Interment – Scent Of The Buried
(18 lutego 2016, napisał: Paweł Denys)
Aż chciałoby się na początku tej recenzji zakrzyknąć, że w końcu jest nowy album Interment. Blisko sześć lat czekania, to przecież bardzo długo. Być może nawet niektórzy już zapomnieli o tym zespole. To jednak właśnie przestaje być istotne, bo oto wraz z początkiem kwietnia „Scent of The Buried” singapurska Pulverised Records wypuści na światło dzienne. Cieszycie się? Macie czym, bo zaręczam wam, że ten album to kawał porządnej, szwedzkiej muzyki, co to death metalem się zwie. Nie wierzę, że ktoś zakochany w takich dźwiękach wzruszy obojętnie ramionami i pójdzie dalej szukać czegoś innego. Pytanie tylko po co? Tutaj jest to wszystko, co uczyniło tą scenę tak mocno popularną. Interment nawet nie próbuje szukać czegoś nowego. Zresztą, po co miałby to robić skoro wciąż potrafią grać swoje w znakomitym stylu? Tu nie ma żądnych niedopowiedzeń, żadnych dziwnych i niepotrzebnych rozwiązań. Jest soczyste granie, które bez żadnych skrupułów połamie wam gnaty. Już od samego początku zostaniecie zaatakowani wściekłymi wiosłami i rozbujanymi rytmami, które niechybnie doprowadzą wasze szyje do wyczerpania fizycznego w skutek opętańczego machania banią. Takiej muzyki nie słucha się w spokoju i skupieniu. Usiedzieć przy zawartości „Scent of The Buried” na dupie jest cholernie trudno, żeby nie napisać dosadniej, że jest to praktycznie niemożliwe. Żre ta płyta doskonale, nic absolutnie się tutaj nie zacina, nic się nie rozłazi. To znakomicie przyrządzona i zagrana mikstura tego, co w szwedzkim death metalu jest najlepsze. Nie brakuje tu cholernie zaraźliwych momentów, które dla dodania mocy są podbarwione wchodzącymi w małżowiny uszne niczym nóż w masło solówkami. Niby nie ma tu nic nowego, ale być nie musi, bo nie jest nikomu do szczęścia potrzebne. Doskonale słychać, że muzykanci tworzący ten ansambl są w doskonałej formie, a więc nie pozostaje nam nic innego, jak tylko cieszyć się z tego i masakrować się raz za razem zawartością nowej płyty. Płyty, która pomimo jednorodnej masy dźwiękowej za cholerę się nie znudzi. Z każdym kolejnym przesłuchaniem podoba mi się to coraz bardziej, a czuję coś, że nie tylko ja tak będę miał. Posłuchacie to zrozumiecie, a jak nie to wasza strata. Interment nie wraca nijaki, wraca silny i zawarty. Być może nie czeka ich wielka kariera już, ale z pewnością bez trudu odzyskają utracone tereny w podziemiu. Z takim materiałem to niemal pewne, jak robaczywe śliwki każdego roku, hehe. Swoje trzy grosze, no może trochę więcej niż tylko trzy, dorzucił tu do całości producent płyty, a więc niejaki Tomas Skogsberg. Coś tu trzeba dodawać? Nie sądzę. Łapcie się za „Scent of The Buried”, bo wiele lepszych albumów ze szwedzkim death metalem w tym roku nie uświadczycie.
Wyd. Pulverised Records, 2016
Lista utworów:
1. Death and Decay
2. Sinister Incantation
3. Chalice of Death
4. Repugnant Funeral
5. Scent of The Buried
6. Rise of The Dead
7. Unholy Upheaval
8. Dawn of Blasphemy
9. Skull Crushing Carnage
10. Nailed To The Grave
Ocena: 9/10
https://web.facebook.com/interment