Fleshcrawl/Skinned Alive – Tales of Flesh and Skin
(1 marca 2016, napisał: Pudel)

„Tales of flesh and skin” to split łączący doświadczenie z młodością – niemiecki Fleshcrawl istnieje od zawsze, gdzieś tam sobie dłubiąc ten niby niemiecki ale jednak trochę szwedzki death metal nie zaliczając może przy tym wielkich sukcesów i uniesień artystycznych ale też raczej nie zawodząc swoich sympatyków. Natomiast Skinned Alive to twór nowy, bo istniejący dopiero od roku. Obie kapele przygotowały na te wydawnictwo w wersji CD po cztery a w wersji kasetowej po trzy numery, w obydwu przypadkach jest to premierowy materiał. Co cieszy, bo bardziej „znane” kapele na tego typu wydawnictwa lubią upychać jakieś rzeczy nie pierwszej świeżości. Zgodnie z zasadą „starszym się ustępuje” zaczyna Fleshcrawl. Jest to pierwszy materiał grupy od longplaya „Structures of death” z 2007 roku. No i mimo upływu lat wigoru i energii kapeli odmówić nie sposób. Zresztą bawarska ekipa zawsze potrafiła dołożyć do pieca i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Przez 13 minut trwania swoich czterech numerów goście po prostu napierdalają ile wlezie, nie zapominając przy tym o po szwedzku pojmowanej melodyce i dżinsowo – skórzano – piwnym feelingu. Są oczywiście rasowe solówki i miejscami brzmi to wszystko trochę jak wspaniała płyta Dismember pt. „Dismember”, która ta zasłużona grupa pożegnała się ze sceną. Zupełnie niczego nowego tym materiałem Fleshcrawl nie odkrywa, ale kurde tak stylowego i chwytliwego death metalu już dawno nie słyszałem. Domagam się jak najszybciej pełnej płyty na tym poziomie! Skinned Alive, jednoosobowa horda dowodzona przez niejakiego Ferliego Thielmanna to troszkę brutalniejsze podejście do metalu śmierci, ale też bez przesady. Na pewno mniej tu melodii a więcej klimatów typu choćby Obituary, zarówno we fragmentach utrzymanych w średnim tempie jak i w bardzo stylowych przyspieszeniach. Materiał powinien przypaść do gustu zwolennikom starego Death, Master i tak dalej. Kawałki są świetnie zagrane, przemyślane, po prostu po niemiecku solidne. Może brakuje odrobiny szaleństwa(która jak najbardziej jest w numerach Fleshcrawl) ale przyczepić nie ma się do czego. Mnie osobiście bardziej spodobała się pierwsza część płytki, ale i Skinned Alive nie ma się czego wstydzić, nie odbiega poziomem od starszych kolegów. „Tales of flesh and skin” to bardzo udany split, na którym Fleshcrawl sygnalizuje powrót do świata żywych i zarazem do bardzo wysokiej formy a Skinned Alive daje światu o sobie znać i myślę, że po takiej przystawce nie ja jeden chętnie zapoznam się z dłużsyzm materiałem tego projektu gdy tylko taki powstanie.
Wyd. Brutal Art Records, 2016
Lista utworów:
Fleshcrawl:
01. Return of the flesh
02. Reign again
03. Kingdom of Skulls
04. Black souls
Skinned Alive:
01. The beauty and the pest
02. LingChi
03. Lifeless flesh released
04. Stroked with an axe
Ocena:
Fleshcrawl: 8/10
Skinned Alive: 7/10
https://www.facebook.com/Fleshcrawl
https://www.facebook.com/SkinnedAliveOfficial
