Panychida – Haereticalia – The Night Battles
(20 maja 2016, napisał: Pudel)
Z pewnym niepokojem ale też ciekawością sięgałem po promówkę najnowszego, czwartego już albumu Czechów z Panychida. Zespół ten gra pagan metal a jak chyba wszyscy wiemy, może to na dobrą sprawę oznaczać cokolwiek. Jedni do tego tematu podchodzą od blackowej strony, ale są też przecież kapele deathowe poruszające „pogańskie” tematy, mignął mi gdzieś kiedyś nawet jakiś metalkorowy twór odwołujący się do tego klimatu. Mieszkańcy czeskiego Pilzna podeszli do sprawy raczej tradycyjnie, prezentując dosyć typowy dla „paganów” miks blacku z brzmieniami akustycznymi, ale także orkiestrowymi, zaś sama metalowa podstawa choć niby ciężka i ostra nie raz i nie dwa skręca w stronę zwykłego heavy lub thrash metalu czy miejscami nawet rocka progresywnego. „Haereticalia” to album koncepcyjny, nie wnikałem specjalnie w teksty, ale muzycznie faktycznie ładnie tu wszystko do siebie pasuje i tworzy zwartą całość. Album jest… no taki po prostu „ok”. Naprawdę, musiałbym być wyjątkowo naburmuszonym zmierzłym grzybem żeby się tutaj do czegoś wielce przypieprzać. Jest to dobrze zagrane, niegłupio pomyślane, zróżnicowane ale i nieprzekombinowane. No i niestety tak jak jest „ok”, tak samo niestety nie porywa (choć dałem sobie ładnych parę przesłuchać na przyswojenie tego LP). Może to kwestia nieco kwadratowego, przeciętnego brzmienia, może sekcja by się mogła jednak bardziej wykazać – nie wiem, faktem jednak jest, że płyta nie wzbudza większych emocji, docenia się kompozycje, zróżnicowany klimat, niezłe wokale, ale brakuje tego „czegoś”. Z drugiej storny mam jednak przeczucie graniczące z pewnością, że jeśli kiedyś wrócę do tego materiału, to bez problemu poleci w całości i nie będę uważał tych trzech kwadransów za zmarnowany czas. Aha, warto zwrócić uwagę na naprawdę ciekawe orkiestracje, nierzadko tego typu elementy w metalowej muzie wypadają groteskowo, tutaj wpasowały się idealnie, choćby w „Josafat (The Gathering)”, że już nie wspomnę o eleganckim intrze, mogącym się skojarzyć z Bal-Sagoth, tylko że… jest lepsze. Na koniec dołożono dwa bonusy, w postaci koncertowych nagrań pochodzących oryginalnie ze starszych wydawnictw i tu słychac, że może na studyjnej płycie to własnie brzmienie jest trochę zbyt płaskie bo od razu więcej tu poweru i feelingu, mimo nieco bootlegowej jakości. Całościowo materiał jak najbardziej na plus, choć możne bez większych uniesień. Coś jak porządny, czeski Pils, w którym może nie ma milionów chmieli ze wschodniej Grenlandii i takich tam, ale też po pracy nie ma NIC lepszego od kufelka czy dwóch takiego właśnie napoju.
Wyd. Cursed records, 2016
Lista utworów:
1. The Wild Hunt Assembly
2. Procession of the Dead
3. The Night Consumes the Light
4. Josafat (The Gathering)
5. In Striacium (instr.)
6. Hunting the Witches
7. … For I don´t Cause the Evil
8. The Livonian Werewolf
9. Perchtenlaufen (instr.)
10. Alatyri (live)
11. Three pillars (live)
Ocena: 7/10