PYROMANCER – DEMO MMXV
(14 marca 2016, napisał: Paweł Denys)

Niezła wścieklizna. Pyromancer debiutuje materiałem „Demo MMXV”, ale jako, że muzycy tworzący ten projekt nie wypadli sroce spod ogona, to nie powinienem być aż tak mocno zaskoczony poziomem tych pięciu kawałków. Powinniście przygotować się na niemal zabójczą dawkę mieszanki death i black metalu. Na dawkę, która niechybnie zrobi kuku każdemu, kto tylko zechce wejść w kontakt z tym materiałem. Przekonany jednak jestem, że absolutnie nikt nie będzie z tego powodu narzekał. Co najwyżej z powodu niedosytu, gdyż te trzynaście minut mija zdecydowanie za szybko. Na dłuższą porcję muzyki trzeba będzie jednak poczekać do kolejnego wydawnictwa, a tymczasem skupmy się na tym, co wyrabia się na tej demówce. A wyrabia się dużo dobrego. Niby na pierwszy rzut ucha, ten materiał to nic nowego. Już wiele razy każdy z was słyszał taką młócę i to w przeróżnych wykonaniach, raz lepszych a innym razem zdecydowanie nadających się do wyrzucenia. Pyromancer, jestem tego pewien, kupi was od pierwszych dźwięków. Czuć tu cholerną autentyczność, czuć szczere zaangażowanie, jak również siłę z jaką ta dwójka degeneratów odgrywa te swoje miażdżące songi. Wspomniana wściekłość, aż wylewa się z głośników, ale w tym całym pędzie na łeb na szyję z pianą na pysku zespół nie zapomina o rzeczy najważniejszej, a więc o dobrych kompozycjach opartych na wyrazistych motywach, które raz, że momentalnie wchodzą do głowy, a dwa, że niemal pewne jest, że wyrządzą w niej nieodwracalne szkody. Nie martwcie się jednak tym, to będzie z korzyścią dla nas wszystkich. Weźmy choćby za przykład kawałek „Inferno”. No przecież to jest istne tornado, które niechybnie pozbawi was tchu, a jak nie zachowacie ostrożności, to możecie się wręcz pożegnać z tym światem. Prostota tej muzyki jest zabójcza, skuteczność też. Nie ma tu nic wyszukanego, nie ma niepotrzebnych prób wymyślania koła od nowa. Jest czysta esencja tej bluźnierczej muzyki. Esencja, która jest tak cholernie zaraźliwa, że aż boję się o swoje zdrowie, jak jeszcze chwilkę posłucham „Demo MMXV”. Pyromancer zadbał również o sprawy brzmieniowe. Ten, ważny element, został idealnie dobrany do muzyki. Jest brud, ale ale jednocześnie usłyszycie bez problemów każdy szczegół, który stanowi o wysokiej jakości tej muzyki. Nie trzeba tu żadnego wymuskanego soundu, nie trzeba spędzać tysiąca godzin na edycjach. Liczy się niczym nie skrępowana energia i czysty rozpiernicz, tak właśnie dzieje się na tym materiale. Jak na pierwsze, krótkie wydawnictwo, to jest tu wręcz doskonale. Nie wiem, czy przy dłuższym czasie trwania efekt byłby taki sam, ale są wyraźne symptomy wskazujące, że tak. Na razie te trzynaście minut musi nam wystarczyć. Nie ma jednak żadnych obaw, gdy już wrzucicie ten album w odtwarzacze to niechybnie przesłuchacie go wiele razy pod rząd i to z pozycji leżącej. Szczerze polecam.
Wyd. Godz ov War Productions, 2016
Lista utworów:
1. Conjuring The Flame
2. Barbaric Wrath
3. Inferno
4. Abyssal Crucifixion
5. Violent God
Ocena: +8/10
https://web.facebook.com/PyromancerBlackDeath/timeline?_rdr
