Haemorrhagic Diarrhea – Disallowed Sensations
(2 sierpnia 2015, napisał: Pudel)

Witam, w pierwszych słowach mojego listu chciałbym serdecznie i od serca podziękować zespołowi Haemorrhagic Diarrhea za przesłanie mi materiału muzycznego pod tytułem „Disallowed Sensations”. Albowiem albumy takie jak ten tutaj opisywany wprowadzają w moje życie piękno, harmonię, dobro i ogólnie same takie pozytywne rzeczy. A czemu? A no temu, że ta płyta jest najzwyczajniej w świecie zajebista i najlepsza. Rozpoczynające album intro brzmi jak krzyżówka wczesnej Sepultury z równie wczesnym Carcass, a dalej mamy 14 numerów cudownego i wspaniałego grindcora. Panowie IDEALNIE wyważyli na tej płycie przebojowość i ciężar. Czyli nie jest to ani mega brutalny goregrind z brzmieniem a’la odkurzacz ani też nie czeskie śmichy – chichy. Łączą się tutaj pięknie deathujące gitary, „świński” wokal z punkowym przytupem, rytmami umpa – umpa i na przykład kozackimi wstawkami z basem w roli głównej. Płyta trwa pół godziny, czyli jak na standardy takiego grania wcale nie tak mało. Ale cąłość jest na tyle zróżnicowana, że nie ma opcji by ten materiał kogoś znudził! I tak przy takim :Incest Contest” mozna by spokojnie pobawić się w wiejskiej remizie na weselu, kolejny „Sickroom” przywodzi na myśl najwspanialsze momenty z dorobku Dead Infection a taki „Vietnam Vomit” to króciutki, ekstremalny blast po linii tych najbardziej chamskich dokonań ENT czy Napalm D. Takich różnych smaczków jest więcej, np. „Anal Crescendo” zaskakuje na początku riffem z okolic… Kyuss a podobne cięższe, sabbathowe riffy jeszcze kilka razy się trafiają dalej. Tak rozkładam to wszystko na czynniki pierwsze, żeby pokazać, że album mimo takiej grindowej, nie do końca poważnej otoczki jest naprawdę niegłupi muzycznie i jeśli ktoś skreśli zespół na starcie ze względu na przykład na tytuły to zrobi straszne głupstwo. Jedyne co może niektórym nie przypaść do gustu to „świński” wokal, choć naprawdę nie ma przegięcia w tym względzie. Cóż, wrocławsko – poznański twór Haemorrhagic Diarrhea popełnił naprawdę bardzo dobry materiał. Album powinien trafić i do zwolenników Squash Bowels, Parricide czy Dead Infection jak i do tych, którzy lubią te wszystkie Guty, Spasmy czy inne Romperpopy. Jeśli po tym albumie o zespole nie zrobi się głośniej to naprawdę źle to będzie świadczyło o naszej scenie. Daję „dychę”, bo po prostu nie znajduję tutaj nic słabego a słucha się tego wybornie. Oczywiście nie jest to płyta dla każdego, ale jak dla kogoś ciężkie granie to jakieś bzdury o jesiennym smutku przy pełni księżyca to to już nie jest ani mój, ani zespołu problem.
Wyd. Bizarre Leprous Production, 2015
Lista utworów:
1. Prelude
2. Pround to Be Sick
3. Drugged Through Homemade Substances
4. Vietnam Vomit
5. Dancing with the Dead Girl
6. Incests Contest
7. Sickroom
8. Anal Crescendo
9. Fried Human Flesh
10. Oral King
11. Brainstem Lasagne
12. Cock Sucker – Mind Grinder
13. Barely Illegal
14. Jizz Us Christ
15. Cripple Bitch (Gut Cover)
Ocena: 10/10
