Deluge – Æther
(15 grudnia 2015, napisał: Paweł Denys)

Wow! Zagramy sobie modną mieszankę black(?) metalu i hard core’a. Wow! Załóżmy swetry z długimi rękawami i okulary w grubych oprawkach. Wow! Będziemy popularni wśród hipsterów na hipsterskich festiwalach. Wow! Może uda nam się nawet pojechać w trasę z Deafheaven. Mniej więcej tak wyobrażam sobie rozważania muzyków Deluge przed nagraniem „Æther”. Inaczej nie umiem sobie tego wyobrazić, bo też nie jestem w stanie uwierzyć, że takiego niestrawnego klocka mogliby przygotować ludzie, którzy wiedzą, gdzie są granice przyzwoitości w muzyce. Deluge tego na pewno nie wie, a że przy okazji nie ma pojęcia, jak grać w ogóle dźwięki chociaż trochę uchodzące za dobre, to wcale nie powinno mnie dziwić, że mam tu do czynienia z materiałem, który jest nieludzko męczący. Wysłuchanie tego gniota w całości nie jest zadaniem łatwym. Trzeba sporo samozaparcia i mocnej psychiki, aby przypadkiem nie cisnąć jakimś ciężkim przedmiotem w sprzęt grający celem wyłączenia tego czegoś, co zwie się „Æther”. Każdy kawałek prezentuje ten sam patent, który wydaje się jedynym pomysłem na muzykę, jaki posiada ten zespół. Mamy więc łomot, który z prawdziwym black metalem ma tyle wspólnego, co kozia dupa z trąbą. Mamy też rozwrzeszczany, z lekka dramatyczny wokal o hard core’owym rodowodzie. Mamy też post-rockowe plamy, których zadaniem jest sprawianie wrażenia kunsztownych aranżacji, a tak naprawdę są jedynie po to, aby wydłużyć utwory. No i mamy jeszcze w kilku momentach deszcz, który pewnie ma klimat tworzyć, ale w sumie nie tworzy nic i na siłę został w kilku momentach wklejony. Już po chwili tak naprawdę ma się dość tego materiału. To, że ktoś zdecydował się to wydać zakrawa na jakiś mało śmieszny żart. Nikomu nie życzę źle, ale mam nadzieję, że czym prędzej panowie z Deluge znajdą sobie jakieś inne zajęcie i przestaną udawać, że mają pojęcie o co w metalu chodzi. Jeśli na siłą chcą być popularni i innowacyjni niechaj poszukają jakiejś innej dziedziny, bo w muzyce tego na pewno nie osiągną. Nie takimi dźwiękami, jakie zdecydowali się umieścić na „Æther”. Słaba to rzecz, ba nawet bardzo słaba. Pewnie w jakimś sensie można to zwalić na karb debiutu, ale gdy wydaje się duży album, ładnie opakowany i chce się z nim dotrzeć do szerokiej publiczności, to trzeba coś sobą reprezentować. Niestety, jak na razie, Deluge prezentuje zupełnie nijaką muzykę, której słuchanie potrafi porządnie zmęczyć.
Wyd. Les Acteurs de l’Ombre Productions, 2015
Lista utworów:
1. Avalanche
2. Appât
3. Mélas – Khōlé
4. Naufrage
5. Houle
6. Klarträumer
7. Vide
8. Hypoxie
9. Bruine
Ocena: 3/10
https://web.facebook.com/wearedeluge
