Resurrecturis – Nazienda
(21 listopada 2015, napisał: Pudel)

Włosi z zespołu muzycznego Resurrecturis zaczynali podobno ćwierć wieku temu od death metalu. Oczywiście nie miałem okazji słyszeć ich wcześniejszych dokonań, w każdym razie najnowsza propozycja grupy, tegoroczny longplay „Nazienda” jest już bardzo odległy od metalu śmierci. Sądząc po tytułach i tekstach, płyta to concept album przedstawiający dzień z życia przeciętnego korpo – pracownika. Musze przyznać, że patent z utworami zatytułowanymi poszczególnymi godzinami dnia dosyć mnie zaciekawił, choć tak po prawdzie to żadna nowość o czym na pewno wiedzą choćby fani Ayreon czy Rogera Watersa. W każdym razie to dosyć miłe, że album niesie ze sobą jakiekolwiek głębsze przesłanie bo o to ostatnio coraz ciężej. no ale przejdźmy może do warstwy muzycznej. I tutaj jest… dziwnie. Płyta rozpoczyna się dleikatnymi, prog rockowymi dźwiękami, jest smętnie, atmosferycznie, Anathemowo – Katatoniowo. Potem już jednak dominuje ostrzejsze granie, w którym miesza się dosłownie wszystko ze wszystkim. Dominuje dosyć nowoczesne, „groove” granie, z okolic nowszej Sepultury czy czegoś w tym stylu, ale trafiają się też elementy a’la Voivod z „Negatron” i „Phobos”, są motywy całkiem hardcorowe, są blackujące blasty, są wreszcie typowo prog metalowe fragmenty. Tyle, że niestety trzeba się solidnie skupić żeby wyłapać wszystkie niuanse, przy pierwszych odsłuchach chciałem zjechać ten album z góry na dół, wydawało mi się to koszmarnie słabe. Wraz z kolejnymi mój stosunek do „Naziendy” zaczął się zmieniać. Nie słucha się tego lekko i przyjemnie, ale jednak „coś” w tym jest, że jednak chce się brnąć w to dalej, choć jednocześnie wkurza, irytuje i męczy. Przedziwny to krążek, naprawdę nie wiem co o nim mam myśleć, nawet nie wiem czy mi się podoba czy nie! Ale czyż nie o to powinno chodzić w „progresywnym” graniu? Z bardziej przyziemnych spraw – drażni mnie trochę pełne wysokich tonów brzmienie, za to na pewno robi wrażenie gra perkusisty. Dają też radę zróżnicowane, choć nie wychylające się poza metalowe ramy wokale. Nie da się też ukryć, że im dalej w las, tym płyta robi się ciekawsza, taki „Never happy” jest na swój sposób całkiem przebojowy! „Two half lives don’t make one” z kolei przypomina momentami o deathowych korzeniach grupy. A finał płyty, czyli godzina 23:31 kieruje się trochę w doomowe rejony i kurde, nie wiem, ale wprowadza jakiś taki niepokój. Ogółem „Nazienda” to ciekawa, ale wymagająca płyta. Może wykonawczo i kompozycyjnie to jeszcze nie jest pierwsza liga, ale goście kombinują moim zdaniem w dobrym kierunku, album zaciekawia a to przecież najważniejsze.
Wyd. Mighty music, 2015
Lista utworów:
01. 6:29 Sleeping With Your Hair Spread Over My Chest
02. 6:30 The Alarm
03. 07:12 On The Way To Work
04. 08:01 The Number You Have Dialed
05. 10:30 Animals In The Meeting Room
06. 13:00 Lunch Break Alienation
07. 14:16 Col-League-S
08. 16:00 The Thought That Something Went Wrong With My Life
09. 16:59 Never Happy
10. 19:12 Two Half Lives Don’t Make One
11. 23:31 Falling Asleep On The Couch
Ocena: 7/10
