Holy Death – Triumph of evil?
(17 października 2015, napisał: Pudel)

Dobrze pamiętam swój pierwszy kontakt z „Triumph of evil?” krakowskiego Holy Death. Miałem kilkanaście lat, przegrałem sobie ten materiał od znajomego razem z kilkoma albumami Carpathian Forest, Mayhem czy Immortal, w sumie głównie dlatego, że spodobały mi się okładka i nazwa kapeli. Sama muzyka jednak zrobiła na mnie już wtedy niemałe wrażenie - Średnie tempa, potężne przejścia perkusji, „bojowe” kotły i klawisze interweniujące dokładnie wtedy, kiedy trzeba. Strasznie mi się to wszystko podobało i byłem mocno zdziwiony czemu TAKI materiał jest w sumie tak mało znany. Dzięki obecnemu wznowieniu Witching Hour album ma wreszcie szanse „zawitać pod strzechy” i uważam, że naprawdę dobrze by było żeby każdy zwolennik krajowego metalu się w ten kompakt, czy winyl zaopatrzył, bo muzycznie to rzecz bardzo potężna i… brzmiąca po latach zaskakująco wręcz świeżo. Nad materiałem unosi się cały czas duch Bathory, tak jakby z pomiędzy „Blood, Fire, Death” a „Hammerheart”. I nawet niekoniecznie są to jakieś dosłowne inspiracje czy cytaty(gitary w np. „The Son of the gloomy truth” odjeżdżają np. w bardziej ponure, hellhammerowe rejony) – po prostu muzyka jest potężna, epicka, bombastyczna, ale w taki sposób, że tą potęgę faktycznie niemal fizycznie się czuje. A nie czarujmy się, nierzadko przy słuchaniu „epickiego” metalu w wykonaniu różnych kapel człowiek mimowolnie uśmiecha się pod nosem. Tutaj tego nie ma, są za to świetne riffy, raz miażdżąco wolne, wręcz doomowe, czasem zespół przyspiesza, może nie do ekstremalnych temp, ale robią te fragmenty dobrą robotę. Holy Death prezentowało black metal, który bardzo lubię, odmienny od tego co było wtedy „na topie” w Skandynawii, jeśli chodzi o klimat bliższy dokonaniom Master’s Hammer, Root, Christ Agony, oczywiście Bathory czy Celtic Frost. Osobna sprawa to idealnie wręcz wykorzystanie instrumentów klawiszowych i sampli. Parapet raczej tylko „podbija” gitary, robi tło, ale kurde no pasuje to idealnie! Bez tego elementu płycie moim zdaniem brakowałoby tego „czegoś”. No i cóż, z jednej strony szkoda, że zespół jakoś nigdy nie przebił się na szczególnie wysokie pozycje, z drugiej jednak wystarczy spojrzeć na to ile świetnych materiałów pod różnymi szyldami popełnili muzycy zaangażowani w powstanie „Triumph of evil?” w późniejszych latach. A Holy Death możemy sobie zawsze posłuchać z re-edycji WHP – i naprawdę warto to zrobić, bo to jeden z najlepszych blackowych krążków nagranych w Polsce, amen.
Aha, bonusy – trzy nagrania z próby z 1996 roku brzmią oczywiście strasznie surowo, ale na tyle czytelnie że spokojnie można ich słuchać bez żadnego problemu a moim zdaniem są o tyle ciekawe, że przecież Holy Death raczej ciężko było usłyszeć na żywo, więc te trzy kawałki dają jakieś pojęcie jak zespół mógł zabrzmieć „live”.
Wyd. Baron Records (1996)/Witching Hour(2015)
Lista utworów:
1.The Journey
2.Without Mercy
3.The Son of the Gloomy Truth
4.To the Christians
5.The Ultimate Sacrifice
6.Always Lonely
7.Without Mercy (bonus)
8.Without Mercy (special edition) (bonus)
9.The Journey (bonus)
Ocena: 9/10
https://www.facebook.com/witchinghourprods?fref=ts
https://www.facebook.com/OldschoolMetalManiac?fref=ts
