Terrörhammer – Under the unholy command
(26 marca 2016, napisał: Pudel)

Nie wiem czemu, ale jakoś zabierałem się za ten album jak pies do jeża. Trochę sobie ów materiał poleżał, ale jak to mawiali starożytni Rzymianie – „lepiej późno niż wcale”. Na początek mały quiz: Co też może grać zespół o nazwie Terrorhammer i z umlautem nad „o”? Tak, brawo, brudny speed/thrash metal. „Under the unholy command” to pierwszy duży album tej serbskiej formacji, goście są w okolicach trzydziestki więc o zupełnych debiutantach raczej ciężko w tym przypadku pisać. Album można by opisać dwoma słowami: „fajna płyta”. No bo mamy tutaj po prostu takie właśnie FAJNE, przyjemne łupanie, bez jakichś blastów, udziwnień i zaskoczeń. Jedzie sobie ten materiał do przodu, wcale nie w jakimś mega szybkim tempie, gitarzysta wali konkretnymi riffami, od czasu do czasu zapodając stylowe, rasowe solo, bas sobie elegancko dudni w tle tworząc wraz z bębnami solidną sekcję. Podoba mi się brzmienie tego materiału – nie jest za głośno ani za gęsto, co bywa przekleństwem przy takich dźwiękach. Można odnieść wrażenie, że trochę brakuje tu mocy, szybkości. Faktycznie, goście grają trochę zachowawczo, nie ma tu dzikości typowej dla kapel z Ameryki Pd czy nawet klasyków takich jak Exciter czy Razor. Za to jest odrobina klimatu heavymetalowego, NWOBHM czy może przede wszystkim: Motorheada z okresu sprzed „Ace of spades” – choćby taki „Blood for the countess” – ta charakterystyczna gitara! Nie zmienia to faktu, że jednak jakby tu i ówdzie panowie bardziej przypierdolili to by się świat nie zawalił. „Hell commando” z kolei brzmi jak… Witchmaster na zwolnionych obrotach. Trochę punkowego rytmu przynosi natomiast „Dawn of the pentagram” a „Church of sodomy” przypomina wczesny… tak, Sodom. I tak dalej, i tak dalej, ale wszystko w starym, metalowo – skórzanym klimacie, tak jak Pan Lemmy powiedział. Na plus należy dodać, że każden jeden numer ma łatwo wchodzący do łba i na długo w nim pozostający refren. Wokal mógłby za to być jakiś bardziej żywiołowy, ale że odgłosy paszczą wydaje gitarzysta to można na ten aspekt przymknąć oko. No i cóż, nie będę się tutaj wydurniał pisząc, że jak tylko lubicie Sodom i Venom to już natychmiast macie biec po ten materiał. Ale jak Wam on w łapy już wpadnie, to nie wątpię, że niejedną imprezę rozkręci i niejeden browarek przy tym osuszony zostać może. Aha! Industrialne intro, choć udane, pasuje tu jak pięść do nosa – zupełnie niepotrzebna rzecz!
Wyd. Deathrune records, 2015
Lista utworów:
1. Catacombs of Pandaemonium…
2. Necro Speed Megalomania
3. Final Opression
4. Blood for the Countess
5. Hell Commando
6. Dawn of the Pentagram
7. Graveyard Witch
8. Atomic Overload
9. Church of Sodomy
Ocena: 7/10
