PROLL GUNS – HORSEFLESH BBQ

(29 marca 2016, napisał: Przem "Possessed")


PROLL GUNS – HORSEFLESH BBQ

Przychodzę sobie do domu, a tu czeka na mnie przesyłka od Grand Sounds Promotion. W środku list z prośbą o recenzję, ładnie wydrukowane bio zespołu, CD i dodatkowa płytka z materiałami promocyjnymi. Myślę sobie pełna profeska. Patrzę na okładkę albumu, nazwę zespołu i trochę się zjeżyłem. Hmmm… co to do cholery jest Proll Guns ? Podchodząc do tematu jak dwa jeże do seksu zapuściłem muzykę i… okazało się, że jest dużo lepiej niż się spodziewałem. Lubicie thrash/ death ‘n’ roll ? Jeśli tak to lecimy. Słuchając „Horseflesh BBQ” dałbym się pokroić, że zespół pochodzi z Ameryki, a w dodatku gdzieś, z któregoś z rolniczych stanów. Prawda jednak jest taka, że chłopaki są Austryjakami, a ich muzyka mimo całej swojej energii i ostrości idealnie przenosi nas w czasy saloonów i kowbojów, więc bez szklaneczki whiskey obejść się nie może.

„Texas Banjo Massacre” to utwór otwierający album i faktycznie jest banjo, odgłosy pustynnego wiatru, pojawiają się pojedyncze dźwięki gitary, które brzmią niczym żywcem wyrwane z pod palców Neil’a Younga z filmu Jarmusch’a „Dead Man”. Po chwili wchodzi mocnymi uderzeniami perkusja, a muzyka nabiera mocy, przyspiesza, lecz to zaledwie wprowadzenie na saloony. „Horseflesh Barbecie” rozpoczyna ostra perkusja i pokręcony riff, nagle pojawia się krzykliwy wokal, a muzyka nabiera melodii, wciąga aż sama łepetyna zaczyna podskakiwać. W refrenie znowu pojawia się bunjo i świetnie to brzmi. Zaskakujące? Jak dla mnie, na pewno. Eskalacja uderzeń w bębny i melodia porywa nas na dziki Zachód. Riff momentami zahacza o Panterę. W tej muzyce jest prostota i megatonowa energia. Na koniec dźwięki zapętają się, by powrócić do refrenu. „From Texas To Hell” rozpoczyna się dużo spokojniej. Trochę Neila Younga, klasycznej gitary i kop w mordę. Prosty riff, mocna perkusja i przepity wokal. Melodia kolejny raz okazuje się przebojowa. Nie ma tu kombinowania z tysiącem riffów, za to jest prosty i mocny przekaz. Ciężko opisywać takie dźwięki, gdyż jest prosto, lecz mimo to wciąż coś się w tej muzyce dzieje, momentami przypomina dokonania Onkel Tom, z tym, że jak dla mnie brzmi o całe piekło lepiej, bo nie ma tu dłużyzn, monotonii, infantylnych melodyjek, tylko dobra rock’n’rollowa zabawa. Na koniec pojawia się na chwilę nieodzowne banjo, dźwięki kumulują się, zmienia się tonacja, gitara solowa gra w ciekawy sposób i przechodzimy w bardzo thrashowe rejony, wokal momentami obniża się, tempo staje się przez moment wolne, by stopniowo przyspieszyć. Dźwięki baru to interludium do „Bloodgun Blues”. Prosty riff, ciekawie zaaranżowana perkusja i zmienia się rytm. Gitara solowa pojawia się z ciekawie brzmiącą tutaj „kaczką”. Nagle pojawia się solówka odegrana na pełnym luzie, czasem na pierwszy plan przebijają się dźwięki basu i kolejny raz pojawia się nieodłączne banjo, a całości nie można odmówić szczypty blues’owego klimatu. Nagle muzyka przyspiesza, solówki wymieniają się, muzyka nabiera drapieżności, by powrócić do refrenu. „Fucking Troublemaker” na dzień dobry atakuje szybkim tempem i dobrym thrashowym riffem, a wszystko to poparte jest mocną perkusją. Pojawiają się ciekawe wstawki gitarowe i muzyka przechodzi w rock’n’roll. Riff się zmienia i już wyobrażam sobie, jaki musi być młyn pod sceną na koncertach Proll Guns, bo to muzyka, która podrywa skostniałe tyłki. Nagle pojawia się zwolnienie, perkusja gra gęsto, lecz jej dźwięki są stonowane, pojawia się banjo, wraz z przyspieszeniem riff komplikuje się i wracamy do melodyjnego fragmentu. Tłumione dźwięki gitary rozpoczynają „Reno Gang”. Po chwili jednak muzyka wkracza w bardziej standardowe rejony. Pojawia się solówka schowana nieco w tle, a sam utwór jest niesamowicie melodyjny i gęsty, jeśli wiecie o co mi chodzi. Solówki często przemykają w tle wzbogacając muzykę. Pojawiają się „zagęszczacze” perkusyjne, lecz w każdym momencie na pierwszym planie jest melodia. „Lookin’ Out My Backdoor” to kolejny szybko rozpoczynający się utwór, który przemienia się w muzykę niczym z repertuaru Onkel Toma i tu mam zastrzeżenia. Po prostu nie przepadam za takim graniem. Pojawia się banjo, które stanowi nieodzowny element tego albumu, muzyka zwalnia tocząc się w tempie walca, pojawiają się ponownie dźwięki tłumionych strun i już lecimy z „The Revolver”. Tutaj znowu daje o sobie znać Neil Young. Utwór na początku ma niepokojący charakter. Po kilku taktach zaczynają się przejścia i przechodzi w ostry riff. Uderzenia w talerze sypia się gęsto. Słychać, że muzycy świetnie się bawią grając taka muzykę. Jest w tym coś ze środkowego okresu twórczości ich krajan z Pungent Stench. Riff niezmiennie prze przed siebie, jedynie nieznacznie modyfikowany. Pojawiają się nakładane wokale, muzyka zwalnia, pojawia się banjo, za to perkusja przyspiesza. Współpraca gitar brzmi wręcz bajecznie i nagle dźwięki gitar znikają gdzieś na drugim planie, a pierwsze skrzypce przejmuje bas i wokal. Lecz czas na popisy gitar nastaje chwilę później. Wracamy znowu do zwrotki i praca basu jest doskonale słyszalna. „Execution” rozpoczynają przesterowane gitary, ciekawy bas i talerze. Po chwili melodia zmienia się i ciekawy riff porywa nas w death’n’rolowe klimaty. Średnie tempo i zaskakująca brzmiąca gitara. „Kaczka” tutaj użyta świetnie brzmi. Wokalista jakby rozkręca się i wydobywa ze swego głosu większą dynamikę. Riff zmienia się, a wraz z nim melodia, gitara solowa tnie w tle swoje dźwięki, tempo zwalnia odrobinę i po chwili muzyka wraca do dobrze nam już znanych fragmentów. Na koniec otrzymujemy jeszcze „Southern Slavery”. Tutaj początek utworu jest zbliżony do pierwszego utworu na tym albumie. Znowu nieodłączne banjo, dźwięki pustyni, pojedyncze nuty wydobywające się z gitary. Pojawia się niski i zachrypnięty wokal. Jest to swoiste outro zamykające album.

Jest w coś w tym austryjackim podejściu do metalu, co sprawia, ze wiele zespołów z tego właśnie kraju tworzy ciekawą muzykę. Proll Guns czerpie garściami z dokonań innych zespołów, lecz maja swój własny patent na muzykę. Mimo tylu wpływów muzyka zawarta na „Horseflesh BBQ” ośmielę się powiedzieć, jest oryginalna. Kolejnym plusem tego albumu jest jego duże zróżnicowanie. Każdy utwór jest inny, a mimo tego tworzą spójną całość. Myślę, że wiele osób na myśl o westernowym metalu będzie aż skręcać w jelitach, lecz szczerze polecam Wam posłuchajcie muzyki Austryjaków, bo możecie przeżyć miłą niespodziankę i z całą pewnością, materiał ten świetnie nada się na niejedną zakrapiana imprezę.

 

 

Wyd. NRT Records, 2016

 

 

Lista utworów:

 

  1. Texas Banjo Massacre
  2. Horseflesh Barbecie
  3. From Texas To Hell
  4. Bloodgun Blues
  5. Fucking Troublemaker
  6. Reno Gang
  7. Lookin’ Out My Backdoor
  8. The Revolver
  9. Execution
  10. Southern Slavery

 

 

Ocena: 8/ 10

 

 

https://prollguns.bandcamp.com/

https://www.facebook.com/prollguns/

http://www.nrt-records.com/

gottfried@nrt-records.com

 

 

divider

polecamy

Brüdny Skürwiel – Silesian Bastards Mutilation Case – Mutilation Case Pincer Consortium – Geminus Schism Königreichssaal – Psalmen’o’delirium
divider

imprezy

Banisher, Dormant Ordeal oraz Terrordome na wspólnej  trasie jubileuszowej! Finał „Metal 2 the Masses Polska 2025″ już 21 czerwca w Chorzowie Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Unholy Blood Fest IV – Toruń
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty