BLACK CEREMONIAL KULT – Har-pa-jered (DEMO)
(16 lutego 2016, napisał: Przem "Possessed")

Nie tak dawno recenzowałem pierwsze demo chilijskiego Black Ceremonial Kult, a tu otrzymałem od nich nowy materiał. Niestety wciąż jest to demo, lecz jego zawartość w pełni to rekompensuje. Muzyka, jaką zespół zawarł na „Har-pa-jered” jest bardzo zróżnicowana. Szybkie fragmenty mieszają się z demonicznymi zwolnieniami, a całość wciąż zawiera się w stylu określanym jako black/ death metal. Pierwsze demo zaskakiwało dojrzałością muzyki, a na drugim wrażenie to tylko się potęguje. Mimo fragmentów przywodzących na myśl pionierów gatunku, śmiało mogę wspomnieć o dużej oryginalności tego materiału, o chaosie zawartym w dźwiękach, który układa się w dość chwytliwe „melodie”. Trzymając się ram gatunku i podstawowego instrumentarium zespołowi udało się stworzyć szczególną atmosferę przesiąkniętą siarką, odorem choroby psychicznej i pełną demonizmu.
Materiał rozpoczyna się od intro „Intro – The Mysteries Of The Snake”. Niepokojące dźwięki, które ciężko pisać i jakaś inwokacja w tle, to dość typowe podejście do tematu, lecz brzmi to wyjątkowo dobrze i idealnie wprowadza słuchacza w klimat muzyki. „Liber I: Har-pa-jered Liber” rozpoczyna się bardzo powoli, dwie gitary grające ciekawy, acz prosty riff, z pewnym opóźnieniem względem siebie. Po chwili pojawia się oszczędna i monumentalna perkusja, oraz głębokie ryki wokalisty. Muzyka toczy się przed siebie mając niesamowity ciężar, wokalista zaczyna „śpiewać” w krzykliwy sposób, perkusja zagęszcza się momentami, a po chwili wszystko cichnie i zupełnie jakby zaczynał się kolejny utwór. Uderza w nas ściana dźwięku, blasty, szybkie gitary i całkiem nowy riff. Perkusja po chwili staje się bardziej rytmiczna, z resztą tutaj najwięcej dzieje się w warstwie perkusyjnej i faktycznie jest na czym ucho zawiesić. Wokale nakładają się, są cofnięte w tło, jeden jest niższy, a drugi bardziej czysty, krzykliwy. Efekt w ten sposób osiągnięty jest diabelski. „Liber II: Hexagram” to na początku dziwne wokalizy i zaraz po nich wchodzi szybki i prosty riff poparty blastami. Po początkowej ścianie dźwięku, muzyka prawie cichnie, słyszymy jedynie zawodzenia wokalisty. Pojawią się pojedyncze dźwięki basu i muzyka powraca w średnim tempie, miażdżąc ciężarem. Riff grany jest wolno, a wokal wywołuję ciary na grzbiecie, po czym muzyka przyspiesza do znanego nam już fragmentu, co przypomina nieco Beherit’a z pierwszego albumu, wokale też maja w sobie coś z niego. Tempo nieco zwalnia, a riff razi prostotą i adekwatnością do ekspresji zawartej w muzyce. Kolejny „Liber III: Yhvh eloah ve daath” po średnim tempie pierwszych taktów, ostro przyspiesza. Kolejny raz możemy poczuć te malaryczne dreszcze słuchając wokalisty, a riff nie jest przekombinowany, to prostota płynąca z serca, praca perkusji, mimo że szybka wprowadza duże urozmaicenie do muzyki. Pojawiające się zwolnienie niesie ze sobą diaboliczną melodię. Muzyka zwalnia jeszcze bardziej. Pozostajemy z pojedynczym dźwiękiem gitary, lecz nagle pojawia się ostry riff i powraca tornado przyspieszenia. „Liber IV: The Rising Sun” po kilku kosmicznych dźwiękach intra, rozpędza się niczym odrzutowiec. Riff się zmienia i nastaje piekło na Ziemi. Skrzeczący wokal sprawia wrażenie obłąkanego, lecz muzyka zwalnia i znowu słyszymy chorą melodię, która przechodzi w średnie tempo. Z każdego dźwięku wylewa się smoła i gorąca chilijska krew. Tonacja podnosi się, perkusja pracuje w średnim tempie i sprawia wrażenie jakby była na łańcuchu i tylko czekała by zacząć siać zagładę. Nagle wszystko cichnie i pozostaje przebrzmiewający dźwięk gitary, który przemienia się w szybki riff, któremu wtóruje spuszczona z łańcucha i rozszarpująca wnętrzności perkusja. Riff jest banalny, lecz w całości zdecydowanie fajnie to „gada”. Na koniec otrzymujemy jeszcze dość nietypowy” Liber V: Victory I, II, III” W tym utworze liczy się klimat i ciekawy riff. Wolne tempo, pokombinowana perkusja i schowany za instrumentami wokal. Dźwięki sprawiają wrażenie chaosu, lecz wszystko jest pod idealną kontrolą muzyków. Zdecydowanie jestem pod wrażeniem sposobu gry i aranżacji perkusisty. Pojawiają się wstawki, gdzie jedna z gitar zaczyna szybkie piórkowania. Tempo waha się między wolnym i średnim. Pojawiają się też przyspieszenia, które nabierają rozpędu niczym wirnik helikoptera, lecz w niczym to nie pozbawia muzyki ciężaru. Klimat jaki zespołowi udało się uzyskać w tym utworze jest wspaniałym zwieńczeniem ich drugiego materiału, a dźwięki jaki pojawiają się na koniec to dokładnie te same, które otwierają demo.
Jeśli wyznacznikiem kierunku w jakim zmierza zespół jest ostatni utwór na tym materiale” Liber V: Victory I, II, III”, to właśnie tego sobie życzę, ponieważ tutaj oryginalność, aranżacje, ciekawe pomysły i ten uporządkowany chaos osiągają swoje apogeum. Sporo czasu poświęcam słuchając różnych płyt, demówek i często jest to przeciętne granie, które czasem ma coś w sobie, czasem nie, lecz w końcu trafiam na taki materiał jak demo Black Ceremonial Kult i wtedy zawieszam się na takim materiale. Tutaj jest wszystko co cenię sobie w tej muzyce. Jest tu bestialstwo, włożone w nią serce, ciekawe rozwiązania, a wszystko to zamieszane kopytem samego Szatana. Panowie oby tak dalej, trzymam za Was kciuki i kolejny raz zatapiam się w dziele zniszczenia zwanym „Har-pa-jered”.
Wyd. Veins Full Of Wrath, 2015
Lista utworów:
- Intro – The Mysteries Of The Snake
- Liber I: Har-pa-jered Liber
- Liber II: Hexagram
- Liber III: Yhvh eloah ve death
- Liber IV: The Rising Sun
- Liber V: Victory I, II, III
Ocena: +8/ 10
https://www.facebook.com/pages/Black-Ceremonial-Kult/780673758673623?sk=timeline
https://veinsfullofwrath.bandcamp.com/
https://soundcloud.com/veins-full-of-wrath-rec
https://veinsprods.bandcamp.com/
https://blackceremonialkult.bandcamp.com/
