Krew, ogień, śmierć – historia szwedzkiego metalu – Ika Johannesson, Jon Jefferson Klingberg
(26 grudnia 2015, napisał: Pudel)

„Krew, ogień, śmierć” to już druga wydana w Polsce książka opisująca fenomen szwedzkiej sceny metalowej. O ile jednak „Szwedzki death metal” autorstwa Daniela Ekerotha jak sama nazwa wskazuje skupiał się na jednym konkretnym gatunku, tak publikacja autorstwa dwójki – a jakże – szwedzkich autorów prezentuje o wiele szersze ujęcie. Książka obejmuje piętnaście rozdziałów poświęconych najważniejszym wykonawcom oraz nurtom szwedzkiej sceny. Rozdziały mają formę swego rodzaju reportaży, co rodziło pewne obawy czy aby na pewno wszystkie nurtujące czytelnika sprawy zostaną jeśli nie wyjaśnione to przynajmniej poruszone. Już po kilku pierwszych tekstach doszedłem do wniosku, że taka a nie inna forma to strzał w dziesiątkę. Całość napisana jest żywym, barwnym językiem, naturalnym dla metalowca, ale i przeciętny zjadacz chleba nie powinien się przy lekturze pogubić. O ile nie rzuci książki w cholerę czytając o wyczynach świrów z Shining. „Krew…” roi się od wypowiedzi muzyków, czasem nawet całych wywiadów, co najważniejsze są to rozmowy przeprowadzone na potrzeby książki i naprawdę w większości przypadków można się sporo dowiedzieć. Nawet jeśli chodzi o tak wydawałoby się wyeksploatowane tematy jak mroczna historia Mayhem (tutaj skupiono się na osobie Deada, który przecież był Szwedem). Oczywiście pewnych rzeczy mi tutaj zabrakło, nie ma tu na przykład prawie nic na temat bodaj najpopularniejszej szwedzkiej doomowej kapeli, czyli Candlemass. Death metal został upchnięty w zasadzie w jednym rozdziale(choć może autorzy nie chcieli po prostu dublować książki Ekerotha?) i tak dalej, i tak dalej. ale to wszystko jest nieważne, bo całość po prostu rewelacyjnie się czyta i można naprawdę sporo się dowiedzieć, może nie na temat piętnastego wydania trzeciego albumu danej kapeli, ale o tym kto ten album stworzył i co wtedy miał w głowie już tak. A to przecież równie ciekawe. Dla mnie osobiście największym magnesem przyciągającym do tej pozycji był rozdział poświęcony Bathory, no i nie zawiodłem się – wreszcie można się dowiedzieć jakichś konkretów od osób Quorthonowi najbliższych, czyli ojca i muzyków pierwszego składu. Dla wielu pewnie takim magnesem będzie zamieszczony tutaj ostatni przed samobójczą śmiercią wywiad z Jonem z Dissection – rzecz naprawdę robi wrażenie. Tłumaczenie daje radę, ogólnie widać że tłumaczka albo czuje metalowy klimat, albo solidnie przyłożyła się do roboty. Dziwi jedynie ciągłe używanie określenia „hard rockowiec” zamiast „metalowiec”, co w stosunku do np. kolesi z Dissection czy powiedzmy Marduk brzmi nieco groteskowo. Ogółem jednak „Krew, ogień, śmierć” to mus dla każdego fana ciężkiej muzyki, dobrze napisana, wyładowana po brzegi ciekawostkami. A dzięki formie zbliżonej do reportażu książkę czyta się nieskończenie lepiej od np. naszej „Jaskini hałasu” czy powiedzmy „Głośno jak diabli”, nie mówiąc już o typowo encyklopedycznych pozycjach. Ja pochłonąłem te nieco ponad trzysta stron przy jednym posiedzeniu. Jak wspominałem – pewnych rzeczy mi tutaj zabrakło, ale to co jest zdecydowanie wystarcza by bez zastanowienia wrzucić książkę do koszyka, mam też nadzieję że autorzy jeszcze rozwiną temat w kolejnych wydaniach czy innych tytułach.
Wyd. Kagra, 2015
Ocena: 9/10
