Monolithe – Epsilon Aurigae
(11 grudnia 2015, napisał: mielony)
Zaintrygowany względnie prostą okładką i konceptem nagrania trzech utworów o dokładnie tym samym czasie trwania, postanowiłem sprawdzić z czym to się je. Francuzi mają na swoim koncie już kilka albumów, więc spodziewałem się raczej, że jest to ekipa zgrana i okrzepnięta. Nie pomyliłem się. O ile doom metal omijam raczej z daleka (jeśli nie pachnie on również stonerem), tak w tym przypadku dałem się z łatwością wciągnąć w te klimaty na samym początku. Szybki i pobieżny rzut oka na ichniejszą dyskografię pozwolił mi na momentalny wgląd w blisko piętnastoletnią historię tej kapeli. Trudno przy tym także przeoczyć bogaty zestaw głównie hurraoptymistycznych recenzji. Czułem, że coś w tym być musi i w kilka minut przekonałem się o tym na własnej skórze. Jeszcze w trakcie trwania pierwszego utworu nie mogłem doczekać się pozostałych, a takie wrażenie zwykle towarzyszy mi w trakcie osłuchiwania nowych albumów moich ulubionych kapel, kiedy to po długim wyczekiwaniu wreszcie mogę przesłuchać nowe dziełko znanych i lubianych. Ku mojemu zdziwieniu podobne odczucie towarzyszyło mi właśnie w trakcie osłuchiwania powolnych i klimatycznych dźwięków przygotowanych przez panów z Monolithe. To jest właśnie spojrzenie na doom metal jakiego potrzebowałem. Bez wylewania żali i smutków, bez męczącego przeciągania i tak już powolnych kompozycji. Przy Epsilon Aurigae czuję się tak, jakbym śledził ciekawą opowieść, którą ewidentnie trzeba wysłuchać od początku do końca, bez żadnych przerw czy odkładnia ciągu dalszego na później. Wolne riffy podkreślane równie nieśpieszną pracą baterii i basu dostają wsparcie w postaci robiących za tło klawiszy, co w połączeniu z głębokim wokalem (poza instrumentalnym środkowym TMA-0) tworzy monolit nie do rozniesienia. Czasu spędzonego przy tym albumie na pewno nie żałuję i jest to bardzo dobra lektura w sam raz na zimowe wieczory. Zdolne chłopaki z ambicjami na stworzenie czegoś ponadprzeciętnego za tym stoją, a ja ze swojej strony polecam zapoznać się z efektem ich pracy każdemu, kto chciałby liznąć coś nowego i raczej niepodobnego do oferty innych kapel uprawiających wolne, metalowe granie. Zresztą, mój spaczony grindem umysł tak naprawdę może traktować wszystko co odmienne jako dość ciekawe. Dlatego też zamiast czytać te pijackie majaki, po prostu złapcie za kawałek tego albumu i sami oceńcie czy warto.
Wyd. Debemur Morti Productions, 2015
Lista utworów:
1. Synoecist
2. TMA-0
3. Everlasting Sentry
Ocena: 8/10