Spectrum – XV

(26 września 2015, napisał: Pudel)


Spectrum – XV

Zwykle gdy dostaję jakiś materiał do recenzji najpierw odpalam go bez zagłębiania się w biografię twórców, tak też uczyniłem w przypadku płyty „XV” zespołu Spectrum z Sułkowic. No i muzyka przeniosła mnie o kilkanaście lat wstecz, gdy chodziło się – po uprzednim osuszeniu kilku browarów czyjaboli – na koncerty do lokalnych mordowni, gdzie za 3 zł (ceny typu 5 zł były zarezerwowane na koncerty z czterema lub więcej zespołami) grały takie różne lokalne zespoły, które na plakatach pisały, że grają „metal”, który to „metal” okazywał się przeważnie takim niby thrashem, ale z heavy metalową, czy nawet rockową perkusją i porykującym wokalistą. Niemal pewne było, że na takim gigu poleci cover „Enter sandman” czy „The Trooper”, co więksi rzeźnicy brali się za „Roots bloody roots”…. eh, piękne na swój sposób czasy. Oczywiście większość tych kapel szybko kończyło działalność, lub w końcu decydowali się na jakiś konkretniejszy kierunek rozwoju i niektóre grają do dziś. Czemu o tym piszę? No bo właśnie Spectrum (swoją drogą – ja sam kojarzę z 5 kapel używających tego szyldu, choć fakt faktem, że omawiana tutaj załoga z racji stażu scenicznego mogła być jedną z pierwszych) to taka kapela, która:

 

- powstała w tamtych czasach (1998 rok)

- obecnie powraca z pełnowymiarowym albumem

- gra taki właśnie miks heavy i thrash metalu

 

…no i mam spory problem z tym albumem. Bo z jednej strony prawie wszystko jest tu jak należy; nie brak ciekawych riffów, solówek, same kompozycje są nie za długie, nie za krótkie(lecz w sam raz ;)). Z drugiej jednak pewne rzeczy tutaj kuleją. Przede wszystkim zespół stoi w takim rozkroku pomiędzy takim Antyradio-friendly „metalem” z Juwenaliów czy innych gównianych przeglądów dla „zbuntowanej” młodzieży a graniem jednak konkretniejszym i bardziej, nazwijmy to: szlachetnym. Nie moja sprawa co panowie chcą grać, ale ja bym jednak na ich miejscu za przeproszeniem przypierdzielił mocniej w przyszłości – momenty w których perkusja przyspiesza lub gitary wypuszczają się w naprawdę dobre sola to najmocniejsze punkty tego materiału – obok naprawdę dobrych, konkretnych riffów, takich z okolicy metallikowej czarnej płyty.  Wokal jest ok, może troszkę za bardzo „przezroczysty”, ale nie przeszkadza, nie wkurza a w takim „RMZ” naprawdę może się podobać. Czego niestety nie zawsze można powiedzieć o tekstach – ok, zespół ma coś do przekazania, nie są to liryki o dupie Lilith, ale częstochowskie rymy momentami sprawiają nieomal fizyczny ból. Z drugiej strony plus za używanie mowy ojczystej, bo po angielsku to każdy „gupi” potrafi. Początkowo nieco przeszkadzało mi brzmienie, które wydaje się być za surowe(w negatywnym znaczeniu tego słowa) do takiego grania i takie trochę niedzisiejsze, ale w sumie jest ok, trochę zaostrza muzykę.  No i cóż… po kilku odsłuchach materiał zdecydowanie zyskał, ale problem z oceną mam dalej. No bo tak – niby to debiutancki longplay, ale zespół niemłody. Niby nie wydała tego żadna wielka wytwórnia, ale kapela wyraźnie traktuję te wydawnictwo jako pełnoprawny album(cyt. z FB: „A wy biorąc ją do ręki zobaczycie i usłyszycie bardzo profesjonalny materiał który śmiało może znaleźć się na półce między płytami waszych ulubionych wykonawców” – cóż, dobrze znam ten dreszczyk emocji gdy odbiera się z drukarni czy tłoczni ładnie wydany swój własny materiał, ale… dobra, już nie marudzę). Całe szczęście, że to co najważniejsze, czyli muzyka i kompozycje bronią się nieźle, płyta się nie nudzi, sprawia wrażenie przemyślanej(np. w „4U” bardzo fajnie miesza się rockowy początek z okolic Pearl Jam z konkretnym thrashowym łomotem w dalszej części) – a to przecież liczy się najbardziej. Wielkiej sławy i pieniędzy „XV” zespołowi zapewne nie przyniesie, ale w swojej lidze to bardzo przyzwoita pozycja. Może brakuje tu jakiegoś numeru – „lokomotywy”, który by pociągnął płytę do przodu, ale słucha się tego całkiem dobrze. A na żywo pewnie jeszcze lepiej ten materiał wypada. No i jak już wspominałem, album zyskuje z kolejnymi odsłuchami, nie jest to granie którego słucham na co dzień, ale bawiłem się przy tej płycie nieźle. W sumie to ciekaw jestem co zespół zaproponuje w przyszłości, bo kierunków rozwoju widzę tutaj co najmniej kilka, cóż – pożyjemy, zobaczymy.

 

Wyd. Art Media, 2015

 

Lista utworów:

 

1. Łzy zatraconych

2. Trzynaste powstanie

3. Walka bez końca

4. Co fałszem co prawdą

5. Chwasty z moich myśli

6. RMZ

7. Marnotrawny powrócił

8. 4U

9. Samotna dusza

10. Pierwszy

 

Ocena: -7/10

 

https://www.facebook.com/SpectrumOfficialBand

 

 

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Tankard, Defiance i Accu§er w Jablunkovie – thrash metalowa uczta tuż przy polskiej granicy Forever Nu! Festival 2025 – hołd dla legend nu metalu w Krakowie Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Furor Gallico w Krakowie Dom Zły w Krakowie – koncert w Klubie Gwarek EXEGI MONUMENTUM tour HOSTIA mini trasa koncertowa koncerty Mercurius Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty