Non Opus Dei – Diabeł
(1 listopada 2015, napisał: Paweł Denys)
Nie zamierzam nawet kryć się z tym, że czekałem na nowy materiał Non Opus Dei bardzo niecierpliwie. Głodu nowych dźwięków w żaden sposób nie zdołał zaspokoić split „Dziwki Dwie. Dwa utwory tam zawarte były znakomite, ale to cholernie mało, a i zdawałem sobie sprawę, że to nie był wyznacznik tego, czego można było oczekiwać po ekipie Klimorh’a. Gdy tylko więc „Diabeł” wpadł w moje łapy, to czym prędzej zabrałem się za jego konsumpcję. Przyznam się bez bicia, że pierwsze przesłuchania tego materiału były dla mnie rozczarowujące. Chyba nie tego się spodziewałem, ale też nie poddawałem się i brnąłem w to dalej. Zupełnie inaczej na ten materiał pozwolił mi spojrzeć spokojny spacer ze słuchawkami na uszach. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że tym razem zupełnie inne zamierzenia przyświecały zespołowi i udało im się je znakomicie zrealizować. Przede wszystkim mniej tu jatki, a zdecydowanie więcej klimatu. Klimatu złowrogiego, gęstego jak smoła, który wdziera się do duszy i przejmuje nad nią kontrolę. W jednakowym stopniu ta muzyka spowija wszystko aurą tajemniczości, jak i mrozi krew w żyłach. Nie brakuje oczywiście tu fragmentów, które plują ogniem, aż miło, ale to nie jest na szczęście jedyny aspekt, który obecnie interesuje Non Opus Dei. Rad jestem z tego niesamowicie, bo dzięki temu „Diabeł” jest płytą wielokrotnego użytku. Płytą, która zmusza do myślenia, wprowadza w swoisty trans, trzyma w nim podczas odsłuchu całości, a i po zakończeniu tegoż potrafi jeszcze bardzo długo kręcić się w głowie. Nie jest łatwo przebrnąć przez ten materiał, ale warto się z nim spróbować i nie dawać za wcześnie za wygraną. Odpłaci się wam „Diabeł” za takie poświęcenie z nawiązką. Mnogość pomysłów, inspiracji i wprost znakomitych rozwiązań aranżacyjnych są tu elementami, które wynoszą Non Opus Dei bardzo wysoko w hierarchii współczesnej sceny black metalowej w naszym kraju. Wiem, że im jakieś zawody nie są potrzebne, że NOD robiło i będzie wciąż robić swoje, ale nie mogę pominąć faktu, że jest to materiał dość mocno wyróżniający się na tle pozostałych przedstawicieli czarnej polewki. Indywidualizm tego zespołu zawsze był mocno rozwinięty i dzisiaj nie jest inaczej. Pozostaje nam tylko wrzucić album w gardziel odtwarzacza, wygodnie się rozsiąść, podsunąć teksty pod nos i odpłynąć. Trzeba tylko uważać, żeby za mocno nie pokaleczyć się o ostre krawędzie, których jest tu od groma. Z czystym sumieniem polecam ten album każdemu. Nie kombinujcie, nie uciekajcie tylko pozyskajcie ten album na własny użytek, a potem już nic nie będzie takie samo. Ten „Diabeł” potrafi zawładnąć umysłem bardzo skutecznie.
Wyd. Witchinghour Productions, 2015
Lista utworów:
1. Milk of Toads
2. In The Angles of Her Sigil
3. Władca Ropuch
4. Gold-finding Hen Kiss-finding Whore
5. The Other Side of The Mushroom
6. Pustka Twoja We Mnie
7. Trickster – Shapeshifter
8. Plony
9. Oko Kruka Głowa Anioła
10. The Tenfold Gift
Ocena: 9/10
https://web.facebook.com/nonopusdei/