może się kojarzyć z JD Overdrive, tylko że kawałek L.O.W podoba mi się o wiele bardziej od propozycji śląskiego składu. Drugi numer, najdłuższy na płycie (prawie siedem minut) to trochę inna bajka, początkowe riffy i klimat to już okolice Electric Wizard czy Sleep. Dalej też jest podobnie, ale trochę to skręca w kyussowe rejony. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że wokal trochę pływa, ale też nie razi to jakoś szczególnie, słucha się ok. Trzeci numer to znów ostra jazda do przodu. Walcem. Cóż, taka muzyka do najoryginalniejszych w świecie nie należy, ale też L.O.W broni się fajnymi riffami, klimatem i naprawdę dobrymi kompozycjami. Czekam na dłuższą płytę tej kapeli i wszystkim zwolennikom pustynno – psychodelicznych odjazdów polecam zapoznać się z tym krótkim wydawnictwem.
Wyd. własne zespołu, 2016
Lista utworów:
1. Let’s start a riot
2. Unfuckables
3. Creatures
Ocena: -8/10
