Thempest – Crown of Thorns
(27 lipca 2015, napisał: Prezes)

Nazwę Thempest kojarzyłem wcześniej dość dobrze, choć głównie z przewijających się tu i ówdzie plakatów koncertowych, a nie dzięki ich muzyce. Ich pierwsze demko dostało się do recenzji komuś innemu, ja słyszałem jedynie jakieś pojedyncze utwory gdzieś na necie. Coś tam też o nich przeczytałem w prasie podziemnej i to wszystko wystarczyło by zaszufladkować ich jako „niezły młody zespół” i trochę o nich zapomnieć… Ten debiut pokazał mi jednak, że trzeba będzie nieco zmienić zdanie o Thempest. Dziś jest to już zespół dobry, a nie tylko „niezły”, który gra muzę dojrzałą i przemyślaną, bez śladów tej młodzieńczej naiwności, która często charakteryzuje młode bandy. „Crown of Thorns” to materiał który na pewno zadowoli fanów nieco bardziej złożonego, trochę pokombinowanego death metalu. Owszem wszystko opiera się głównie na szybkich i bezpośrednich strzałach, ale jest to raczej baza wyjściowa dla budowania bardziej złożonych kompozycji, niż „sedno” całego albumu. Mamy tu także sporo klimatycznych, zakręconych zwolnień, niemało epickich, momentami nawet patetycznych motywów, które tworzą gęstą, mroczną atmosferę. Kawałki są naprawdę dobrze skomponowane, odpowiednio wywarzone (różnorodne, choć nie w banalnym schemacie szybko-wolno-szybko), pełne ciekawych riffów i soczystych solówek. Naprawdę ciężko jest stworzyć materiał blisko godzinny, który nie nuży i da się nawet przesłuchać dwa razy pod rząd. Na pewno jakaś też w tym zasługa wszystkich tych intr, przerywników i instrumentalnych wstawek, które odpowiednio dzielą ten materiał na mniejsze kawałki… Momentami można tu mieć pewne skojarzenia z innymi polskimi bandami z tzw. ‘topu’ (np. Behemoth sprzed 5-10 lat, albo Hate), ale są to raczej porównania od których nie da się uciec, a nie jakieś tam perfidne zrzynki. Z pewnością jakiś wpływ na takie a nie inne skojarzenia ma brzmienie tego materiału, które jest mówiąc krótko w pełni profesjonalne i spokojnie mogłoby konkurować z tymi największymi produkcjami. Każdy instrument jest tu doskonale słyszalny, wszystko soczyste, i odpowiednio dociążone.
Tak naprawdę nie ma się tutaj za bardzo do czego przyczepić. Jeśli ten materiał ukazałby się na początku tego tysiąclecia pewnie zrobiłby furorę. Dziś w ten sposób gra już sporo kapel, co nie zmieniai jednak faktu, że „Crown of Thorns” to po prostu bardzo dobry materiał.
Wyd. własne, 2015
Lista utworów:
1. The Harbringer (Intro)
2. Dust
3. With Shield or on It
4. Armies of Pestilence
5. Written with Blood
6. Chaos Aeon
7. Crown of Thorns
8. Ashes of Thy Kingdom
9. We Are Nothing
10. The Pit of Damnation
11. Death Enthroned
12. Outro
Ocena: 8/10
