REPOSSESSION – REPOSSESSION

(31 sierpnia 2015, napisał: Przem "Possessed")


REPOSSESSION – REPOSSESSION

Po wydanej w 2008 roku EP „Reign Over Interno” przyszła wreszcie pora na debiutancki album Repossession, który został wydany po dziewięciu latach od założenia zespołu. Fakt, to bardzo dużo czasu, lecz zdecydowanie wolę, jeśli zespół nie spieszy się z wydaniem kolejnego materiału, niż miałby wydać marny album. A „Repossession” z całą pewnością do słabych płyt nie należy. Z jednej strony nawiązuje do klasycznych lat 90tych, a z drugiej muzyka na niej zawarta brzmi współcześnie. Nie można odmówić jej zarówno dużej brutalności jak i pewnej dawki melodyki, a to co rzuca się w uszy już przy pierwszym przesłuchaniu to świetne solówki, które są wyróżniającymi się elementami tej płyty.

Utwór „Cannibalistic” rozpoczynający debiut Repossession uderza w nas szybkim tempem, które jeszcze przyspiesza wraz ze zmiana riffu, by przejść w bardzo miarowe granie. Gitary świetnie współpracują między sobą, praca perkusji zmienia się od monotonnej, przez naszpikowanej blastami, po skomplikowane, techniczne rytmy, a po chwili pojawia się przejmujący growl. Nagłe zwolnienie przynosi nam świetnie zagraną solówkę, której dźwięki zaskakują swoja melodyjnością, wprowadzając na moment schizofreniczną atmosferę. Perkusja zaczyna uderzać rytmicznie w średnim tempie, a dołożony drugi wokal sprawia, że brzmi to demonicznie niczym głosy w głowie psychopaty. Muzyka ponownie nieco przyspiesza w miarowym rytmie perkusji, by rozpędzić się na chwilę w ostrą sieczkę. Znowu wracany do wolniejszego refrenu z podwójnymi wokalami i po chwili pierwsze dźwięki ” Decollate” zaskakują świetnym, transowym riffem, nad którym unosi się głęboki głos wokalisty świetnie kontrastujący z dźwiękami gitary. Riff zmienia się, tempo przyspiesza do średniego, kolejny raz gitary świetnie ze sobą współpracują, a perkusja zaczyna wykorzystywać w większym stopniu talerze. Pojawia się fragment, w którym praca perkusji jest nad wyraz oszczędna i wracamy do riffu zaczynającego utwór. Te dźwięki miażdżą słuchacza swoim ciężarem i zapadają na długo w pamięć. Muzyka przyspiesza nieco z melodyjnym riffem, momentami pojawia się podwójny wokal, riff zmienia się i pojawia się wolno zagrana solówka, przyspieszająca w pewnym momencie, a jej dźwięki wspaniale synchronizują się z muzyką. Na koniec otrzymujemy zapętlony fragment i już rozpoczyna się „No Eyes, No Tears”. Tutaj riff jest również melodyjny, co w niczym nie odbiera muzyce brutalności. Nagle riff zmienia się, a praca perkusji zagęszcza, muzyka traci na melodyjności przez chwilę, by powrócić do dźwięków z początku utworu. Kolejna zmiana riffu przychodzi wraz z blastami i przyspieszeniem, praca perkusji zmienia się, uderzenia są bardziej akcentowane. Muzyka przyspiesza znowu, by po chwili pierwsze dźwięki solówki wydobyły się z tła i uderzyły szybką pokręconą melodią. Kolejny raz wracamy do melodyjnego riffu w szybkim tempie, który zostaje zastąpiony innym już w tempie średnim, a brutalność przekazu przyjmuje na siebie głos Raven’a. „Dawn Of Lunacy” rozpoczyna ciekawy i melodyjny riff i rwana praca perkusji, która po chwili zmienia się, jeszcze przejście i pojawia się wspaniale uzupełniająca się praca gitar. Wokal jest tym razem bardziej krzykliwy, a muzyka przyspiesza rażąc raz po raz blastami. Riff zmienia się, przejścia perkusyjne zaskakują. Growl wymieniają się co chwilę z krzykliwym wokalem. Nagle pozostajemy z dźwiękami jednej gitary, do której dołącza reszta instrumentów. Średnie tempo miażdży ciężarem, praca perkusji staje się bardzo skomplikowana i znowu muzyka przyspiesza, wokale nakładają się na siebie, a my wracamy do melodyjnego fragmentu z ciekawymi przejściami perkusji. Następna zmiana następuje bardzo szybko, riff gra już inną melodię, wprowadza nastrój niepokoju i znowu kolejna zmiana. W muzyce Repossession dzieje się tak dużo, że nie sposób tego opisać, lecz nic nie sprawia tu wrażenia bezładnie wrzuconych elementów, to wszystko ma sens i jest sprawnie i ciekawie ze sobą połączone. Z chwili na chwilę akcenty kładą się na różne partie instrumentów. Raz na prace gitar, raz na perkusję, by po chwili dać wysunąć się na pierwszy plan wokalowi. „Captors Of Humanity” rozpoczyna ciekawy riff i praca perkusji, która szybko zmienia się, zasypując nas wielka ilością blastów. Szybkie tempo przechodzi w średnie, gdzie nałożone wokale świetnie przejmują rolę brutalnego elementu muzyki, pojawia się solówka, której dźwięki powtarzają się, a zaraz po niej przejścia perkusyjne miażdżą natężeniem dźwięków. Riff jest melodyjny i bujający, by po chwili zaskoczyć słuchacza zmianą i brutalnością, po chwili praca perkusji staje się znowu bardzo miarowa, pojawia się kolejny raz solówka i jestem na kolanach słuchając jej dźwięków, perkusja w trakcie jej trwania ostro przyspiesza i kolejny brutalny fragment muzyki dociera do naszych uszu, po chwili przyspiesza jeszcze bardziej, by zwolnić i zmiażdżyć kolejny raz słuchacza niczym wolno toczący się walec. Wracamy do melodyjnego riffu, praca perkusji znowu przyspiesza zbliżając nas do końca utworu. „Blood Floks” to utwór promujący ten materiał i nic dziwnego. Riff który go rozpoczyna od razu przykuwa uwagę, po chwili dołącza druga gitara. Riff zmienia się i muzyka nabiera brutalności, co nie trwa długo, gdyż wracamy do wolniejszych i bardziej melodyjnych dźwięków, które po kilku przejściach zostają zastąpione mocną praca perkusji i brutalnym riffem. Wokal niespiesznie wydobywa z siebie kolejne wersy i kolejny raz wraca charakterystyczny riff rozpoczynający utwór. Wraz z przyspieszeniem pojawia się solówka, która jest szybko zagrana, wprowadzająca nastrój chaosu do tej uporządkowanej muzyki. Wraca średnie tempo z ciekawym riffem i jesteśmy świadkami kolejnego przyspieszenia, które zamiata słuchaczem jak pitbull kurą. Nie trwa to długo, gdyż na koniec znowu pojawia się ten genialny riff z początku utworu. „Oceans Of Dead Children” totalnie zaskakuje już od pierwszych sekund wprowadzając mroczny nastrój za sprawą riffu i pracy perkusji wykorzystującej mocno talerze, wolne tempo ciągnie się dalej, natomiast praca gitar zmienia się, świetnie się one uzupełniają. Nagle muzyka przyspiesza, riff staje się prostszy, lecz i brutalniejszy. Po chwili tempo zwalnia i współpraca gitar zabija swoją złożonością. Pojawia się solówka, która podkreśla nastrój utworu. Wolne tempo wciąż toczy się gruchocząc wszystko na swojej drodze. Nagle ten pochód zostaje przerwany przyspieszeniem, riff zmienia się kolejny raz, tutaj nie ma czasu na drugi oddech, praca perkusji staje się bardziej rytmiczna, a tu już zaczyna się „Awakened Through Death”. Średnie tempo szybko zostaje zastąpione szybkim, lecz nie na długo, te dwa elementy wymieniają się co chwile, by w końcu zwolnić i po kilku taktach tempo przechodzi w średnie i pojawia się solówka, przez moment jej dźwięki płyną z zawrotną szybkością, praca perkusji zmienia się kolejny raz, a solówka staje się bardziej melodyjna, by na koniec zaskoczyć psychodelicznymi akcentami. Muzyka przyspiesza na moment i wraca do średniego tempa. Na talerze spada prawdziwy grad uderzeń pałeczki. W końcu pojawia się bardzo szybki i mocny fragment, który szybko zwalnia i kolejna melodyjna solówka zachwyca słuchacza, a raczej dźwięki dwóch nałożonych na siebie solówek, grających to samo.

Muszę przyznać, że zdążyłem zapomnieć o Repossession przez te lata, które minęły od wydania ich EP, a tu spotkał mnie taki cios w postaci ich pierwszego albumu. Muzyka jest techniczna, lecz zarazem brutalna i melodyjna. Myślicie, że to sprzeczność, otóż właśnie nie. Muzykom udało się świetnie wyważyć wszystkie te elementy i sprawić, że album mimo sporej różnorodności, jest bardzo spójny. Na początku napisałem, że najbardziej rzucają się na nim w oczy, czy też uszy solówki i jest to prawdą, lecz im głębiej wgryzam się w niego okazuje się, że każdy z instrumentów wplata w muzykę wiele „smaczków”. „Repossession” to album który jest łatwo przyswajalny z jednej strony i wciągający coraz bardziej z każdym przesłuchaniem, a zarazem wciąż odkrywam w nim drugie dno. Ktoś kiedyś użył określenie „inteligentny death metal” i z całą pewnością to określenie świetnie sprawdza się również w przypadku tego albumu. Mam tylko nadzieję, że na kolejne wydawnictwo Repossession nie będziemy musieli czekać kolejne 7 lat.

 

 

Wydawca: Wydawnictwo Muzyczne Psycho, 2015-08-31

 

Lista utworów:

  1. Cannibalistic
  2. Decollate
  3. No Eyes, No Tears
  4. Dawn Of Lunacy
  5. Captors Of Humanity
  6. Blood Flows
  7. Oceans Of Dead Children
  8. Awakened Through Death

 

Ocena: -9/ 10

 

 

https://www.facebook.com/#!/pages/Repossession/135949599788237?fref=ts

https://www.reverbnation.com/repossession

https://www.facebook.com/pages/Wydawnictwo-Psycho/139328649458036

http://wydawnictwopsycho.com/

 

 

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty