Worms – Worms
(7 lutego 2016, napisał: Prezes)
Kawał dobrej roboty wykonuje ten Bartuus. Przekopuje najgłębsze czeluście podziemi w poszukiwaniu egzotycznych często perełek i wtłacza je na kasety, by mogli je usłyszeć ci nieliczni szczęśliwcy posiadający jeszcze swoje stare kaseciaki. Tym razem pod banderą Till You Fukkin Bleed ukazało się pierwsze i jak dotąd jedyne wydawnictwo chilijskiego Worms. Materiał to niezbyt długi, niespełna 20 minut, po dwa utwory na każdej ze stron. Ci, którzy znają profil wydawniczy tej małej wytwórni wiedzą, że nie należy spodziewać się niczego innego jak tylko zatęchłego, staro szkolnego death metalu. Dokładnie tak jest i tym razem. Worms gra metal śmierci, który raczej mało ma wspólnego z nowoczesnymi, super-technicznymi odmianami tego gatunku. Raczej proste, momentami nawet przewidywane riffy, dużo szybkich temp ale także sporo wolniejszych dźwięków. I to właśnie w tych wolniejszych, bardziej klimatycznych momentach muzyka Worms najbardziej mi się podoba. Riffy robią się ciekawsze, czasami nawet mało death metalowe, pojawia się także nieco melodii. Szybsze motywy, owszem są niezłe, ale raczej niczym nowym nie porywają. Bardzo dobrze wypadają za to solówki, których podczas tych kilkunastu minut usłyszymy całkiem sporo… Brzmienie tego materiału to oczywiście surowizna, z której jednak wszystko można spokojnie wyłapać. Wokale praktycznie niczym się nie wyróżniają, ot proste charczące growlowanie, tyle że po hiszpańsku. Ciekawostką może być fakt, że wydanie to nie ma plastikowego pudełka, kaseta znajduje się tylko w papierowej osłonce. Nie wiem, czy był to zabieg zamierzony, czy po prostu podyktowany względami finansowymi, ale na pewno jest to coś oryginalnego… a czy dobrego dla samego nośnika – czas pokaże…
Wyd. Till You Fukkin Bleed, 2015
Lista utworów:
1. Camino de espanto
2. Orgía
3. Ritual
4. Mundo geométrico
Ocena: 7/10