No Salvation – Defiling Verses
(2 stycznia 2016, napisał: Paweł Denys)
Doskonale pamiętam pierwsze demo tego zespołu. Co prawda nie był to death metal przełomowy, wytyczający nowe standardy, ale jak na debiut nowego i młodego stażem zespołu było więcej niż poprawnie. Trafiły się tam też mielizny, ale nie przysłoniły one dobrego ogólnego obrazu całości. Można więc było liczyć na więcej w przyszłości. Tymczasem okazało się, że dużo czasu zajęło No Salvation nagranie drugiego materiału, ale już od jakiegoś czasu „Defiling Verses” jest na rynku, a więc każdy zainteresowany może swobodnie przekonać się, czy zespół wykonał krok naprzód? Moim zdaniem, jak najbardziej i to okazuje się, że jest to bardzo pewny krok. Nie mam żadnych wątpliwości, że panowie rozwijają się w bardzo ciekawym kierunku. Zawartość nowego wydawnictwa pozwala mi wyrażać takie opinie i nie mam żadnych obaw, że ktoś skwituje je uśmiechem pomieszanym z politowaniem. Wystarczy odpalić płytkę (lub kasetę, bo też na tym nośniku się „Defiling Verses ukazało), aby przekonać się nausznie, że nie ściemniam. Już samo brzmienie skłania do uważnego wsłuchania się w całość. Ta całość z kolei prezentuje się bardzo interesująco. Wyraźnie słychać, że pomimo zapatrzenia w death metalowy światek zespół wcale nie ogranicza się do czerpania tylko z tego gatunku. Spokojnie, nie ma tu żadnych przykrych niespodzianek. To pełnokrwiste, metalowe granie, które bez problemu przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy poszukują w muzyce nieskrępowanej energii, jak również ciekawych rozwiązań aranżacyjnych. Świetnie udało się No Salvation wyważyć proporcje pomiędzy fragmentami, które chłoszczą tyłek bez żadnych zahamowań, a momentami, gdy całość zwalnia, wgniata w fotel i atakuje solówkami, które poza dużą dozą melodii charakteryzują się zajebistym klimatem. Wydaje się wręcz, że w dźwiękowej układance tego zespołu te wszystkie rzeczy funkcjonują na równych prawach. Nie ma tu przewodniego elementu, który górowałby nad pozostałymi. Muszę przyznać, że takie postawienie sprawy powoduje u mnie wzrost zaciekawienia tym materiałem, a jednocześnie spokojny jestem o to, że „Defiling Verses” nie znudzi mi się po kilkunastu przesłuchaniach. Zresztą, tych przesłuchań mam za sobą już o wiele więcej i wciąż czuję się w towarzystwie tych dźwięków bardzo komfortowo. Chodzi tu wszystko, tak jak na porządnym, death metalowym albumie chodzić powinno. Słychać, że panowie doskonale się orientują w tym, co w trawie piszczy, ale jednocześnie potrafią dodać coś od siebie. Na razie nie jest, to zbyt oryginalne, ale wcale być nie musi. Wystarczy, że całość jest napakowana ciekawymi pomysłami, nie zamula, kopie zadek milutko. Czego chcieć więcej? Nie ma sensu na siłę doszukiwać się minusów i udowadniać, że to nic wielkiego, chociaż mógłbym się przyczepić np. do wokali, których momentami jest tu po prostu za dużo, ale nie będę się czepiał, bo i po co? Ok, może i nie jest, to nic wielkiego, ale ciekawego to już jak najbardziej. Nie wahajcie się sięgnąć po to wydawnictwo. Jest bezwzględnie warte tego, żeby każdy maniak death metalowej muzyki zagranej z głową, postawił sobie „Defiling Verses” na półce.
Wyd. własne, 2015
Lista utworów:
1. Intro
2. You Rise in Vain
3. Veritas Obscura
4. Coroner’s Friend
5. Among The Mistakes of God
6. Niosący Światło
Ocena: 8/10
https://facebook.com/nosalvation666