Live Burial – Forced back to life
(14 kwietnia 2016, napisał: Pudel)

Ostatnimi czasy dostajemy tyle „stuffu” do recenzji, że możemy sobie w nim wybierać, przebierać i marudzić. No a skoro tak, to każdy stara się co ciekawsze kąski chapnąć. W moim przypadku często sprowadza się to do wyszukiwania jakichś dziwactw, no bo co też można napisać o milionowej, przeciętnej płycie ze zwykłym heavy czy death metalem? Całe szczęście jednak Szatan czuwa i czasem podsuwa myśl „e, weź tego posłuchaj”. Tak też było z promówką brytyjskiego Live Burial. Opis wydawcy, okładka i wszystko nie pozostawia wątpliwości – death metal. I faktycznie, całą wielka recenzję można by zawrzeć w jednym, prostym zdaniu w rodzaju: „Forced back to life to po postu 35 minut death metalu, w typowo brytyjskim stylu”. Bo właśnie taki to jest materiał, ale… jakiego to ma kopa! Jak to jest fantastycznie zagrane!!! No doprawdy, gęba się sama cieszy jak się słyszy te ponure, ale szybkie mocarne riffy, głęboki growl, napierdalające bębny! Ekipa z Live Burial to gówniarze, ale podeszli – po gówniarsku – do tematu bez kompleksów, bezczelnie i wygrali. Płyta od razu przywołuje takie nazwy jak Bolt Thrower i Benediction, ale też wokal i motoryka momentami podchodzi pod drugą stronę oceanu w postaci Autopsy czy Abscess. Ducha Autopsy można też odnaleźć w niezwykle udanych i stylowych zwolnieniach, które są takie… no, zajebiste. Czuć też w nich jakieś tam echa prastarego Paradise Lost. Gdzieniegdzie gitary pobrzmiewają troszeńkę jakby po szwedzku, ale może to bardziej środkowy Carcass się odzywa? Zresztą to nieistotne, liczy się całość no a ta po prostu kopie w ryj, nie bierze jeńców i powoduje, że księża w promieniu 200 km od odtwarzacza dostają migreny. Doskonały death metalowy album, oczywiście nie jest to dzieło przełomowe (choć kto wie, czy by takim się nie stało, gdyby było nagrane jakieś 25 lat temu?), natomiast jest to z całą pewnością rzemiosło doskonałe. A może i coś więcej, bo serio słucham tego jak głupi któryś raz i oderwać się nie mogę. A jak to musi zajebiście na żywo wypadać! Przepraszam za te ekstatyczne wyrażenia, ale serio, dawno już żaden deathowy album mnie tak nie pozamiatał. Dla mnie bomba, kto nie posłucha ten trąba.
Wyd. Dunkelheit production, 2016
Lista utworów:
1. Screams from the Morgue
2. Forced Back to Life
3. Age of Oblivion
4. Sleep Paralysis
5. Beyond Death
6. Mocata’s Revenge
7. Hung Above the Meat Grinder
8. Enter the Chapel of Splatter
Ocena: -9/10
