JARNVIDR – NARWARELSE

(20 września 2015, napisał: Przem "Possessed")


JARNVIDR – NARWARELSE

Nie tak dawno opisywałem album „Landzplagor”, a tu już Dawid wydał kolejny materiał szwedzkiego Jarnvidr. Tym razem nie musiałem się już przekonywać do ich muzyki, wiedziałem czego się spodziewać i bynajmniej się nie zawiodłem. Muzyka zawarta na „Narwarelse” to wciąż ten sam obskurny, prosty black metal oparty na jednym, czy dwóch riffach, lecz kopiący dupsko i to zdrowo. Kompozycje na ostatnim albumie Jarnvidr są już bardziej zróżnicowane, lecz zespół nie zszedł z obranej ścieżki, wciąż kroczy nią nie oglądając się za siebie. Melodia w ich muzyce nie jest nachalna, jest schowana za surowym przekazem, garażowym, lecz czytelnym brzmieniem i niczego więcej od nich nie wymagam. To czysta prostota i szczerość do bólu przemawia z każdego zaprezentowanego tu utworu. Więc nie pozostaje mi nic innego niż zagłębić się w ostatnie pełnowymiarowe dokonanie Jarnvidr.

„Dit Dö Människor Från He’ to utwór instrumentalny, w zasadzie intro wprowadzające nas w klimat płyty. Ciekawy riff, oszczędne uderzenia perkusji przeradzają się w monotonną melodię, która wciąga niczym ruchome piaski. Nagle muzyka przyspiesza. Riff się zmienia, perkusja uderza szybko, lecz już przechodzimy do „Urnordisk Vrede” szybkie tempo, kolejny ciekawy i nie pozbawiony melodii riff, świetny zawodzący wokal w tle i szybko następuje zmiana. Muzyka staje się na chwilę bardziej rytmiczna mniej melodyjna, gitara gra w ciekawy sposób w tle, lecz już wracamy do początkowego fragmentu, kolejne przejście do rytmicznego grania i zwolnienie z którego „śmierdzi” przez moment Hellhammerem, dźwięki przyspieszają stopniowo, a nad wszystkim unosi się ten chory wokal, który rozwala mi system. Muzyka przyspiesza jeszcze bardziej. Świetny riff wysuwa się na pierwszy plan, chwilowe zwolnienie i znowu szybka młócka porywa słuchacza w swój opętańczy taniec. Dźwięki zagęszczają się na koniec i już rozpoczyna się „Gudaoffer”. Ciche dźwięki gitary, delikatne uderzenia w struny oplatają powietrze niczym sieć pająka, powtarzają się niczym mantra i nagle ryk wokalisty poprzedza skoczny rytm. Jego wokalizy są urywane i krzykliwe. Riff płynie prosty, a perkusja uderza w rytm swojskiej melodyjki. Nagle dźwięki perkusji zagęszczają się, przyspieszają, a riff wciąż płynie skoczny i melodyjny. Wokalista urozmaica w dużym stopniu wydawane z siebie niezrozumiałe dźwięki, jest w tym duża doza szaleństwa i chyba dlatego brzmi to tak doskonale. Nagle dźwięki milkną, pojawia się gitara, kilka przejść perkusyjnych i znów mkniemy na tym jednym riffie przed siebie. Nie ma tu dużo kombinowania, tylko czysta radość z grania, pełna szczerość i prymitywna surowość. Nagle muzyka milknie, żeby po chwili powrócić już wolnym tempie, dźwięki instrumentów nasilają się, wokale kipią opętańczo, riff zapętlą się w kilku dźwiękach, a perkusja wtóruje mu w ciekawy sposób. „En Jordfästning I All Sin Ensamhet” rozpoczyna się dość nietypowo. Ciekawy riff, pojedyncze uderzenia w struny basu, dźwięki rozwijają się w ciekawy sposób, perkusja pojawia się sporadycznie. Jarnvidr nie spieszy się, tempo jest wolne, a dźwięki bardzo intrygujące, muzykę urozmaicają zagęszczone dźwięki talerzy, by cały nastrój został po chwili zmiażdżony ostrym uderzeniem. Riff gra wciąż to samo, lecz perkusja jest już lawiną dźwięków, a wokalista pokazuje kolejny raz swoje opętane oblicze, riff ulega zmianie, staje się brutalniejszy, lecz po chwili zmienia się w bardzo melodyjny, a perkusja gra w skoczny sposób, by po chwili kolejny raz uderzyć z siłą kafara. Połączenie tych delikatnych dźwięków z początku utworu z tym kipiącym wulkanem energii, który później się pojawia działa na zasadzie kontrastu i świetnie spełnia swoją rolę. Kolejny raz Szwedzi pokazują nam, że żeby stworzyć świetny utwór nie potrzeba setki riffów, wystarczy jeden, czy dwa, lecz konkretne i do tego dobra aranżacja, w której dużą rolę odgrywa to co dzieje się za zestawem i szaleniec za mikrofonem. „Djäfvulens Försåt Och List”” rozpoczyna się od wokaliz i ciekawie gadającej pracy gitar. Riff zahacza o folk, a wtóruje mu skoczna perkusja, nie trwa to długo, bo gitary wchodzą w ciekawsze zagrywki, nad którymi gdzieś wysoko unosi się duch starego Darkthrone, a wszystkiemu wtóruje rytmicznie perkusja. Nagle wokal staje się czysty i wydobywa z siebie kilka krzyków, a muzyka wraca do skocznej folkowej melodii, która szybko przechodzi w bardziej black metalowe dźwięki, które zostają równie szybko zamienione na kolejne szybkie uderzenie. Zmiany następują szybko. Znane nam już fragmenty mieszają się ze sobą, dochodzi szybka praca stóp, kolejne przyspieszenie zostaje zastąpione rytmicznym średnim tempem, lecz tym razem w tle pojawiają się klawisze tworzące mroczny klimat wydobywając z siebie dźwięki gdzieś w tle. „Blothäll” uderza od razu ostro szybkim tempem, które po chwili zostaje przerwane. Pojawia się świetny riff, muzyka wręcz płynie, perkusja idealnie dostosowuje się w klimat. Dźwięki te nie są pozbawione melodii, lecz wręcz przeciwnie są melodyjne, lecz zarazem zachwycające. To jeden z tych utworów, które potrafią przeważyć na korzyść zespołu. Ciężko się uwolnić od tych dźwięków, szczególnie, że nie mam na to wcale ochoty. Wolne fragmenty mieszają się z przyspieszeniami w ciekawy sposób, a muzyka jest w pełni spójna i okraszona skrzekami szaleńca. „Grå Forntid” rozpoczyna ciekawy riff i świetna praca basu. Perkusista uderza tylko co jakiś czas w talerz, by po chwili ruszyć z prostym i dobitnym rytmem. Wokal chowa się z tyłu za dźwiękami gitar. Muzyka odrobinę przyspiesza, równocześnie zmienia się riff, praca perkusji nieznacznie się komplikuje, by wrócić do poprzedniego sposobu gry.. Melodia jest chwytliwa, a muzyka znowu nieznacznie przyspiesza. Stopy zaczynają ostro młócić. Gitara solowa wychodzi na pierwszy plan, a jej dźwięki działają hipnotyzująco skupiając na sobie całą uwagę słuchacza. Nagle wkrada się dysonans, instrumenty milkną. Pojawia się ciekawy riff, a perkusja wchodzi ze skocznymi rytmami, które przerywa ostre uderzenie. Po słuchaczu przetacza się tornado dźwięków, które ustępuje miejsca kolejnym skocznym rytmom i tak sytuacja się powtarza. Nagle muzyka przechodzi w stały średni rytm, w którym nie dzieje się wiele po za rykami wokalisty i kolejne przyspieszenie zostaje zastąpione skoczną, folkową melodią. „Mot Ett Kylslaget Guds Hus Del II” rozpoczyna dziwna melodia grana na gitarze klasycznej. Dźwięki są ciche, zapętlone i nagle wokalista ryczy, pojawia się ciekawy riff, a perkusja szybko się rozpędza. Jej sposób gry na moment staje się bardziej rytmiczny, lecz to tylko chwila spokoju przed kolejna nawałnicą. Riff jest melodyjny, w taki ciekawy folkowy sposób. Muzyka zwalnia, perkusja używa więcej talerzy, a pulsowanie basu staje się bardziej słyszalne. Lecz po chwili wracamy do znajomych dźwięków, które szybko zostają zastąpione przez chory klimat wytworzony przez monotonny riff, ciężkie uderzenia perkusisty i opętańczy wokal. Jeszcze dłuższe przejście i muzyka pędzi przed siebie na złamanie karku, stając się na powrót bardziej melodyjna. Motywy te pojawiają się na zmianę już do końca utworu. Ostatnie dźwięki jakie słyszymy są wolne i zapadające w pamięć, a bas aż wibruje przy każdym uderzeniu. „Botdagen” rozpoczyna jakiś monolog w języku chyba Szwedzkim i jakieś okrzyki, warczenia niczym wilkołaka. Niestety nieznajomość języka nie pozwala w pełni zrozumieć mi w czym rzecz. Nie ma jednak czasu na martwienie się o to, bo prosty riff już wkręca się w mózg. Wolne tempo ciekawie podkreśla perkusja, wokal ponownie odzywa się gdzieś z tła i mimo, że jest stonowany, wciąż można wyczuć w nim to szaleństwo. Nagle muzyka przyspiesza. Riff się zmienia, perkusja gra szybko i rytmicznie, a bas jest wciąż dobrze słyszalny, kolejna zmiana riffu i średnie tempo toczą się w monotonny, lecz nie nudny sposób. Nie trwa to długo, bo po chwili wracamy do przyspieszenia, które przechodzi w średnie tempo. Nagle bas zaczyna odgrywając dużą rolę, gdyż tylko on jest słyszalny na tle wokalu. W ten właśnie sposób kończy się trzeci album Jarnvidr.

Jedno muszę przyznać Szwedom. Udało im się nagrać bardzo intrygujący album. Muzyka na nim zawarta nie jest jakoś skomplikowana, lecz mimo to trzeba się w nią wgryźć, żeby móc ją docenić. W mojej recenzji dość często pojawia się słowo „folk”, lecz nie chcę by ktoś pomyślał, że Jarnvidr jest jakimś black/ folkowym zespołem, bo tak nie jest. Wspomniane wpływy pojawiają rzadko i są umiejętnie wplecione w linię melodyjną utworów dodając im jedynie smaczku. Sam nie jestem jakimś fanem folku, a „Narwarelse” wchodzi mi bez popitki. Na zakończenie chciałbym jeszcze raz wspomnieć o wokalu, którego barwa i opętanie w dużym stopniu wzbogacają album i wpływają na jego odbiór. Teraz pozostaje mi już tylko przypomnieć wszystkim, że Fallen Temple wydało ten materiał na CD w ilości 333 sztuk, więc nie ma co odkładać zakupu, bo można się spóźnić.

 

 

Wyd. Fallen Temple, 2015

 

Lista utworów:

  1. Dit Dö Människor Från Hel
  2. Urnordisk Vrede
  3. Gudaoffer
  4. En Jordfästning I All Sin Ensamhet
  5. Djäfvulens Försåt Och List
  6. Blothäll
  7. Grå Forntid
  8. Mot Ett Kylslaget Guds Hus Del II
  9. Botdagen

 

Ocena: +7/ 10

 

 

https://www.facebook.com/pages/Jarnvidr-Official/370119419836559?fref=ts

https://www.facebook.com/fallen.temple.1?fref=ts

 

 

 

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Tankard, Defiance i Accu§er w Jablunkovie – thrash metalowa uczta tuż przy polskiej granicy Forever Nu! Festival 2025 – hołd dla legend nu metalu w Krakowie Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Furor Gallico w Krakowie Dom Zły w Krakowie – koncert w Klubie Gwarek EXEGI MONUMENTUM tour HOSTIA mini trasa koncertowa koncerty Mercurius Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty