Shevils – The White Sea
(16 października 2015, napisał: mielony)

Półtora roku trzasło od ostatniego spotkania z tą kapelką, a mi wpada kolejny album norweskiego Shevils. I znowu jest dobrze, wszystko pięknie brzęczy i huczy, a Shevils dalej nie są typowym reprezentantem gatunku hardcore. Co prawda nowy krążek to moim zdaniem taki part 2 tego poprzedniego, ale że jest to znowu pół godziny, to wchodzi mi to wydawnictwo gładko i szybko. Anders, Anders i Andreas to zdolne chłopaki, potrafią złożyć garść krótkich strzałów, których słucha się z pewnym entuzjazmem i na pewno bezboleśnie. W sumie patrząc na poprzednią moją reckę Shevils trochę się dziwię, że dałem „aż ósemkę”, ale może faktycznie wtedy się mocniej zajarałem. Był to wtedy pierwszy mój kontakt z tym graniem, a tutaj jest to tylko powtórka z rozrywki. To zestaw dosyć prostych, w miarę chwytliwych pieśni, które chętnie zaaplikowałem sobie kilkukrotnie i moim zdaniem właśnie do takich kilku podejść jest to album w sam raz. Katować jakoś więcej się go nie chce, nie jest to rzecz wybitna, nie ma co owijać w bawełnę, ale swoje nieskomplikowane zadanie spełnia. Warto, ale tylko w ramach dodatku, nie polecam jako danie główne. Grają chłopaki z życiem, nie marnują czasu na słodkie pierdzenie i przerywniki. Tylko konkrety. Oczywiście nie mogło znowu zabraknąć niedorzecznej okładki utrzymanej w klimacie znanym z poprzedniego krążka. Czyli wszystko na swoim miejscu.
Wyd. własne, 2015
Lista utworów:
1. I Wear The Skies
2. We Could Leave The World
3. One Thousand Years
4. The Death Of Silence
5. Black Summer
6. Shivers
7. Wordsmiths
8. Fireflies
9. When Will I See You Again?
10. The White Sea
Ocena: 7/10
