Graveland/Honor – Raiders Of Revenge
(10 maja 2005, napisał: )

Triskelon Records wydało jakiś czas temu coś, obok czego nie da się przejść obojętnie, mianowicie split dwóch bardzo kontrowersyjnych polskich kapel. Ciężko uwierzyć własnym oczom (i uszom) – razem NS rockowy Honor oraz black/pagan metalowy Graveland… Co ich sprowokowało do wspólnego nagrania?? A no idea! Nie trzeba chyba tłumaczyć, jaka. Idea jednak ideą, ale ja rozwodzić się będę raczej nad sferą czysto muzyczną. Na początku prezentuje się Honor. Starzy fani tej kapeli pewnie poczuli się mocno zaskoczeni. To po prostu nowe oblicze bandu! Dotychczas pałający się melodyjnym i skocznym rockiem, a teraz prezentujący 100%owy pagan metal! Nie powiem, wychodzi im to znakomicie. Nadal melodyjne, lecz tym razem gęste i surowe riffy gitarowe nadają ich muzyce mroźnego klimatu, który potęgowany jest przez pojawiające się czasem proste partie klawiszowe. Szczery nie próbował kombinować i wypluł z siebie typowe wokale- melodyjne, mocne i suche. Szczerze mówiąc jego głos nawet bardziej pasuje do tego typu muzyki, gdyż jego siła, zgrywa się z siłą podkładu. Honor zmienił tematykę swych liryków. Kiedyś pojawiały się najwyżej pojedyncze hasła związane z ‚naszym pradawnym pogańskim dziedzictwem’, ale teksty podejmowały przeważnie tematy bardziej typowe dla kapel NS rockowych. Teraz każdy z czterech utworów zawiera słowa potępienia dla chrześcijaństwa i tęsknotę za czasami, gdy tegoż jeszcze nie było na słowiańskich, prapolskich ziemiach. Przyczepić można się tylko do perkusji. Jest strasznie monotonna i w każdym utworze zagrana jest w średnich tempach z prawie identycznym biciem. Nie jest wybitnie prostacka, ale brak jakichkolwiek przejść pomnaża uczucie znużenia u słuchacza. Generalnie jednak słucha się całości przyjemnie. Na zakończenie Honor serwuje tkliwą balladę "Tysiącletnie kajdany", która jest doskonałym epilogiem dla tej części płyty. Graveland, czyli druga kapela na splicie, zostaje w cieniu tego, co zaprezentował Honor. Muzyka jest dość podobna, choć rzucają się u oczy pewne różnice. U Darkena riffy są mniej melodyjne i jeszcze bardziej surowe. Perkusja jest podobna- dość monotonne średnie tempa i brak popisów na przejściówkach. Kawałki są do siebie strasznie podobne, ale tym, co szczególnie odstaje od pierwszego zespołu jest wokal- jakiś nieszczególny i mało interesujący. Brzmi jakby Darken nie śpiewał, lecz recytował frazy bardzo chrypliwym głosem. Ostatnia piosenka na płycie wyśpiewana (wyrecytowana) jest w języku polskim. To najlepszy numer Graveland. Po pewnym czasie zaczynam sobie nawet nucić refren pod nosem;)). Całości dopełnia ładna i pełna zdjęć wkładka, więc wydawca musiał się naprawdę postarać by nie nieźle było nie tylko pod względem muzycznym, ale i wizualnym. Myślę, że dobrze się stało, że ktoś wpadł na pomysł, by nagrać tę płytę. Dzięki niej możemy obcować za jednym razem z dwiema legendami polskiej sceny podziemnej. Zapraszam wszystkich do sięgnięcia po krążek, chociażby z ciekawości.
Sęky
Lista utworóó
Ocena: 7/10
